- Jak dla mnie to możesz go sobie wziąć, ale muszę iść na trening.. -mruknąłem od niechcenia, będąc przy tym lekko wkurwiony na wałacha
- Wiesz co.. Rób co chcesz, ale nie licz już na pomoc z mojej strony! -powiedziała dziewczyna i wyszła szybkim krokiem ze stajni.
Ja nie przejmując się tym totalnie, poszedłem na halę, gdzie czekała już instruktorka.
- Dzień dobry. -powiedziała jak zwykle radośnie
- Nie taki dobry -syknąłem
- No dobrze.. Zaczynajmy. Dosiądź Colton'a, a ja Ci go przytrzymam. -powiedziała
Musiałem to zrobić, bo inaczej zdałaby kuratorowi odpowiedni raport. Trening był o wiele ciekawszy niż poprzednio. Nauczyłem się galopu, kolejne treningi będą poświęcone dopracowywaniu go.
Kiedy skończyłem jazdę z trudem zsiadłem z kasztana. Czułem się obolały, już wiedziałem że jutro czekają mnie zakwasy. Uśmiechnąłem się pod nosem i zaprowadziłem konia do boksu. Przypomniałem sobie jak Ariel go rozsiodływał, zrobiłem to tak samo, obmyłem również wędzidło. Byłem ciut dumny ze swoich postępów.
Kiedy wróciłem do pokoju poszedłem pod prysznic. Oczywiście zapomniałem wziąść do łazienki ubrań, a ktoś musiał wybrać właśnie ten moment żeby zapukać. Owinąłem się ręcznikiem w pasie i poszedłem otworzyć. Moje ciało jest pokryte niezliczoną ilością blizn, co z pewnością przeraziło potencjalnego gościa. Otworzyłem drzwi. Zobaczyłem dziewczynę, tę samą co w stajni.
Kiedy mnie ujrzała, szczęka jej opadła, oczy miała wybałuszone. Wyglądała bardzo zabawie.
Po chwili się otrząsnęła i wydukała pytanie
- To Ty jesteś Thomas... Thomas Spencer
- Tak? -powiedziałem
<Hayden?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz