- Podobno w każdej jest ziarnko prawdy, ale ja tam się na tym nie znam - odparł, po czym upił trochę kawy. - Więc?
- Co więc?
- Jakim magicznym cudem znalazłaś się tutaj? - ponowił pytanie.
- Musiałam przenieść się w środku semestru.
- No, myślałem, że powiesz coś więcej - zaśmiał się
- Nie przepadam za mówieniem o sobie, a to naprawdę nic godnego uwagi.
Nachylił się w moją stronę nad stolikiem i podparł na łokciach tuż przed moim kubkiem latte. Jak ktoś może mieć aż tak jasne oczy?
- A co, jeśli mnie to interesuje? - szepnął, a ja poczułam jego oddech na swoim policzku
- Będziesz musiał obejść się smakiem - zaśmiałam się, odchylając lekko do tyłu, by zwiększyć odległość między nami.
Bliskość zawsze mnie krępowała, ale nie mam jakiejś traumy czy coś...po prostu nikt mnie tej bliskości nie nauczył. A to, czego człowiek się nie nauczy jako dziecko, później przychodzi z trudem lub wcale.
Zrobił obrażoną minę i już chciałam mu jednak powiedzieć, kiedy usłyszałam rżenie konia. Rżenie, które rozpoznam wszędzie. Oboje wstaliśmy i podbiegliśmy do okna. Przed naszymi oczami rozgrywała się ciekawa scena. Dwóch stajennych siłowało się z gniadoszem, który wierzgał na wszystkie strony.
- Wybacz, muszę już iść. Przyjechała moja bestia.
Uniósł z niedowierzaniem brwi i otaksował mnie wzrokiem, jakby nie wierzył, że jestem w stanie zapanować nad tym koniem.
Wybiegłam z pomieszczenia, kierując się w stronę wyjścia. Na szczęście mniej więcej wiedziałam, gdzie mam iść. Gdy wreszcie znalazłam się na zewnątrz, przy Daeronie stał mały tłum ludzi z akademii. Ledwo przepchałam się do przodu, wszyscy patrzyli na mnie jak na wariatkę, kiedy podchodziłam do konia.
-Przepraszam za niego - zwróciłam się do mężczyzny, który ledwo trzymał ogiera. Z ulgą stwierdziłam, że się do mnie uśmiecha - Może mi pan go już przekazać, dość nabroił.
Złapałam konia za uzdę tuż przy pysku, w pierwszym odruchu niemal nie poderwał mnie w górę, ale nasze oczy spotkały się i żar w jego ciemnobrązowych przygasł. Pogładziłam go po nosie, szepcząc co chwilę "Już spokojnie, jestem tu, bądź grzeczny". Wreszcie ruszyliśmy w stronę stajni, odprowadzeni przez wzrok gapiów. Wiedziałam, jak mój rumak lubi się popisywać, wiec trzymałam go mocno i uważałam, by nie nastąpił mi na nogę. Lubi skubany to robić, a miałam na sobie tylko trampki, więc za kolorowo by się to nie skończyło. Gapie mieli na tyle przyzwoitości, by nie iść za nami, więc przez sad szłam całkowicie sama. No, oprócz Daerona.
- Jak ci minęła podróż?
Koń parsknął w odpowiedzi, jakby wiedział, o co mi chodzi. Często tak rozmawialiśmy. Praktycznie od zawsze.
- Myślałem, że tylko ja gadam do zwierząt - usłyszałam za sobą
Nie musiałam się obracać, by wiedzieć, czyj to głos.
- A czy to nie oznaka zaburzeń psychicznych? - zachichotałam
[Dom?C:]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz