piątek, 2 grudnia 2016

Od Maxa CD Samanthy


Dziś było naprawdę spokojnie. Dzień wolny od zajęć, piękna pogoda, aż prosiło się wyruszyć na dłuższą przejażdżkę. Postanowiłem więc sprawdzić, czy Newt na tyle się oswoił z nowym miejscem, bym mógł zacząć jeździć. Wstąpiłem do siodlarni po granatowy uwiąż ogiera. Zdjąłem go z haczyka wiszącego obok skórzanego czarnego siodła i truchtem przebiegłem się na pastwisko. Przystanąłem dopiero przy ogrodzeniu poszukując wzrokiem mojego urwisa. Dostrzegłem go gdy kłusował w moją stronę unosząc wysoko łeb i rżąc na powitanie.
- Hej, kochany. – przywitałem się nie zauważając jakichkolwiek oznak zdenerwowania i nieufności zwierzęcia, oznaczało to, że Newton zaakceptował swój nowy dom
Przeskoczyłem ogrodzenie lądując na miękkiej trawie obok konia. Sięgnąłem lewą ręką po kantar Newta, ale ten odskoczył w bok unikając mojego chwytu.
- Zachciało ci się bawić, co? – zaśmiałem się podkradając się bliżej
Newt zarżał wesoło i odgalopował dalej, drocząc się ze mną. Pomyślałem, że chwilkę się z nim pobawię. Iskierki radości świeciły się w oczach ogiera.
Lekko już zdyszany stwierdziłem, że na dziś koniec. Ogier wciąż nie zamierzał dać zapiąć sobie uwiązu i skakał raz w lewo, a raz w prawo. Na szczęście mam na to sprawdzony sposób. Sięgnąłem do kieszeni czarnej bluzy. Newton zauważając gest natychmiast się zainteresował i podszedł bliżej oczekując przysmaku.
- Najpierw uwiąż – uśmiechnąłem się krzyżując ręce na piersi, koń parsknął i posłusznie dał się złapać – No widzisz.
Podałem ogierowi dwie kostki cukru, poprowadziłem go do bramy, a następnie do jego boksu. Kiedy jednak byliśmy już w stajni zastałem małą niespodziankę. Ktoś nieznajomy stał w boksie Newta. Spojrzałem ponownie na tabliczkę wiszącą na drzwiach. Może się pomyliłem? Jednak czarno na białym napisane było: Newton, Maximilian Watson. To rozwiało moje wątpliwości.
Odchrząknąłem znacząco odwracając uwagę dziewczyny od swojego wierzchowca. Ona odwróciła się szybko.
- Jesteś tu nowa? – zapytałem prosto z mostu, nieznajoma odrobinkę się speszyła
- Um... tak, właśnie przyjechałam. Tak bardzo widać? – uśmiechnęła się odsłaniając białe zęby i biorąc głęboki wdech
Długie jasnokasztanowate włosy dziewczyny spływały falami na ramiona okalając opaloną twarz.  Ubrana w odrobinkę za dużą szarą bluzę z Supermenem wyglądała uroczo. Spojrzenie jej złocistych oczu sprawiło, że zacząłem się denerwować. Czym? Nie miałem pojęcia. Zacząłem miętolić w palcach końcówkę uwiązu nie zdając sobie z tego sprawy.
- Gdybyś nie wprowadziła konia do boksu Newtona, może bym nie zauważył – wypaliłem szczerząc się, a nieznajoma oblała się rumieńcem
- Wybacz, ja po prostu... wydawało mi się, że to odpowiedni boks - przeprosiła i wyprowadziła swojego konia z boksu Newta, ja natomiast wprowadziłem ogiera do środka pytając w międzyczasie o numer jej boksu chcąc pomóc, bo wiedziałem jak trudne potrafią być początki w nowym miejscu
Dziewczyna pokazała mi kartkę, na której widniała cyfra 9. Uśmiechnąłem się i wskazałem na sąsiedni boks. Kiwnęła głową otwierając swój boks i wprowadziła rumaka do środka. Następnie poklepała go szybko po szyi i wyszła na zewnątrz. Zająłem się Newtem. Sięgnąłem do skrzynki ze szczotkami, której oczywiście zapomniałem wziąć ze siodlarni.
- Kurczę, poczekaj tu – mruknąłem do ogiera idąc szybkim krokiem w stronę wyjścia.
Przy drzwiach siodlarni kątem oka dostrzegłem tę samą dziewczynę ze stajni. Wbiegłem do budynku chwytając szczotki tak szybko jak z niej wybiegłem. Chwilę potem znalazłem się ponownie w boksie Newtona. Zabrałem się za porządne szczotkowanie. Nawet nie zauważyłem obecności dziewczyny.
- Cześć, chciałam podziękować za pomoc - wyjrzała z boksu siwka i i podała mi rękę przez kraty - Samantha, jestem.
- Max – uścisnąłem jej delikatną dłoń i uśmiechnąłem się ciepło – A twój wierzchowiec to…
- Fils du Vent – dokończyła uśmiechając się promiennie z dumą poklepując swojego wierzchowca

Sammy? :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz