piątek, 14 kwietnia 2017

Od Brooke CD Zaina

Wyszłam z łazienki. I znowu zniknął. Przewróciłam oczami i rozejrzałam się po pokoju. Zain mówił coś o liście. Jednak nigdzie go nie dostrzegłam. W pierwszym momencie nie przeszło mi przez myśl kto mógł być nadawcą listu. Opuściłam pokój i udałam się kilka metrów dalej pod pokój chłopaka. Zapukałam energicznie kilka razy i weszłam do pokoju. Na łóżku siedział Zain i bawił się kopertą w ręku.
- Czegoś szukasz?- odparł
Spojrzałam na biały papier.
- Jak myślisz?- powiedziałam lekko zirytowanym tonem
- Mówiłaś, że mam tego nie robić- powiedział i podniósł się do pozycji siedzącej, wpatrując się we mnie i czekając na moją reakcję
Przewróciłam oczami i wyciągnęłam rękę, tym samym pokazując, że chcę odzyskać co moje. Chłopak jakby na złość, nie chciał oddać mi listu.
- Wiem, że jesteś załamany po porażce, ale mógłbyś mi to oddać- sapnęłam
- Victor Sky- przeczytał powoli
Zamarłam. Na całe szczęście koperta nie została otwarta, a więc kolejny głupkowaty list od ojca nie ujrzy światła dziennego. Jednakże nie mógł on zostać w rękach Zaina. Próbowałam mu go odebrać, ale moje wysiłki szły na marne. Ten chłopak sam się prosi o kłopoty. Nie miałam zamiaru opuszczać tego pokoju póki nie dostanę z powrotem listu.
- Dobrze- zaczęłam- Jak nie masz zamiaru mi go oddać to go podrzyj i wrzuć do śmietnika- powiedziałam obojętnie
Chłopak spojrzał na papier, a potem na mnie z lekkim zdziwieniem.
- Nie chcesz wiedzieć co pisze do ciebie twój ojciec?- spytał
- Skąd wiesz, że ojciec?- spytałam i uniosłam jedną brew do góry
- Mówiłaś, że nie masz rodzeństwa, a więc...- chłopak nie zdążył dokończyć zdania, a list był już w moich rękach
Efekt zaskoczenia.
- A na przyszłość, nie bierz tego co nie twoje- warknęłam i wyszłam z jego pokoju
Weszłam do siebie, a list wylądował na szafce nocnej. Opadłam na łóżko, a obok mnie siadła Everina. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

~***~

I kolejny raz - budzik. Dzisiaj jednak nie miałam problemu ze wstawaniem. Może przez to, że jest piątek i nie trzeba będzie, chociaż przez dwa dni, wstawać i iść do szkoły? Zaścieliłam byle jak łóżko i udałam się do łazienki oraz przebrałam się.

Tikani skubała trawę na pastwisku. Zapewne ktoś z samego rana musiał ją wypuścić. Klacz, ujrzawszy zbliżającą się sylwetkę, podniosła głowę. Oparłam się o białe ogrodzenie i wpatrywałam w Tikani. Miała lekko ubłocone nogi, co mnie akurat nie dziwi. Klacz stała dalej twardo w jednym miejscu i spoglądała w moim kierunku.
 Niespodziewanie usłyszałam za sobą kroki. Odwróciłam wzrok i ujrzałam zbliżającego się w moją stronę Zaina. Odwróciłam głowę i dalej spoglądałam na klacz. Muszę przyznać - zirytował mnie wczoraj, ale oprócz wkurzenia mnie nie miał chyba żadnych ukrytych intencji. Chłopak oparł się o płot obok mnie.
- Jesteś zła?- spytał
- Nie- odpowiedziałam powoli po chwili namysłu- Bardziej wkurzona, ale dzisiaj rano chyba mi przeszło- dodałam
Gdy Tikani zdecydowała się do mnie podejść pogładziłam jej siwy pysk i chrapy, zapięłam linkę do czerwonego, już trochę zużytego kantara.
- Jeśli nie masz zamiaru znowu się spóźnić lepiej będzie jak też pójdziesz do stajni- odparłam gdy klacz opuściła pastwisko i szłyśmy w tamtym kierunku
- Kiedy ja się niby spóźniłem?- powiedział urażony i dogonił mnie
Zaśmiałam się cicho i pokręciłam głową.
Samica szła spokojnie za mną, co jakiś czas odwracając głowę i rozglądając się za czymś godnym uwagi. Przekraczając próg stajni od razu usłyszałam przyjemny dla ucha odgłos kopyt, które szły akurat po twardym jak asfalt podłożu stajni. Zostawiłam Tikani w boksie i poszłam po szczotki i sprzęt. Wyczyściłam dokładnie nogi klaczy oraz resztę jej ciała. Potem jakże ważna część jaką było siodłanie i byłyśmy gotowe na trening ujeżdżeniowy.

Trening jak trening. Miął bez żadnych niespodzianek, a Tikani spisała się świetnie. Od momentu kiedy tutaj zawitałyśmy robiła spore postępy w tej dyscyplinie. Po rozsiodłaniu klaczy udałam się do pokoju i przebrałam w ciuchy do szkoły, spakowałam książki i zeszyty. Na koniec moją uwagę znów przykuł list od ojca, który zostawiłam poprzedniego wieczora na szafce nocnej. Wzięłam do ręki i po chwili namysły - wylądował w koszu. Opuściłam pokój i szybkim krokiem udałam się do szkoły.

Lekcje dłużyły się niemiłosiernie. Czekałam tylko na koniec. Gdy w końcu zadzwonił ostatni dzwonek oznajmiający koniec lekcji, nauczyciel przekazał nam jeszcze informacje, że popołudniowe treningi nie odbędą się. Muszę przyznać - ucieszyłam się i to bardzo. Tikani również będzie w niebo wzięta. Od razu wpadłam na pomysł, że po lekcjach udam się na ujeżdżalnię, która najprawdopodobniej będzie pusta. Kolejny spacerek ze szkoły do akademika i kolejny raz byłam zmuszona przebrać się w ciuchy do jazdy. Jak tak spojrzeć to dzień w dzień wykonujemy cały czas te same, nudne czynności. W ten sposób zatacza się pewnego rodzaju koło. Nie myśląc o tym udałam się do stajni. Wiele koni pasło się na pastwiskach, odpoczywając. Ich właściciele zapewne też robią teraz to samo. Jednak gdybym została w pokoju, zanudziłabym się na śmierć. Nie miałam zamiaru siodłać Tikani. Wyprowadziłam ja ze stajni i zaprowadziłam na ujeżdżalnię. Odpięłam kantar i dałam tym samym klaczy wolność. 
Chwilę pobrykała, a po wyładowaniu części energii podbiegła do mnie zatrzymując się przede mną, a ja ani drgnęłam. Gdy byłam u babci często jeździłam na swoim koniu jedynie na cordeo. Oczywiście było to po tym jak połączyła nas świetna nić porozumienia. Na początku swojej przygody z tym sportem miałam duże opory co odbiło się na zachowaniu konia. Jednak potem doszłyśmy obie do porozumienia. Wsiadłam na klacz i zaczęłam stępować. Tikani była dzisiaj świetnie rozluźniona. Szła żwawym, ale luźnym stepem chcąc więcej. Nie tłumiąc dłużej w klaczy chęci do współpracy dałam jej sygnał do kłusa. Tikani reagowała na wszystkie wysyłane jej sygnały. Zrobiłyśmy kilka ósemek, a potem wjeżdżając na ścianę ruszyłyśmy galopem. Szybki i płynny galop. Będąc po jednej ze stron ujeżdżani drzwi z drugiej strony się otworzyły i zobaczyłam sylwetkę mężczyzny oraz karego konia. Podjeżdżając bliżej, jednocześnie zwalniając miarowo do kłusa, a potem stępa, rozpoznałam w koniu Morrigan, a w chłopaku - Zaina.

Znalezione obrazy dla zapytania cordeo
kurka wodna żadnych fajnych gifów z cordeo nie ma ;--;

Zain?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz