Powoli dojechałam do akademii. Wiedziałam że będę od nich inna. Ale trudno. Wysiadłam z samochodu i wypuściłam Catanę. Suczka ochoczo wyskoczyła z auta i pobiegła do przyczepy. Zaśmiałam się i poszłam w jej ślady. Volar powitał mnie miłym parsknięciem. Odziedziczyłam go po kuzynce z Cuby. Ona zmarła w wypadku na torze cross'owym. Ogier delikatnie pacnął mnie pyskiem w rękę.
-Już cię wyciągam z tej przyczepy, najdroższy - uśmiechnęłam się.
On także tęsknił za Esmeraldą Rosales. Wiedział, że smucę się jedynie gdy o niej pomyślę i jestem obok niego. Przypięłam do jego jasno zielonego kantaru, czarno-biały uwiąz w szachownicę. Nadal cieszyłam się, że jeszcze w wakacje zakupiłam nowy sprzęt dla Volara i dla mnie. Pani sekretarka powiadomiła mnie wcześniej o wszystkim co tu zastanę i gdzie to będzie. Tak więc szybkim krokiem ruszyłam do stajni. Odszukałam boks mojego rumaka i go tam wprowadziłam. Wychowywałam się na ranczu. Dlatego czułam się nieswojo wśród angielskich siodeł i przeszkód. Jednak podobno dobrze mi szło w ujeżdżeniu. Tak zawsze powtarzała ciotka Juana (czyt. Huana, hiszpański się kłania) gdy uczyła mnie jazdy w stylu klasycznym. W te wakacje... Rocznicę śmierci jej córki. Obok mnie znalazła się Catana. Z bagażnika samochodu wyjęłam dwie walizki i ruszyłam w stronę gmachu budynku mieszkalnego dla uczniów. Mój pokój był w odcieniach żółci, bieli oraz brązowego. Na ścianach były obrazy przedstwaiające Indian na swoich ślicznych Mustangach. W Walii miałam Mustanga. Ale po 3 latach puściłam go wolno. Nazywał się Desierto.
-Stop. Koniec z przeszłością - powiedziałam na głos.
Catana szczeknęła, jakby na potwierdzenie moich słów. Zaśmiałam się i poczochrałam jej sierść.
***
Wypakowanie się zajęło mi dwie godziny. Byłam wykończona, ale chciałam pojechać na parkur i przekonać się czy na pewno dobrze mi idzie w stylu angielskim. Zwlekłam się z łóżka i pobiegłam do stajni. Szybko osiodłałam Volara w siodło skokowe oraz ogłowie do jazdy klasycznej. Wyprowadziłam go przed stajnię. Nie za bardzo wiedziałam gdzie znajdę parkur, czy halę więc podeszłam do pierwszej spotykanej osoby. A był to... Chyba chłopak. Jednak z tej odległości niewiele widziałam i musiałam podejść bliżej, nadal niepewna płci drugiej osoby.
<Ktoś chętny na zabicie nudy? xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz