Słuchałem uważnie Łucji przez cały czas lekko masując swoją dłonią jej plecy. Chciałem by przy mnie czuła, że mimo wszystko ma oparcie w mojej osobie i że nie potępiam jej za to co się wydarzyło w przeszłości. Mimo iż nie przeżyłem nigdy tego co Łucja wiedziałem co musi teraz czuć. Jej dłonie drżały, zapewne z nerwów, więc od razu chwyciłem jej delikatne ręce.
- Lucy, chcę żebyś wiedziała, że nie musisz się mnie obawiać. Rozumiem już teraz skąd w tobie tyle paniki gdy zgubiłaś tę bransoletkę . Dawno temu poznałem pewna dziewczynę, która zmierzała się z podobnymi problemami. Była dla mnie jak siostra. Nigdy nie byłem świadomy tego z czym Ana się zmagała, zrozumiałem wszystko dopiero wtedy, gdy przeczytałem list od niej kierowany do mnie, a kiedy dowiedziałem się, że nikt jej nie widział i nie można jej znaleźć zacząłem żałować, że dowiedziałem się tak późno. Za późno. - Westchnąłem patrząc w oczy dziewczyny. - Nie chowaj niczego w sekrecie, lepiej będziesz się czuła kiedy komuś się wygadasz. Chcę żebyś wiedziała, że nie musisz się mnie bać, ale to twoje życie, a ja jestem w nim małym karaluchem, który popełnia bardzo dużo błędów, aż za dużo.
Uśmiechnąłem się lekko. Spojrzałem na zegar wiszący na ścianie naprzeciwko i mocniej objąłem Łucję przytulając ją do siebie. Od śmierci mojej matki taki uścisk był mi obcy, nie miałem nikogo więcej prócz niej.
- Lucy, nie obraź się, ale wydaje mi się, że powinnaś znaleźć się teraz w swoim pokoju i odpocząć. Zbliża się cisza nocna, a nie chcę żebyś miała problemy. - Spojrzałem jej w oczy. - Odprowadzę cię.
- Dobrze... - Szepnęła tylko do mnie po czym wyszliśmy z mojego pokoju i odprowadziłem dziewczynę aż pod same drzwi do niej.
- Słodkich snów. - Rzuciłem Łucji uśmiech zanim zamknęła drzwi po czym sam wróciłem do siebie.
~~~~
Przez pół nocy nie zmrużyłem oka. Nie miałem pojęcia czy to przez to, że tego dnia tak dużo się działo, czy to wina tych akademickich łóżek, które są tak niewygodne, a będę z nimi musiał spędzić duuuużo czasu. W końcu nie wytrzymałem i zaświeciłem lampkę. Podniosłem się z łóżka i chwyciłem po teczkę oraz metalowy przybornik, który położyłem na stoliku obok fotela. Wyjąłem z teczki czystą kartkę i chwyciłem za najtwardszy ołówek jaki miałem. Bez większych namysłów zacząłem szkicować. Upływie kilku godzin, bynajmniej tak myślę gdyż na zegarze w telefonie była 4 w nocy, skończyłem swoją pracę i podniosłem ją przyglądając się każdemu szczegółowi. Na kartce widniał portret dziewczyny, która obejmowała swoją ręką, na której wisiała drobna bransoletka, głowę gniadego konia o szlachetnym profilu. Uśmiechnąłem się sam do siebie zadowolony z efektów po czym położyłem rysunek na szafce nocnej obok głowy i zgasiłem światło.
~~~~
Otworzyłem oczy przysłaniając je ręką by ochronić się od światła. Było bardzo jasno więc chwyciłem szybko za telefon, na którym widniała godzina 11:32.
- Cholera! Zajęcia. - Mruknąłem do siebie wściekły i uderzyłem pięścią w ścianę. Usiałem na brzegu łóżka i zacząłem myśleć. Doszedłem do wniosku, że nie opłaca mi się iść na dwie godziny zajęć i sobie je dzisiaj odpuszczę. Wyjrzałem przez okno po czym zacząłem zdejmować bandaż ze swojej klatki piersiowej. Następnie ruszyłem w stronę łazienki rzucając krótkie spojrzenie na rysunek, który zdmuchnięty przez wiatr upadł na łóżko. Wszedłem pod prysznic. Przez długi czas rozmyślałem o Łucji, zastanawiało mnie konkretnie to, czy zobaczę ją jeszcze i czy będę miał okazję spędzić z nią czas sam na sam. Z drugiej strony było mi głupio, bo przeze mnie musiała myśleć o tym co kiedyś się wydarzyło, a dobrze wiem, że niektórzy nie lubią rozdrapywać starych ran. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk naciskanej klamki, a następnie cichy trzask zamykanych drzwi.Wyszedłem szybko spod prysznica i owinąłem się ręcznikiem. Zacząłem nasłuchiwać dochodzących odgłosów i otwierając powoli drzwi ujrzałem ciemnowłosą istotę sięgającą po rysunek bacznie go oglądając.
- Lucy? - Zapytałem wyłaniając się z łazienki. Dziewczyna lekko podskoczyła i upuściła kartkę.
- Wybacz, jaa... Drzwi były otwarte... Pukałam, ale nikt nie odpowiadał więc weszłam. - Zaczęła się szybko tłumaczyć lekko rumieniąc.
- Nic się nie stało. - Uśmiechnąłem się lekko, a Łucja zmierzyła mnie wzrokiem od stóp aż po głowę.
- Kto to? - Wskazała palcem na rysunek.
- Zdaje się, że ty z Omegą. - Zaśmiałem się. - Zabawne, miałem w nocy okropną potrzebę narysowania czegoś... Dopiero teraz zrozumiałem, że nieświadomie stworzyłem portret twój i twojej klaczy.
Łucja?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz