sobota, 3 grudnia 2016

Od Maxa CD Samanthy


Newton świetnie się spisał. Skakał z gracją i lekkością zostawiając duży zapas za sobą. Te wspaniałe uczucie kiedy skaczesz nad przeszkodą i wydaje ci się, że koń i ty potraficie latać… Wyraźnie wyczuwałem jak ogier aż kipi radością i energią, dlatego nie zwalniałem go, nie pospieszałem, po prostu puściłem. Na końcu toru zatrzymałem się odwracając się do tyłu i poklepałem Newta, który parsknął  z zadowoleniem. Uniosłem wzrok i dostrzegłem nadjeżdżającą Sammy.
Karosz zgrabnie pokonywał każdą przeszkodę wręcz idealnie się wybijając i lądując. Na twarzy dziewczyny malowało się skupienie. Byłem pod wrażeniem poziomu Samanthy oraz umiejętności Filsa. No w sumie, jakby nie patrzeć to w Morgan na próżno szukać słabych jeźdźców.
Samantha i Fils zatrzymali się obok nas. Dziewczyna poklepała z dumą i zadowoleniem karosza, a ten pokiwał łbem.
- Dawno nie byłam na tak świetnym torze - uśmiechnęła się - Tak naprawdę, to we florenckich stajniach nie ma zbyt wiele przestrzeni do treningów crossowych.
Włochy? Podejrzewałem, że dziewczyna musi pochodzić z tamtych stron. Zdradzał ją lekki akcent. Zapytałem ją o to ruszając stępem. Newton zarzucił lekko łbem, a Fils zrównał z nim kroki.
- I tak nie jest zbyt mocny, moja mama była Angielką, dlatego w domu czasami rozmawialiśmy w jej języku. Ty też nie jesteś stąd, prawda? 
- Nowy Jork – odpowiedziałem zauważając lekkie zdziwienie Sammy – Co?
- Zawsze chciałam tam jechać – oznajmiła patrząc mi w oczy - Włochy są niebrzydkie, ale zawsze ciągnęło mnie do dużych miast, tętniących życiem nocą i pełnym obcych ludzi. Wielu ludzi uważa, że lepiej być w gronie bliskich niż wśród nieznajomych, ale czasami to uczucie przytłacza. W ogóle, zmieńmy temat. Gadam od rzeczy...
- Wiesz, to zależy od człowieka. Niektórym to pasuje, ale dla mnie życie w tak dużym mieście przepełnionym sklepami, reklamami i morzem nieznajomych twarzy nie jest szczytem marzeń. – kontynuowałem - Tam nie liczy się jednostka tylko masy. No i nie można trzymać konia w mieszkaniu. – zaśmiałem się
- Racja – Sammy zaśmiała się również, dopiero teraz zauważyłem jaki ma olśniewający uśmiech – Przyspieszamy?
- Yup – zgodziłem się dodając łydek i skracając nieco wodze
Kłusowaliśmy teraz pod łagodnie wznoszący się pagórek. Drzewa porastały tutaj teren znacznie rzadziej odsłaniając daleki horyzont. Spojrzałem w dal dostrzegając  niemalże cały uniwersytet. Był ogromny, nie tylko na mapie. Można było wszystko dokładnie zobaczyć. Zupełnie jak na dłoni. Spojrzałem rozpromieniony w stronę dziewczyny.

Sammy? Wkrada się bw... xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz