sobota, 1 lipca 2017

Od Emma C.D. Eliota

Kiedy opadł mi ręcznik automatycznie kucnęłam aby go złapać i ponownie się nim okręcić.
- To ja... Pójdę się lepiej ubrać - odparłam, wskazując jedną ręką w stronę pokoju.
- Szkoda - odparł pan Frantz, a ja wybuchnęłam krótkim śmiechem.
- Kochanie - westchnęła ciocia Eliota, który wpatrywał się w swój talerz... cały czerwony...
- Muszę przyznać, że takiego męża to można tylko pani pozazdrościć - zachichotałam i zniknęłam we wnętrzu domku. Wyjęłam z walizki spodenki i krótki top, a następnie udałam się pod prysznic. Niby dopiero co wyszłam z wody, ale czułam wewnętrzną potrzebę umycia się. Po jakiś dwudziestu minutach ponownie siedziałam na jednym z leżaków przed domkiem.
- Od razu wygodniej prawda? - zagadnęła mnie pani Helen.
- Właściwie... to przede wszystkim cieplej - zaśmiałyśmy się.
- I bezpieczniej - szepnęła June.
- Junny? - wyciągnęłam do niej ręce, a ona podeszła. Usadziłam ją sobie na kolanach i objęłam.
- Tak? - zapytała.
- Wiesz, moja mama kiedy się bałam opowiadała mi, jak ona sobie radzi ze strachem. Zawsze powtarzała i czasem wciąż mi to powtarza, że to jak z nauką nurkowania. Musisz się nauczyć otwierać oczy, bo inaczej nie zobaczysz, że nie ma się czego bać - odparłam.
- I nie boisz się niczego i kogo?
- Boję... na przykład wysokości - zaśmiałam się.
- Przecież... wzięłaś łóżko na górze - odparł Eliot, który wreszcie na mnie spojrzał.
- A to już sposób mojego brata Marco. Wrzucał mnie na głęboką wodę, ponieważ twierdził, że strach trzeba przełamywać radykalnie. Wyszło mi ze wszystkim... oprócz wysokości - skrzywiłam się, ale po chwili uśmiechnęłam. June patrzyła na mnie jak w obrazek i przytuliła się do mnie. Słodziutka dziewczynka. Po dobrej godzinie rozmowy, wpadłam na ciekawy pomysł.
- Widziałam w pokoju szachy, - zaczęłam, a Eliot podniósł głowę - może mała partyjka?
- Mężczyźni na kobiety - dodała pani Helen.
- Dobrze - odparł chłopak z błyskiem oku.
- Tym razem to ja wygram - uśmiechnęłam się.
- Raczej... znowu ja - odparł. Zmrużyłam oczy, postawiłam June i pobiegłam po szachy. Dawno nie grałam. Dziadek z tego powodu nie byłby zadowolony... Cóż, ale dziadka tam nie było. Nie mógł więc robić mi wyrzutów. Wyszłam przed domek i na stoliku położyłam planszę, a na niej rozstawiłam figury.
- Mam nadzieję, że potrafisz grać - szepnęła mi na ucho ciocia Eliota.
- Spokojnie proszę pani, poradzimy sobie z nimi.
- Uważaj ten chłopak to istny matematyczny geniusz.
- A ja jestem wnuczką mistrza Holandii w szachach. Ja to mam we krwi - puściłam jej oczko. Musiałam przyznać, że nie było prosto. W pewnym momencie poczułam się jak wtedy kiedy miałam cztery lata i zaczynałam naukę gry w szachy. Miałam wrażenie, że ten chłopak ma w głowie tysiące planów, a każdy mój ruch po prostu eliminuje jeden z nich, jednak wszystko prowadzi do jego wygranej... i tak właśnie się skończyło.
- Dzielnie walczyłaś - pogładziła mnie po włosach pani Helen. Chwilę bawiłam się jedną z figurek.
- Nie mogłam nic zrobić mając za rywala takiego mistrza - odparłam, po czym się uśmiechnęłam do Eliota. - Ale dziadek by się ze mnie śmiał... jak zresztą zwykle...
- Często to robił? - zapytał Eliot.
- Non stop, odkąd spadłam z roweru, aż po zapomnienie telefonu, kiedy wyjeżdżałam do Morgan... Dziadek jest zbyt pozytywnie nastawiony do życia, żeby się nie śmiać, a mi to nigdy nie przeszkadzało. 
Chłopak patrzył na mnie ze zdziwieniem. Widziałam, że to dla niego niezwykłe, ale nie potrafiłam inaczej. Tak zostałam wychowana i nauczona w domu, w przeciwieństwie do niego, który otrzymał w dzieciństwie tylko ból.
Kiedy nadszedł wieczór zabraliśmy się ze przygotowanie ogniska. Mężczyźni rozpalali ognisko, June siedziała z boku na pniu drzewa, które pracowało za ławeczkę, a my we dwie próbowałyśmy zaprowadzić porządek z jedzeniem, kocami, kijkami, sprejami na komary i tysiącem innych rzeczy. Właściwie dlaczego najtrudniejsze zadania stoją przed kobietami? Czysta dyskryminacji, chociaż z drugiej strony podobno jesteśmy wielofunkcyjne, co potwierdzałyśmy w tamtym momencie, dwojąc się i trojąc.

Eliot?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz