poniedziałek, 28 listopada 2016

Od Jacoba do Belli

- Jacob! Wyłaź z tego kibla! - wrzasnęła Ariel. W odpowiedzi tylko się zaśmiałem. O 8 lat młodsza odemnie siostra próbuje wywalić mnie z kibla. No chyba nie.  - Jacob!
Zacząłem nucić piosenkę, coraz głśniej, coraz głośniej. W końcu zacząłem ryczeć, a wtedy nie cierpiąca hałasu 10 - latka poszła załatwić się na dworze.
- Jeden - zero sis! - głośno szpnąłem i poszedłem do swojego pokoju.  Tyle wspomnień...
~~~ 20 minut później ~~~
- Jacob, musisz już jechać. - powoedział mój ojciec. Niezwykłe śmieszny człowiek. Po nim chyba to mam. To znaczy humor. Pożegnałem się i wsiadłem do samochodu. Od Ariel dostałem kopniaka w brzuch, co bardzo mnie rozbawiło. Chwyciłem ją pod pachę i wrzuciłem do fontanny. Zaraz potem szybko wróciłem do auta, żeby mi się nie odpłaciła. Usłyszałem tylko jak wrzasnęła za mną:
- Dwa - jeden dla ciebie!
~~~ W Akademii ~~~
Apollo był już zdenerwowany, co bardzo mi się nie podobało. Potrafił mocno dać w kość w przyczepie. Na szczęście już byliśmy. Odprowadziłem konia do stajni, rozpakowałem się, a gdy szedłem do stajni, wpadła we mnie dziewczyna. Chyba biegła, bo jak się zderzyliśmy, to na mnie upadła.
- Cześć. - powiedziałem z uśmiechem na ustach.



Bella? Sorry, że takie krótkie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz