Uśmiechnęłam się do Eliota i ruchem głowy zachęciłam do podejścia do nas.
- Chodź, Eliot - powoli podszedł, po czym stanął przed nami. - Jak było?
- Dobrze... - odparł trochę przestraszony. - A... o czym rozmawiacie?
- Trochę o szkole... trochę o koniach... - mruknął Lewis. - Takie lekkie tematy.
- Tak, on nadal się mnie trzyma twierdząc, że przy mnie nic mu nie grozi.
- To prawda - odparł Lewis. - Zain wciąż na mnie poluje.
- Oni mawiają cię... do zobaczenia się z nim? Wciąż? - zapytał go Eliot. Podobało mi się, że pytał. To znaczyło, że nie boi się Lewisa. To dobrze. Ten brunet to mistrz czytania z ludzi jak z otwartych książek.
- Tak, ale... - schował twarz w dłonie i przetarł ją. - Ja nie chcę. Po prostu nie.
- Nadal się go boisz? To nie przechodzi... prawda? - Eliot patrzył na mnie, czułam to, ja patrzyłam na Lewisa, a on na ziemię.
- Prawda. Wiem, że jestem silniejszy, ale nadal czuję te wszystkie uderzenia na plecach, twarzy, całym ciele jak na niego patrzę.
- Długo... - nie dokończył pytania Eliot.
- Zajęło mi, zanim zacząłem o tym mówić? Długo to mi zajęło, żebym przestał się jąkać. A od kiedy ludzie chcieli słuchać to mówiłem. Bo nie chcę, żeby ktokolwiek kogo spotkałem został takim jak on... sadystą.
- Ale Lewis - usłyszeliśmy z boku. Obok niego stała Hail.
- O cholera - zanim zdążył się ruszyć, ona siedziała mu na kolanach.
- Cześć jestem Hailey, jego dziewczyna podobno - uśmiechnęła się do Eliota.
- A to Eliot - przedstawił go brunet.
- Cześć... - odparł chłopak.
- Więc Lewis - jej dłonie powędrowały na jego plecy.
- Nie po plecach - jęknął.
- Ale ja kocham twoje blizny.
- Za to kocham ciebie - pocałowali się, a ja się uśmiechnęłam.
- Teraz wam go zabiorę - odparła do nas.
- Szykują się tortury? - pokiwała głową śmiejąc się. - Tak... to cześć. A! Eliot jakbyś chciał pogadać, to mieszkam pod 28, albo znajdziesz mnie jutro w stajni... Cześć - odeszli, przytuleni do siebie. Ładna para.
- Ładna para - powiedział cicho Eliot.
- Mogę sobie wyobrazić ładniejsze - uśmiechnęłam się szeroko do niego. Wskazałam dłonią na ławkę, aby usiadł obok. Niechętnie to zrobił. Bał się, że znowu spróbuję? Niedobrze...
- To... dla ciebie - nagle w jego dłoni pojawiła się stokrotka. Jakie to słodkie... Jakie miłe. Emma, tylko się na niego nie rzucaj.
- Dziękuję - wzięłam ostrożnie kwiat z jego dłoni, aby go nie dotknąć, nie chcę być nachalna. Uśmiechnęłam się szeroko. - To bardzo miło z twojej strony, że o mnie pomyślałeś.
- Dużo myślę... o tobie - spuścił głowę. Zarumienił się chyba, ale nie byłam pewna. Jakie to słodkie.
- A ja o tobie, Eliot - odparłam. - Chcesz może zobaczyć moje rysunki?
Eliot?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz