- bardzo - uśmiechnęłam się dyskretnie chowając za plecami notatki jak dotrzeć do siodlarni i boksu mojego konia - ale łatwo się tutaj zgubić - rozejrzałam się zakłopotana, bo właśnie zdałam sobie sprawę, że nie wiem gdzie jest wyjście.
- ja już pójdę, muszę się jeszcze rozpakować.
- do zobaczenia.
Powoli ruszyłam w stronę dużych drzwi które przypominały wyjście. Otworzyłam je, a moim oczom ukazało się pomieszczenie z paszą.
No cóż, to na pewno będą tamte.
Uchyliłam drzwi, za nimi znajdował się kantorek.
- hm... szukasz wyjścia?
Słysząc głos rozbawionego Luke'a za swoimi plecami podskoczyłam lekko. W tym samym momencie kartka z notatkami wypadła z mojej kieszeni, a nagły przeciąg przemieścił ją prosto pod nogi chłopaka.
Ten podniósł ją i przyjrzał jej się uważnie.
Cholera, chyba nie weźmie mnie za wariatkę...
- tak jak mówiłam, łatwo się zgubić - uśmiechnęłam się niewinnie - przed treningiem całą godzinę zajęło mi znalezienie siodlarni i swojego konia.
- na prawdę? - zaśmiał się.
- dopiero co przyjechałam! - prychnęłam śmiechem - poza tym mam na prawdę kiepską orientację.
- wyjście jest tam - wskazał na średniej wielkości drzwi - nad nimi przybite są podkowy koni, które stąd odeszły. To jedyne takie miejsce i poznasz je właśnie po podkowach.
Gdy Luke mówił, ją notowałam. Na wypadek, gdybym zapomniała...
- bardzo dziękuję - uśmiechnęłam się ciepło - teraz lecę się rozpakować, do zobaczenia! - pchnęłam drzwi, wychodząc na zewnątrz. Chłodne powietrze musnęło moje policzki i rozwiało burzę ciemnych włosów na wszystkie znane mi strony.
Westchnęłam lekko uśmiechając się pod nosem. Na prawdę bardzo mi się tutaj podobało, miałam tylko nadzieję, że poradzę sobie w szkole, a poziom nauczania był bardzo wysoki.
Gdzie jest ten akademik?
Cofnęłam się do samej wyjście i dopiero wtedy przypomniałam sobie które to był budynek. Nie zwlekając wyciągnęłam kartkę i za notowałam jego cechy szczególne.
Czasem wstydziłam się za swoją orientację w terenie i zapamiętywanie położenia poszczególnych miejsc. Mogło to być spowodowane moim ogólnym roztrzepaniem.
Gdy udało mi się dotrzeć do swojego pokoju niemal od razu zabrałam się za rozpakowanie rzeczy. Zaczęłam od pootwierania wszystkich szaf i przetarcia ich z kurzu, następnie starannie poukładałam w nich swoje ubrania. Gdy tylko skończyłam zrzuciłam z siebie brudne po treningu rzeczy i weszłam pod chłodny prysznic.
Odświeżona zawinęłam się w ręcznik i wróciłam do pokoju w poszukiwaniu czegoś do ubrania. Ostatecznie zdecydowałam się na szare rurki z wysokim stanem, czarny top i czarną rozpiętą bluzę. Na nogi wciągnęłam trapery na obcasie.
Zrobiłam lekki makijaż i ułożyłam włosy z zamiarem wyjazdu do miasta, by nieco się rozerwać. Kilkugodzinna podróż, całkiem nowe otoczenie, klimat, czas i całkowita zmiana trybu życia spowodowały, że czułam się starsza conajmniej o kilka lat.
Dlatego trzeba sobie przypomnieć, że wciąż jest się rozwydrzoną, szaloną osiemnastolatką.
Luke?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz