Nie miałem zielonego pojęcia, kiedy udało mi się zasnąć, ale trzymając Miranę w ramionach, byłem spokojny. Wiedziałem, że już nie będzie cierpieć przez Bastiana i chciałem móc dać jej szczęście. Możliwość bycia blisko niej, przyprawiała mnie o kojące uczucie ciepła na sercu. Cieszyłem się, że mogę ją przytulić, pocałować, mieć przy sobie, jednak.. wciąż było mi ciężko. Wiem, że muszę ruszyć na przód i wiem, że chcę to zrobić właśnie z Miraną.
* * * *
Gdy się obudziłem, Mirany nie było, a ja poczułem dziwną pustkę. Rozejrzałem się i zobaczyłem małą, złożoną karteczkę, leżącą na poduszce. Przeciągnąłem się i sięgnąłem po papier, zanim Aron zdążył wskoczyć na moje łóżko.
* * * *
Gdy się obudziłem, Mirany nie było, a ja poczułem dziwną pustkę. Rozejrzałem się i zobaczyłem małą, złożoną karteczkę, leżącą na poduszce. Przeciągnąłem się i sięgnąłem po papier, zanim Aron zdążył wskoczyć na moje łóżko.
Przyjaciółka dzwoniła, wyszłam oddzwonić. Nie miałam serca cię budzić, spotkamy się później? xoxo
- Oczywiście, że się spotkamy. - Uśmiechnąłem się sam do siebie.
Przy Miranie czułem się tak.. tak normalnie. Pomijając to stado motyli w brzuchu i wszechogarniające uczucie szczęścia, czułem, że mogę być przy niej po prostu sobą i to było wspaniałe.
Zwlokłem się z łóżka dopiero wtedy, gdy Aron wyraźnie zasygnalizował, że chce iść na spacer. Przyniósł smycz, jednak w momencie, gdy chciałem mu ją odebrać, ten mocniej zacisnął na niej zęby. Nasza szarpanina zakończyła się w momencie, gdy zagrozilem mu, że nigdzie nie pójdziemy. Pies posłusznie położył ją na łóżku, a ja założyłem mu obrożę.
- Nie mam dziś ochoty biegać, poradzisz sobie sam? - zaśmiałem się przypinając smycz.
Aron zaszczekał radośnie, co miałem nadzieję, oznaczało "tak". Zanim zdążyłem założyć buty, po całym pomieszczeniu rozeszło się głośne pukanie, a po chwili w drzwiach ukazała się Selena.
- Cześć, masz chwilę? - spytała.
- Miałem właśnie wyjść z Aronem, możemy iść razem - zaproponowałem - chyba, że wolisz zostać tutaj.
- Możemy się przejść, poczekaj, pójdę się ubrać - powiedziała i zniknęła w korytarzu.
Chyba coś musiało się stać, bo.. rzadko rozmawia ze mną w ten sposób. Teraz dokładnie widać, że potrzebuje rozmowy, zazwyczaj nie przejmowała się tym, czy mam czas, czy nie, po prostu przychodziła i mówiła w czym jest problem. Tylko w momentach, gdy chodziło o coś poważnego, pytała o rozmowę, nie zaczynała jej sama.
Dokończyłam wiązać buty i naciągnąłem na siebie kurtkę. Aron żwawo ruszył przed siebie, a ja co chwila musiałem go spowalniać. Zeszliśmy na dół, gdzie o dziwo czekała już gotowa Selena. Nie odezwała się ani słowem, jedynie uśmiechnęła się delikatnie i wyszła na zewnątrz. Poszedłem w jej ślady i zaraz znaleźliśmy się na chodniku przed akademikiem.
- Co jest? - spytałem od razu.
- Nic, po prostu chciałam porozmawiać. - Wzruszyła ramionami.
- Nie rób ze mnie idioty, przecież wiem, że coś się dzieje.
Pierwsze, co wpadło mi do głowy to chłopak, jeżeli on ją skrzywdził to ja zaraz skrzywdzę jego. Pomimo, że nie byliśmy biologicznym rodzeństwem, nasze relacje wyglądały jak typowy nadopiekuńczy brat z siostrą. Moje podejrzenia potwierdziły się, jednak nie było aż tak źle, jak myślałem. Mieli "kryzys w związku", ostatnio mało się widywali, a jak już to nie rozmawiali zbyt dużo. Chciałem jej jakoś pomóc, jednak Sel uznała, że potrzebowała jedynie się wygadać i nie potrzebuje pomocy.. jeszcze. Gdy miałem już zaprzeczyć, tą szybko zmieniła temat i zaczęła dopytywać o to, co jest między mną, a Mirą. Oczywiście, przed jej bystrym, kobiecym okiem nic się nie ukryje.
- O, Mirana! Chodźmy do niej! - zawołała, a ja odwróciłem się w stronę, którą wskazała.
Mira stała kawałek od akademika i właśnie skończyła rozmawiać przez telefon. Nie wyglądała na zadowoloną, ani szczęśliwą, była przerażona. Ostatni raz wyglądała tak, gdy zobaczyła Bastiana na pokazie, mam nadzieję, że teraz nie jest smutna przez niego.
Podeszliśmy bliżej, a gdy Mirana nas zobaczyła wysiliła się na delikatny uśmiech.
- Coś się stało? - spytałem marszcząc brwi.
- Nie.. ym.. tak. On.. on będzie się tu uczył - wydukała.
- To może lepiej zostawię was samych - odezwała się Selena, zauważając łzy, zbierające się w oczach Miry.
Siostra wzięła ode mnie smycz i udała się z Aronem w stronę drogi. Bez słowa przytuliłem Miranę, nie chciałem, żeby znowu przez niego płakała.
- Jak to będzie się tu uczył? - spytałem cicho.
- Ojciec go tu wysyła..
Miałem cholerną nadzieję, że ten dupek na dobre sobie odpuścił, jednak chyba nie. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby sam zaplanował przyjazd tutaj, chociaż.. po co byłaby mu wtedy scenka z płaczem i to spotkanie?
- Nie przejmuj się, damy sobie radę. Nie pozwolę mu cię skrzywdzić - szepnąłem całując ją w czoło.
Zwlokłem się z łóżka dopiero wtedy, gdy Aron wyraźnie zasygnalizował, że chce iść na spacer. Przyniósł smycz, jednak w momencie, gdy chciałem mu ją odebrać, ten mocniej zacisnął na niej zęby. Nasza szarpanina zakończyła się w momencie, gdy zagrozilem mu, że nigdzie nie pójdziemy. Pies posłusznie położył ją na łóżku, a ja założyłem mu obrożę.
- Nie mam dziś ochoty biegać, poradzisz sobie sam? - zaśmiałem się przypinając smycz.
Aron zaszczekał radośnie, co miałem nadzieję, oznaczało "tak". Zanim zdążyłem założyć buty, po całym pomieszczeniu rozeszło się głośne pukanie, a po chwili w drzwiach ukazała się Selena.
- Cześć, masz chwilę? - spytała.
- Miałem właśnie wyjść z Aronem, możemy iść razem - zaproponowałem - chyba, że wolisz zostać tutaj.
- Możemy się przejść, poczekaj, pójdę się ubrać - powiedziała i zniknęła w korytarzu.
Chyba coś musiało się stać, bo.. rzadko rozmawia ze mną w ten sposób. Teraz dokładnie widać, że potrzebuje rozmowy, zazwyczaj nie przejmowała się tym, czy mam czas, czy nie, po prostu przychodziła i mówiła w czym jest problem. Tylko w momentach, gdy chodziło o coś poważnego, pytała o rozmowę, nie zaczynała jej sama.
Dokończyłam wiązać buty i naciągnąłem na siebie kurtkę. Aron żwawo ruszył przed siebie, a ja co chwila musiałem go spowalniać. Zeszliśmy na dół, gdzie o dziwo czekała już gotowa Selena. Nie odezwała się ani słowem, jedynie uśmiechnęła się delikatnie i wyszła na zewnątrz. Poszedłem w jej ślady i zaraz znaleźliśmy się na chodniku przed akademikiem.
- Co jest? - spytałem od razu.
- Nic, po prostu chciałam porozmawiać. - Wzruszyła ramionami.
- Nie rób ze mnie idioty, przecież wiem, że coś się dzieje.
Pierwsze, co wpadło mi do głowy to chłopak, jeżeli on ją skrzywdził to ja zaraz skrzywdzę jego. Pomimo, że nie byliśmy biologicznym rodzeństwem, nasze relacje wyglądały jak typowy nadopiekuńczy brat z siostrą. Moje podejrzenia potwierdziły się, jednak nie było aż tak źle, jak myślałem. Mieli "kryzys w związku", ostatnio mało się widywali, a jak już to nie rozmawiali zbyt dużo. Chciałem jej jakoś pomóc, jednak Sel uznała, że potrzebowała jedynie się wygadać i nie potrzebuje pomocy.. jeszcze. Gdy miałem już zaprzeczyć, tą szybko zmieniła temat i zaczęła dopytywać o to, co jest między mną, a Mirą. Oczywiście, przed jej bystrym, kobiecym okiem nic się nie ukryje.
- O, Mirana! Chodźmy do niej! - zawołała, a ja odwróciłem się w stronę, którą wskazała.
Mira stała kawałek od akademika i właśnie skończyła rozmawiać przez telefon. Nie wyglądała na zadowoloną, ani szczęśliwą, była przerażona. Ostatni raz wyglądała tak, gdy zobaczyła Bastiana na pokazie, mam nadzieję, że teraz nie jest smutna przez niego.
Podeszliśmy bliżej, a gdy Mirana nas zobaczyła wysiliła się na delikatny uśmiech.
- Coś się stało? - spytałem marszcząc brwi.
- Nie.. ym.. tak. On.. on będzie się tu uczył - wydukała.
- To może lepiej zostawię was samych - odezwała się Selena, zauważając łzy, zbierające się w oczach Miry.
Siostra wzięła ode mnie smycz i udała się z Aronem w stronę drogi. Bez słowa przytuliłem Miranę, nie chciałem, żeby znowu przez niego płakała.
- Jak to będzie się tu uczył? - spytałem cicho.
- Ojciec go tu wysyła..
Miałem cholerną nadzieję, że ten dupek na dobre sobie odpuścił, jednak chyba nie. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby sam zaplanował przyjazd tutaj, chociaż.. po co byłaby mu wtedy scenka z płaczem i to spotkanie?
- Nie przejmuj się, damy sobie radę. Nie pozwolę mu cię skrzywdzić - szepnąłem całując ją w czoło.
Mirana?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz