Rana wyglądała dużo lepiej niż wczoraj. Wyrzuciłem stare opatrunki do kosza, zdezynfekowalem ranę i nałożyłem nowy bandaż.
- Szybko wrócimy do treningów- odparłem i poklepałem ogiera po szyi
Koń machnął łbem. Wyszedłem z boksu. Przed nim stał zadowolony, biało-czekoladowy pies, wpatrując się we mnie swoimi bursztynowymi oczami. Gdy śnieg wyschnie na jego sierści będzie cały mokry. Zapewne już był.
Wyszedłem ze stajni, zamykając za sibą drzwi. Nie miałem nic do roboty. Rozejrzałem się i na powrót wróciłem do stajni. Postanowiłem zabrać jednego ze stajennych koni w teren. Moją wybranką była Arystokratka. Poszedłem po jej sprzęt. Boks klaczy znajdował się niedaleko boksu Avenger'a i ogier przyglądał się nam z zaciekawieniem. Klaczy przyda się trochę ruchu.
Gdy wyszliśmy na zewnątrz samica była lekko zdziwiona białym puchem. W końcu wczoraj, gdy była na pastwisku, było zielono. No powiedzmy. Wsiadłem na Arystokratkę i ruszyłem stępem w stronę lasu.
Kiedyś tam... Po terenie :')
Była godzina 18. Arystokratka stała już w boksie i zapewne przeżuwała owies. Idąc w stronę stołówki, gdyż troche zgłodniałem po małej przejażdżce, zauwałyłem na ławce przed akademikiem znajomą twarz.
- Nie za ciepło ci?- spytałem sarkastycznie, gdy podszedłem bliżej i lekko się uśmiechnąłem
Angelika?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz