niedziela, 2 kwietnia 2017

Od Naomi do Liama

Po skończonym śniadaniu i krótkiej rozmowie z Liam'em rozeszliśmy się do swoich pokoi.
Przekręciłam kluczyk w zamku i weszłam do słonecznego pomieszczenia. Zgarniając książki i zeszyty z biurka, w ręce wpadł mi stary notatnik, bardziej rysownik w twardej oprawie. Nie wkładałam go do torby gdy pakowałam się na wyjazd tutaj, pomyślałam. Zaciekawiona jego zawartością zajrzałam do zeszytu.
Przerzucając kartki, dopiero do mnie dodarło, co to jest. Trzymałam właśnie w ręce zbiór moich rysunków sprzed sześciu lat! Rozpromieniona przeglądałam szkice. W oko wpadło mi pewne dzieło, przedstawiające rocznego Mefista kłusującego na wybiegu wśród jesiennych drzew. W rogu kartki widniała data - 17.11.2011r. Miesiąc po śmierci mamy, pomyślałam.
Dobrze pamiętam tamte czasy, smutne czasy. Wtedy najwięcej czasu poświęcałam szkicowaniu, aby zająć się czymś i nie myśleć o stracie matki. Najczęstszym obiektem rysowanym przeze mnie był młody Fantastic Dancer, którego portrety znajdowały się na co drugiej kartce w rysowniku.
Natomiast na stronie sąsiadującej z wcześniejszym rysunkiem znajdowało się niedokończone "coś", a mianowicie szkic głowy konia z masakryczną ilością wzorów.
-No to mam zajęcie na nudne lekcje...- mruknęłam pod nosem, przyglądając się rysunkowi.- Zaraz zaczną się lekcje!
Szybko zabrałam potrzebne rzeczy i wpakowałam je do plecaka. Zamknęłam za sobą drzwi i jak poparzona pobiegłam do uczelni.

-Zdążyłam na czas...- pomyślałam, wchodząc do klasy jako ostatnia osoba za resztą.
Gdy szłam na samy koniec rzędu ławek, cały czas czułam na sobie wzrok innych osób. Nie przejmując się paplaniną nauczyciela angielskiego, wyciągnęłam swój rysownik i zaczęłam wypełniać różnego koloru markerami grzywę konia.
Pochłonięta kreatywnym zajęciem nie zauważyłam, że ktoś wszedł do klasy. Dopiero przekonałam się o tym, jak obok mnie usiadł ktoś. Gdy podniosłam głowę, tym ktosiem okazał się oczywiście, Liam.
-Widocznie jesteś skazana na moje towarzystwo- szepnął chłopak. Uśmiechnęłam się lekko na jego słowa.
Po pewnym czasie  wyczułam, że Liam bacznie obserwuje moje poczynania, przez co lekko się dekoncentrowałam. 
Następne lekcje minęły podobnie, lecz Liam zaczął wypytywać mnie o moje dzieła. Milcząc podałam mu notatnik do przejrzenia. Po paru minutach przeglądania oddał mi go z powrotem,nie pytając już o nic do końca trwających lekcji na uczelni.
W drodze do swoich pokoi uzgodniliśmy, że po treningu skoków wybierzemy się na luźną przejażdżkę zamiast na kolejny wycisk na torze crossowym.

**Po obiedzie i treningu**

Na treningu skokowym Fantastic Dancer był bardziej spokojny niż na porannym treningu. Instruktorka skoków, znając historię i temperament  Mefista, pozwoliła mi zrobić rozgrzewkę ogierowi z dala od innych koni. Gdy wyjeżdżałam z parkuru, napotkałam pytające spojrzenie Liama. 
Skoki podziałały na Fantastic'a jak masaż. Chętnie wykonywał wszystkie moje polecenia, ba ,nawet zaskoczył samą panią Stewart i całą grupę, wraz z Liamem. Wszyscy obserwowali z opadającymi szczękami nasz czysty przejazd, z wysoko ustawionymi drągami.

Prosto z parkuru wraz z Liamem skierowaliśmy się stępem drogą za stajnią w stronę polany, z której można było dojechać do miasteczka. Na szerszej drodze jechaliśmy obok siebie, konie stykały się łbami. Puściłam wodze Mefista i usiadłam wygodnie w siodle. Liam również dał wolność swojemu ogierowi, lecz nie taką, jaką ja mogłam dać Dancer'owi. Nie dziwiłabym się po poprzednim incydencie z szalejącym kasztankiem. 
-Liam?- spojrzałam na chłopaka.
-Tak?
-Muszę ci coś ważnego powiedzieć.
-Wal śmiało.- odparł brunet, posyłając mi przyjacielski uśmiech.
-Nie byłam z tobą w pełni szczera w sprawie porannego treningu, na który zaspałeś.- zaczęłam, utkwiwszy wzrok we własne ręce.- Tak naprawdę na ujeżdżeniu było dość...ciekawie. Mefisto nieprzyzwyczajony do tak dużej ilości koni i ludzi, jakby to można powiedzieć, oszalał na rozgrzewce wśród innych. Przestraszony zaczął dębować i skończyło się na tym, że zrzucił mnie z siodła. Instruktorka naskoczyła na mnie, że nie mam palcatu aby okiełznać tak narowistego konia. A ja rozłoszczona naskoczyłam na nią przy wszystkich. Dlatego na uczelni wszyscy patrzą się na mnie jak na wariatkę, jeśli to zauważyłeś.
Nastała grobowa cisza pomiędzy nami, słychać było tylko parskanie koni i stukot kopyt na żwirowej drodze.

Liam????

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz