sobota, 1 lipca 2017

Od Edwarda C.D Maxim

Koń Maxim spłoszył się, widząc węża i zrzucił ją ze swojego grzbietu, po czym uciekł. Przestraszony tą sytuacją, widziałem tylko, jak Maxim wpada do wody. Czym prędzej, zeskoczyłem z konia i wbiegłem do rzeki. Okazało się, że w tamtym miejscu była ona dość głęboka. Wyciągnąłem ją szybko z wody, kładąc ją na brzegu. Na szczęście oddychała, lecz jej oddech był płytki. Na wszelki wypadek, zrobiłem jej sztuczne oddychanie, by wykaszlała wodę z płuc. Odsunąłem się od niej, a ona momentalnie podniosła się do siadu i wypluła wodę znajdującą się w jej płucach. Patrzyłem się na nią, jak ciężko oddycha i próbuje unormować oddech. Gdy już się uspokoiła, rozejrzała się dookoła.
- Gdzie jest Diakon!? - wydarła się.
- Spłoszył się, widząc węża. - odparłem ze spokojem. Dziewczyna zaczęła krzyczeć imię jej konia. Po mniej więcej pięciu minutach Diakon stał już obok Huntera. Odetchnęliśmy z ulgą na widok rumaka Maxim. Pomogłem jej wstać.
- Lepiej będzie, jak pojedziemy na jednym koniu, by Diakon znowu się nie spłoszył. - powiedziałem cicho, a dziewczyna przytaknęła głową. Pomogłem jej wsiąść na Huntera. - Czy może ja pojadę na Diakonie?
- Jak wolisz. - poprawiła się na moim siodle. - Trochę niewygodne to siodło.
- Dlatego, że jest robione pod jeźdźca, czyli mnie. - uśmiechnąłem się lekko i wsiadłem na jej konia. Ruszyliśmy wolno ku wyjścia z lasu. Jechałem blisko Maxim, bo bałem się, że Hunter źle zareaguje na innego jeźdźca. Był niespokojny, gdy Maxim na nim siedziała. Dobrze, że byłem obok, bo kto wie, co by się stało, gdyby wsiadła na niego, kiedy nie ma mnie obok. Nie kłusowaliśmy ani tym bardziej nie galopowaliśmy, bo bałem się o Maxim. Pewnie zostałaby zrzucona przez mojego konia. Gdy wyjechaliśmy z lasu i byliśmy na otwartej łące, zsiadłem z Diakona i podszedłem do Maxim.
- Teraz możesz wracać na swojego konia. - dziewczyna zeskoczyła z Huntera i wsiadła na swojego rumaka. Zrobiłem to samo i zaczęliśmy powoli kłusować. Nasz kłus szybko przemienił się w zaciekły galop. W pewnym momencie Hunter nagle skoczył. Nie byłem na takie coś przygotowany. Nie spadłem z konia, lecz znalazłem się przed siodłem. Chyba każdy wie, o co mi chodzi. Jakimś cudem udało mi się wrócić na siodło. Słyszałem, jak Maxim się śmieje.
- I co w tym takiego śmiesznego? - podjechałem do niej bliżej.
- Wyglądałeś tak śmiesznie. - parsknęła jeszcze głośniejszym śmiechem.
- Dobra, przestań już. - dodałem już poważniej. - Wracajmy, ciemno się robi.
-Racja, wracajmy. - dziewczyna skierowała się w stronę Akademii. Czym prędzej ruszyłem za nią. Jechaliśmy obok siebie w kompletnej ciszy.
- Dziękuję za uratowanie mnie... - powiedziała cicho.
- Nie ma za co, chociaż... Za nagrodę śpisz dzisiaj ze mną. - wyszczerzyłem rząd białych zębów.
- Nie, akurat tego nie zrobię.
- Oj no, przecież nic ci w nocy nie zrobię. - zapewniłem. - Proszę! - zrobiłem słodkie oczka. Teraz tylko niech odpowie "tak".

Maxim?
Powiedz tak!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz