- Daj spokój, znam Flasha, przecież razem go kupowaliśmy. Mimo nie ufności, nie jest złym koniem. Może nieco humorzastym - Rzuciłem w niego kapslem kiedy uśmiechnął się ironicznie.
- Idiota, Flash nie jest humorzasty - oparłem się wygodniej o skórzaną, czarną kanapę. Muszę przyznać, że nie spałem aż do ósmej. O tej godzinie miałem się stawić. Jak dobrze, że dziś sobota! Leżałem tak, w pół mroku przez wschodzące słońce, oraz rolety które dawały efekt, właśnie półmroku.
O równej siódmej rano, zmęczony poszedłem pod prysznic. Wychodząc z łazienki, ubrany w czarny podkoszulek, czerwoną flanelową koszulkę i czarne, poprzecierane na kolanach jeansy zebrałem swoje rzeczy oraz Armora, moje owczarka niemieckiego, długowłosego. Gdy wyszedłem z walizką, oraz torbą podróżną przed dom, z zadowoleniem zauważyłem swoje Subaru. Rozejrzałem się, po czym dopiero pod drzewem zobaczyłem Liama, kręcącego kluczykami od auta, Rzucił mi je, po czym pożegnałem się z nim i zapakowałem swoje rzeczy. Jadąc w kierunku Akademii, miałem mieszane uczucia. Strach i zaciekawienie, adrenalina oraz niepewność. To wszystko mieszało się w moich żyłach z krwią.
Kiedy podjechałem pod Uniwerek, budynek zrobił na mnie wielkie wrażenie. Kiedy zostałem skierowany do pokoju przez portiera, widziałem wiele osób, ludzie śmiali się, kręcili wokół. Widziałem nawet jakąś laskę, która była niesiona na barana przez chłopaka. Kiedy się rozpakowałem, rozejrzałem się dookoła. Było pusto. Bardzo. Jednak, niedługo miało się to zmienić. Szybko wyszedłem z pokoju i akademika, zmierzałem do stajni, chciałem zobaczyć Flasha. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy przed jego boksem stał tłum gapiów. Nie wiedziałem o co chodzi, przecież, koń jak koń, co nie?
Ktoś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz