-Tylko... Mam jedno pytanie nie związane z tym co teraz usiłujemy wbić Haru do łba. Nazwałeś swojego konia po bohaterach komiksów Marvel'a? - zapytałam.
-Chyba o tym tak wtedy nie myślałem - stwierdził Cole.
Zaskoczyło mnie to, że Hana podeszła do rzeki. Jeden krok i już byłaby zamoczona po pęciny. Zawachała się lecz weszła do rzeki. Nie wystraszyła się tylko zaczęła w niej skakać. Ale lekko bo wiedziała, że nie jest sama w tej zimnej, przeźroczystej cieczy. Po 5 minutach kazałam jej wyjść. Klacz posłuchała, aczkolwiek niechętnie. Zaśmiałam się do niej.
-To teraz nie chcesz z niej wyjść, co? Idziemy jutro rano na basen to sobie 30 minut popływasz, kochana - powiedziałam i pogłaskałam ją po szyi.
Nigdy nie klepałam konia tylko głaskałam. Klepanie tak jak batem to niezbyt dobra forma pochwały wobec pół tonowego zwierzaka, którego darzysz uczuciem.
***
Kiedy rano wstałam, nie za bardzo wiedziałam co sobie ubrać. Był czwartek. Dzień wolny od treningów, ale ja rano chciałam zaprowadzić Haru na basen. No i wypadałoby zabrać do tego Zu, aby pokazać kasztance, że basen tez nie jest taki straszny. W końcu zdecydowałam się na czarną bluzkę z krótkim rękawem i nadrukiem "Passion", a do tego białe spodnie jeździeckie i szarą bluzę z kapturem. Do tego czarną oficerkę. Dalej nie mogłam uwierzyć w to, że tak łatwo szło mi gdy miałam złamaną nogę. No... Może oprócz schodów. Posłaniec nawet nie raczył wstać ze swojego nowego, mięciutkiego legowiska. Nasypałam mu karmę. Niech się naje. Narzuciłam jeszcze czarną puchową (lekką) kurtkę bo dziś spadł śnieg i nie zapowiadało się na poprawę pogody. Po krótkim namyśle założyłam jeszcze szalik. Wolałabym nie być chora na zawody. Wyszłam z pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Przekręciłam klucz w zamku po czym ruszyłam prosto do mojej kochanej Haru. Najpierw muszę wyciągnąć ją, a dopiero potem Zu. Inaczej moja kasztanka będzie zazdrosna no i już nic mi się dziś nie uda z nią zrobić. Ale zaraz zaraz. Ja tu się cieszę na zawody a mam nogę w gipsie... Kiedy one miały być? Za miesiąc? Mi ściągną gips za 2 tygodnie. Ten czas który mi zostanie to będzie za mało na treningi skoku, ujeżdżenia, cross'u i rajdów terenowych. W zamyśleniu podeszłam pod boks Haru.
-Pomóc, ci jakoś? - usłyszałam za sobą głos.
Cole.
-Nie. Chyba nie... - otworzyłam drzwi boksu - Ale dzięki, że pytasz Cole.
<Cola? Heh>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz