Już pierwszego dnia musiało mi się przydarzyć coś takiego. Weszłam do swojego pokoju i się rozpakowałam, a także dałam jeść dla Luisa i poszłam wziąć ciepły prysznic. Po nim założyłam czarne spodnie, bluzkę z krótkim rękawem i ciepłą bluzę. Postanowiłam zajrzeć jak minęła podróż dla Kalipso nigdy tak daleko nie jeździła, zazwyczaj tylko na małe zawody, na których byliśmy w okolicy. Założyłam buty i wyszłam z akademii. Czytałam o akademii w internecie, więc trochę wiedziałam gdzie co jest. Konie innych znajdowały się w prywatnej stajni i tam właśnie się udałam. Weszłam do stajni na każdej z boksów była z imieniem konia, zaczęłam szukać swojego i nagle zauważyłam jak głowa Kalipso wygląda zza boksu. Podeszłam do niej i widziałam, że klacz była trochę zestresowana i trochę mnie nie rozpoznawała. Położyłam ręce na głowie klaczy, która szybko oddychała i przytuliłam się do niej. Jej oddech pomału wracał do normalnego stanu. Od razu się przy mnie uspokoiła. Weszłam do jej boksu i zaczęłam ją głaskać nie idąc za jej tyłem, bo mogła się wystraszyć i mnie kopnąć. Pomyślałam, że dobrym pomysłem będzie przejechać się i może wtedy już się całkiem uspokoi. Weszłam do siodlarni i wzięłam siodło uzdę Kalipso, które specjalnie kupiłam przed wyjazdem. Założyłam to na klacz, wsiadłam na nią i wyjechałam ze stajni. Dziś nie chciałam trenować niczego tylko sobie pojeździć. Trenowanie ujeżdżania musiało się odbywać na arenie zwanej czworobokiem. W Hiszpanii nie trenowałam już od tygodnia, ponieważ Kalipso nie była w dobrej formie. Dziś wybrałam się na dużą halę, ponieważ na dworze było trochę zimno. Wjechałam na nią i zobaczyłam chłopaka, który dziś na mnie wpadł, nie byłam z tego zadowolona, ale tez nie miałam zamiaru odpuścić sobie dzisiejszej jazdy. Podjechał do mnie i się zapytał.
- Twój koń?
- Tak. Odpowiedziałam z niechęcią
- Jak się zwie?
- Kalipso.
- Mogę ją pogłaskać? Jest śliczna.
- Lepiej nie.
<Cole? Brak weny :/>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz