Już po około 10 minutach wolnym stępem dotarliśmy do potoku. Ja z Avengerem zatrzymaliśmy się przy samym brzegu. Haru z Marą jednak stanęły dalej. Klacz nastawiła uszy lekko zaniepokojona, ale zarazem zdziwiona, że inny koń nie boi się tego strasznego mokrego czegoś - czym była woda.
- Nie podejdzie bliżej- oznajmiła stanowczo Mara
Nie musiała. Myślałem raczej, abym to ja z moim koniem wjechał do wody. Klacz miała się tylko przyglądać.
- Nie musi- powiedziałem i w tym samym momencie Avenger wszedł do wody. Odwróciliśmy się przodem do Haru i Mary. Klacz była wyraźne zdezorientowana. Parsknęła tylko cicho.
Av zaczął przednim kopytem brodzić w wodzie, wyraźnie zadowolony. Wyszedłem z płytkiego strumyka. Nie chciałem aby kasztan stał za długo w ziemnej wodzie. Co jak co, ale mamy późną jesień.
- Po to była nam potrzebny Avenger- powiedziała dziewczyna, składając i łącząc fakty
Mara? Cienkie takie troche wyszło :/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz