piątek, 27 października 2017

Od Isabelle cd. Harry'ego

Rozejrzałam się po pokoju, wzruszając niepewnie ramionami i właściwie nie wiedząc czy chce pokiwać głową, czy też pokręcić w zaprzeczeniu. Co za cholera wredna... Czułam, że się wygada, no nie mogło być inaczej. Wytrzymać by nie mógł, gryzłoby go to jak sumienie gryzie ludzi, gdy źle coś zrobią. Ale ja już się postaram o to żeby przypadkiem nic więcej nie wypaplał.
- O niczym ważnym i godnym uwagi - uśmiechnęłam się, przechylając głowę.
- To nie był głos człowieka bez sensacji - i co ja na to mogę? Teoretycznie mogłabym się przyznać, ale najpierw muszę zrobić jedną rzecz, która mi to stosunkowo ułatwi.
- Ubzdurał sobie coś i tyle - machnęłam ręką i minęłam go, idąc w kierunku okna. Byle by najdalej od świdrującego spojrzenia, wciskającego mi na usta "Nie chcę się przyznawać, ale masz tak cholernie zielone oczy, że muszę".
- Kłopot w tym, że miał rację - odwrócił się, wodząc spojrzeniem za mną. Oparłam się o ścianę, przy której stała niewielka biblioteczka starych książek, które mama zwykła magazynować. Nowości odkładała zawsze na dole, mając do nich dostęp. Te miały służyć jako lektury dla gości na nudne wieczory. Chociaż nie wiem czy nudne, bo to łóżko było tak ogromne...
- Powiem tak, że nie wiem skąd to wymyślił, ale trafił, a ty się zapewne przyznałeś? - to delikatne zwalanie winy, ale chciałam poznać reakcję chłopaka. Zmarszczył brwi i zmierzył mnie spojrzeniem.
- Zaskoczył mnie i tyle... - odpowiedział już ciszej - Ale nie dostał konkretnej odpowiedzi - szybko zaznaczył. Ten pośpiech był tak zabawny, że na mojej twarzy pojawił się automatyczny, szeroki uśmiech - Niall nie dzwoni do ludzi bez sensu - odwróciłam z wolna głowę, powstrzymując się przed roześmianiem. Telefony bez powodu to właśnie specjalność chłopaka, który widocznie ostatnio bardzo się nudził. I wcale nie musiał się starać by wyciągnąć ode mnie najważniejsze informacje. Właśnie... jak już wrócę do Anglii i spotkam gdziekolwiek blondyna, to porozmawiam sobie z nim jak prawdziwy, szanujący przyjaciel. I Charlie mu nie pomoże. Jego krzyk będzie cichy i niesłyszalny... - Jesteś jeszcze? - uniosłam wzrok, oblizując zaciśnięte usta.
- Jasne, zamyśliłam się.
- Wiesz co... ja może do niego zadzwonię i powiem żeby nie wnikał - wyciągnął telefon z kieszeni.
- Nie! - odepchnęłam się od ściany i wyrwałam telefon z jego dłoni, przykładając do piersi. Jego zaskoczenia nie dało się opisać - Znaczy... - jęknęłam, wymachując ręką, w której trzymałam urządzenie do tyłu i do przodu - Ja z nim porozmawiam... a ty idź do mamy i powiedz jej żeby nie szykowała dla nas śniadania - popchnęłam go w kierunku drzwi.
- Ale chyba nie zamierzasz z nim rozmawiać o tym co mi mówił? - stanął w przejściu. Zacisnęłam usta i pokręciłam głową.
- Skądże... - chwyciłam za klamkę - I możesz powiedzieć Nathanielowi, że ma się już szykować, bo jak zejdę to wychodzę i kluczyków od samochodu nie znajdzie. No pa pa pa pa... - pomachałam ręką i zamknęłam drzwi.
No dobrze panie Horanie. Ciekawe co mi będzie miał pan do powiedzenia. Wybrałam jego numer, położyłam się na łóżku i z zadowolonym uśmiechem, czekałam aż odbierze.
N: No i co? Przyznała się? ~ głos chłopaka odezwał się niemal natychmiastowo, oszczędzając jakiegokolwiek przywitania czy czegoś w tym rodzaju. Co za podła menda. Milczałam przez chwilę, czekając na jego reakcję ~ Em, Hazza? ~ usłyszałam już niepewny ton. Tym razem także się uśmiechnęłam, ale już złośliwie.
I: Cześć. Z tej strony Isabelle ~ zapadła głucha cisza, a po niej głośne westchnięcie po drugiej stronie. Niemal czułam jego wahanie w związku z nadchodzącymi myślami czy nie lepiej byłoby się rozłączyć.
N: Nie ładnie tak podszywać się pod mojego przyjaciela... Co to za maniery... ~ ja ci za chwilę zrobię cały wykład o dobrych manierach.
I: Niall, powiem ci coś... albo nie, najpierw zapytam... ~ poprawiłam pozycję, bawiąc się zwisającym kosmykiem jasnobrązowych włosów.
N: Mam lepszy pomysł. Ja się rozłączę, a ty oddasz telefon Harry'emu i już nigdy się nie spotkamy dopóki ci nie przejdzie, co? ~ szósty zmysł. Charlie go zdążyło wyszkolić czy jak?
I: O nie, nie mój drogi. Jak nie ja, to naślę Harry'ego. Wierz mi, mam taką moc. Albo porozmawiam z Charlotte! Właśnie, to jest dobry pomysł. Co o tym myślisz? ~ zaśmialiśmy się jednocześnie, różnica jednak polegała na tym, że jego śmiech był nerwowy, a mój miał wyglądać na jak najbardziej wkurzony.
N: Najgorszy z możliwych ~ odparł poważnie.
I: Jak mi niezmiernie nieprzykro. Powiedz mi, w jakim konkretnym celu chwaliłeś się informacją, którą ci przypadkowo przekazałam? Czy muszę dodawać, że język w buzi, bo ci go utnę?
N: Nie po to go mam by siedzieć cicho, okey? Poza tym, byście za żadne skarby ziemi nie wydali tej informacji ~ fuknął jak Hugo, gdy nie pozwala mu się dotykać przycisków od piekarnika.
I: Wiesz dlaczego? Właśnie dlatego, żeby mądry pan Niall Horan nie wpadł na pomysł oznajmienia całemu światu na Twitterze, że jego przyjaciel w końcu zrobił kolejny krok i pozbył się okropnej czarnowłosej ~ ściszyłam ton głosu. Wbrew pozorom, należałoby zachowywać się tutaj w domu nieco ciszej.
N: A wiesz, że on mi nawet nie wierzy, że się wygadałaś? ~ i bardzo dobrze. Mój komentarz jest tutaj całkowicie zbędny.
I: I być może ma nie wierzyć?
N: Tak nie ładnie.
I: Powiem ci coś. Coś co będzie moją malutką zemstą ~ wyszczerzyłam się.
N: O nie, Isma...
I: O nie, Nail...
N: Pff...
I: Nie powiem ci co planuję na całkiem niedługą przyszłość i się nie dowiesz, gaduło jedna.
N: Tak się nie robi!
I: Robi! I mogę tak robić, a ty się możesz jedynie domyślać. A wiesz co jest najlepsze? Oddam teraz telefon Haroldowi, a ty nie dowiesz się od niego niczego, bo on sam nie wie co szykuję, a jak się dowie to już ci tego za szybko też nie zdradzi.
N: Nie znasz połączenia friend-friend.
I: A ty love-love.
N: Stawiasz miłość ponad przyjaźń?
I: Nie. Droczę się z tobą ~ wzruszyłam ramieniem, słysząc jak mama zaczyna swoje kazanie o jedzeniu śniadania w domu. Oho, pora na uspokojenie tygrysa.
N: Wiedziałem...
I: A teraz się rozłączam i mam nadzieję, że ta krótka rozmowa wyraźnie ci mówi o tym aby nie wspominać o całowaniu, jasne?
N: Jasne. Nie gadać nic...
I: Tak.
N: I gadać wszystko. To na razie. Pa! ~ zanim zdążyłam się odezwać, rozłączył się. Zginie szybciej niż myśli. Dzień kiedy go spotkam w Anglii będzie datą pamiętną. Lepiej żeby sobie dobrze wybrał.
Wstałam i otworzyłam drzwi, od razu schodząc na dół. Mama będąc jeszcze przed sekundą w kuchni, tym razem znalazła się niebezpiecznie blisko mnie. Temat śniadania... ogólnie temat jedzenia oznaczał u mnie spore kazanie, bo mama niezwykle mocno to podkreślała za każdym razem.
- Zanim zaczniesz... - uniosłam ręce do góry w geście przymierza - Zjem na pewno coś na mieście, Harry mnie przypilnuje. Prawda? - chłopak pokiwał głową. Mama jednak podejrzliwie nadal na mnie patrzyła. Nie mam pojęcia o co chodzi, ale minęłam ją delikatnie zdezorientowana. Podeszłam do Hazzy, oddając mu telefon - Idziemy zanim wyczuje jakiś spisek... - wyszeptałam.
- Jaki spisek?
- Nie ważne. Plan zdradzę ci jak już wyjdziemy z domu. A teraz mamy dwie minuty aby ewakuować się stąd i oszczędzić sobie cudowne teksty, sugestie i propozycje mojej rodzinki.
- Chętnie ich posłucham, bo jak na razie ty niczego mi nie mówisz - odparł pretensjonalnie. Zmrużyłam oczy.
- Przecież ci powiem...
- Kiedy? Przez ile będę żył w nieświadomości? A pozwolisz, że spytam o to, dlaczego tak bardzo zależało ci na rozmowie z Niallem? I dowiem się o czym rozmawiał z tobą w nocy?
- Mamo, to my idziemy - pociągnęłam go za sobą, unikając głębszej konwersacji z kobietą - Cicho, za dużo informacji. Ty byś nie zakodował - założyłam buty.
- Ale ty jesteś kobietą...
- To żadne wytłumaczenie - wyszliśmy na zewnątrz - Idziemy najpierw do centrum coś zjeść, bo mama zrobi zapewne wywiad ze mną i to bardzo szczegółowy. A potem pokażę ci bardzo fajne miejsce, które jeśli ci się spodoba wraz z moim pomysłem to załatwię nam pobyt w nim...
- Tylko nie hotel. Mam dość recepcjonistów na cały rok i dłużej - roześmiałam się i pokręciłam głową - Przedstawisz mi swój pomysł zaraz po tym, jak odpowiesz mi na poprzednie pytania. Więc słucham.
- Skąd w tobie dzisiaj tyle charyzmy? - prychnęłam.
- Dobiegam prawdy. Chyba mi się należy? - spojrzałam na niego kątem oka i przewróciłam oczami.
- Ale nie będziesz zły? - pokręcił głową - To dobrze. Idziemy na śniadanie - przyspieszyłam.
- Ale Issy! Ja tutaj oczekuję wyjaśnień! - odwróciłam się, idąc tyłem.
- I je dostaniesz, ale najpierw muszę coś zjeść. No chodź! - westchnął i z szerszym uśmiechem ruszył za mną, niedługo mnie doganiając.
Poszliśmy do najbliższej restauracji w Aberdeen, a wnioskując po tym, że dom ciotki znajdował się na drugim końcu miasta, niedaleko portu, czeka nas długi spacer. Poprawniej, to była bardziej kafejka niż jakaś restauracja, często tu przychodziłam z Gabrielem, gdy mieliśmy lekcje na późniejszą godzinę. Mama wtedy jechała do pracy, Rick też, a ciocia, która wówczas zajmowała się nieraz bliźniakami, nie miała totalnie talentu do robienia śniadania. Potrafiła zepsuć nawet herbatę, przez co jest naprawdę wyjątkową kobietą. Nie wiem w jaki sposób sama się jeszcze nie otruła, być może z tego powodu, że większość z posiłków zamawia i nie dość, że musi podejść jedynie do drzwi i zapłacić to jeszcze podrywa młodych przewoźników. Jednego nawet raz na siłę wepchnęła do domu i poczęstowała twardymi jak skała babeczkami. Potem powiedziała mi przypadkowo, że już nigdy nie przywiózł jej niczego do domu. Jednym słowem... wyjątkowa kobieta.
- Masz śniadanko... - Harry położył naprzeciwko mnie talerzyk z posiłkiem i sam usiadł obok.
- A cukier do herbaty?
- Dodałem wedle życzenia - uśmiechnęłam się delikatnie - Więc teraz mogę spodziewać się wytłumaczenia tego dziwnego poranka?
- Oczywiście - przełknęłam kęs kanapki - Nie do końca byłam szczera. Przypadkowo wygadałam się o tym pocałunku, ale zadzwonił do mnie o drugiej w nocy, po przyjęciu, niby w sprawie poważnego tematu, ale ostatecznie nie zdążył nawet go zacząć... a dzisiaj, że tak powiem dostał delikatny opierdziel - uśmiechnęłam się niewinnie - A co do mojego pomysłu to załatwiłam od Nathaniela klucze do domu ciotki, co równa się niemożliwym, bo Nate podejrzewa, że... no po prostu twierdzi, że ja to ja i tyle w temacie. Wiesz... pomyślałam, że jeśli spodoba ci się pomysł spędzenia tam reszty naszego wolnego zanim wrócimy do szkoły, z dala od mojej cudownej rodzinki i domu, gdzie nie mogę nawet niepostrzeżenie przejść do drugiego pokoju, ci się spodoba to mogę załatwić nam tam chwilowy przystanek. Poza tym, nikt nie wie gdzie to jest. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że Kendall też tego nie wie - uniosłam oczy znad kubka herbaty, ukrywając szczęście spowodowane tą informacją.

Harry?
Oszczędziłam ci kary xd

1789 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz