wtorek, 1 sierpnia 2017

Od Hailey cd. Lewisa

Przyjrzałam mu się badawczo, a gdy przeniósł na mnie spojrzenie i zmierzył mnie wzrokiem, uniosłam dłonie do góry w geście obrony.
- Nie. Absolutnie, wszystko mi się podoba - odpowiedziałam, nieco podnosząc swój ton głosu. Uśmiechnął się zadowolony i wrócił spojrzeniem przed siebie - To jeszcze raz, gdzie księciunio trzyma swój kremik? - zamruczałam, obchodząc leżak i nachyliłam się nad nim z uśmiechem?
- W łazience, druga szafka, od lewej. Zrozumiała pani? - uniósł głowę do góry. Prychnęłam, kierując się w stronę klapy na dach. Zeszłam po schodach, weszłam do łazienki i zlustrowałam spojrzeniem całe jej umeblowanie. Była duża, jak większość pomieszczeń w tym domu. Chwila. Która to miała być szafka? Aj, gubię się w takim prostym poleceniu. Standardowo zaczęłam przeszukiwać szafki, w tym samym czasie do łazienki weszła Rossy, przyglądając mi się uważnie.
- Głupio zabrzmi, ale szukam balsamu ochronnego - to miało zabrzmieć w formie pytania. Czułam się nieco nieswojo, nadal nie ogarniając tego wszystkiego tutaj.
- Proszę skarbie - podeszła do szafki i wyciągnęła poszukiwaną rzecz.
- Dziękuję - zawahałam się i popatrzyłam chwilę na balsam - Wolałabym aby pani nie wspominała tego Lewisowi. Bystrzacha, jeszcze stwierdzi, że sobie nie radzę - zobaczyłam jej szczery uśmiech i rozbawioną minę.
- Nie martw się. To pozostanie między nami - puściła mi oczko. Dziwne, bo krem ochronny nie był w drugiej, a w trzeciej szafce. Zamierzałam już iść, jednak zatrzymał mnie głos kobiety - Właściwie... nigdy nie lubiłam się wtrącać, ale nie myślałam, że jako jego przyjaciółka będziecie razem.
- To pani mnie jednak zna? - uśmiechnęłam się zaraz po niej.
- Kojarzę z rozmów - przechyliłam głowę z ciekawością w oczach - Cóż... tak jak mówiłam, ta dwójka bywała tutaj, a ich rozmowy po prostu były zbyt ciekawe by po prostu je ignorować. Mówię ci kochana, można było się pośmiać - oparła się o umywalkę, w tym samym czasie ja trzymałam klamkę od drzwi łazienki.
- Coś o tym wiem... - pokiwałam głową.
- Nie lubiłam patrzeć jak ten chłopak się marnuje, a przy tobie wydaje mi się, że odżył - zmierzyłam ją spojrzeniem. Miała takie przyjemne dla oka rysy twarzy i pomimo swoich nieco zaokrąglonych kształtów, sprawiała wrażenie przemiłej kobiety. Choć z tego co wiem, ma charakterek.
- To było naprawdę dziwne, powiem pani szczerze. Szybkie i wydaje mi się, że trochę niekontrolowane, ale nie mówię, że źle rozegrane - spuściłam spojrzenie, rysując paznokciem po tubce balsamu - Nie chcę mu w żaden sposób zaszkodzić tylko pomóc.
- Wiem i rozumiem. Dlatego już idź, bo się opali zbyt mocno i będzie jak Zain - zachichotała. Podziękowałam jej szczerym uśmiechem i wróciłam na górę.
- A pan to się na pewno orientuje w domciu? - podeszłam do Lewisa i wyciągnęłam w jego stronę rękę.
- A dlaczego miałbym się nie orientować?
- Od dzisiaj szafka numer dwa jest szafką numer trzy - mruknęłam. Spojrzał na mnie krzywo i podniósł kąciki ust, na co odpowiedziałam tym samym - A teraz proszę nie pozwolić mi się spalić - posłałam mu buziaka.
- Tak jest droga pani - wstał, zabrał z mojej dłoni niedużą tubkę. Zdjęłam sukienkę, odkładając ją na oparcie leżaka. Chłopak zgarnął z mojego karku włosy, delikatnie muskając moją skórę opuszkami palców. Po chwili na moich ramionach był już rozprowadzony biały krem - Daj buźkę - pokręciłam głową.
- Nie, twarzy nie - zaśmiałam się.
- Dawaj - wyszczerzył się i pozostawił na moim nosie balsam. Nie cierpię tego uczucia posmarowanej twarzy. Odsunęłam się parę kroków do przodu od niego, zabierając dłonią krem z nosa.
- Ej! - uniosłam na niego spojrzenie - Sam się posmaruj - oddałam mu, na co gwałtownie się cofnął - I nie zaczynaj, bo czuję, że ten krem nie starczy na bitwę.
- Myślę, że tak, bo byś i tak przegrała - mruknął, opadając na swój leżak.
- Oczywiście. Jak zwykle tego pewny - podeszłam, trącając go w ramię aby pochylił się do przodu. Przełożyłam nogę i usiadłam za nim, nakładając na dłoń trochę substancji i przejechał dłonią po jego plecach. Jak zawsze, delikatnie spiął ramiona, a ja mogłam wyczuć ruch jego mięśni - Przecież cię nie podrapię - uśmiechnęłam się, słysząc jego ciche chrząknięcie.
- Rozmawialiśmy o tym - spojrzał na mnie znad ramienia. Na chwilę tylko było mi dane zobaczyć cień jego niebieskich oczu.
- Wiem... - mruknęłam, tym razem zajmując się jego ramionami - Oddałam ci z dwie bluzki - dodałam ściszonym głosem. Wiem, że prosił abym tego nie robiła albo tylko w sytuacji, w której nie będzie już wyjścia, ale... to nie było kwestia współczucia czy litości. Przylgnęłam do jego pleców, krzyżując ręce na jego klatce piersiowej. Stąd był taki piękny widok. Zresztą jak z całego domu. Balkon, okno, nawet z kuchni. Tak, mogę tu być aż do obiadu i dłużej - Nad czym tak myślisz? - zamknęłam oczy.
- Nad niczym ważnym - odchylił głowę w bok.
- Mówiłam, że jest tu pięknie?
- Owszem. Coś tam kiedyś wspominałaś - znowu odwrócił spojrzenie w moim kierunku.
- To mówię to ponownie - westchnęłam z uśmiechem - Chociaż czasem jest tu za gorąco. To właśnie tak zwane piękno bycia Anglikiem. Gdziekolwiek nie pojedziesz, pomijając kraje północne, wszędzie ci gorąco, bo tam pada.
- Narzekasz. Lepszy deszcz niż pół roku zimy - uniósł brew.
- Wnioskując po pogodzie tutaj to w Anglii nie ma lata - zaśmiałam się.
- Wywieźć cię do lasów deszczowych? Tam będziesz miała deszcz codziennie.
- Oj, nie o to mi chodzi - prychnęłam w odpowiedzi - Obudź mnie jakbym nie usłyszała wołania Rossy z powrotem na dół - pocałowałam go w policzek.
- Naprawdę potrafisz spać zarazem się opalając? - zeszłam z jego leżaka i przeszłam na swój, posyłając mu niewinny uśmiech.
- Oczywiście. Nie odczuwa się tego mijającego czasu. Tobie też by się trochę snu przydało, bo mogę się założyć, że pięć godzinek to standard - zmierzyłam go spojrzeniem i oparłam głowę, wypuszczając głośno powietrze z płuc. Nie odpowiedział, ale w duchu czułam, że kiwa delikatnie głową, przyznając się. Jakbym była w stanie przytrzymać go podczas snu nieco dłużej to doleżałby do tej normalnej godziny wstawania. Albo na odwrót, poszedł spać o normalnej porze. Problem w tym, że nie zawsze wiedziałam kiedy śpi, a kiedy udaje.

Lewis?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz