- Zaraz wyjeżdżam- odparła i spojrzała mi w oczy
Równeż popatrzyłem w jej oczy. Brązowe, hipnotyzujące oczy. Pocałowałem dziewczynę namiętnie.
- Kocham cię- powiedziałem przerywając pocałunek
Uśmiechnęła się i tym razem ona mnie pocałowała. Za każdym razem gdy byłem blisko niej albo ją całowałem przechodził mnie przyjemny dreszcz. Za nami parsknął zniecierpliwiony ogier. Przerywając pocałunek spojrzałem na ogiera i razem z dziewczyną zaczęliśmy się śmiać. Czy Av był zazdrosny. Patrzył na nas i czekał na jakąś reakcje.
Zamknąłem tylko boks kasztana.
- Zaraz wracam- powiedziałem do konia
Objąłem Marę ramieniem i wyszliśmy ze stajni.
- Jadę w końcu do Polski. Matka Diego wpadła na ten pomysł- powiedziała Mara- A ty już wiesz co będziesz robił?- spytała i spojrzała na mnie
Szliśmy po żwirowej ścieżce w stronę akademika. Akurat kinęło nas auto mojego ojca. Mara spojrzała na mnie. Wiedziałem doskonale o co jej chodzi.
- Odpuścił sobie. Mówiłem ci, że był przejęty przez ten szpital i tą całą papierkową tobitę związaną z akademią- wytłumaczyłem
Dziewczyna uśmiechnęła się mimowolnie. Otworzyłem drzwi akademika. Mara weszła i tym samym zaczeła szukać swojego kluczyka do pokoju.
- To powiesz mi w końcu co będziesz robił?- dopytywała się Mara
- Posiedzę tu kilka dni, a potem pojadę do znajomego, który mieszka w Londynie- odparłem
Mara włożyła klucz do zamka i przekręciła go. Weszła do pokoju, a ja zaraz za nią. Mara dopakowywała jeszcze kilka rzeczy do walizek, a ja usiadłem na łóżku. Dziewczyna krążyła to tu, to tam. W końcu ustawiła walizkę i dwie mniejsze torby przy drzwiach. Spojrzałem na nią zdumiony.
- Przecież wyjeżdzasz tylko na tydzień- odparłem- Może jeszcze Haru i Cinque też zabierzesz- zaśmiałem i wyszczerzyłem się
- Zabawne- odparła i przewróciła oczami
Mara stała na tyle blisko mnie, że wykorzystałem moment nieuwagi, chwyciłem ją za ręce i pociągnąłem do siebie, na łóżko. W końcu zaczęliśmy się śmiać. Spojrzałem na Marę.
- Jakoś przeżyję- powiedziałem
- Nie wydaje mi się- odparła dumnie Mara
Zbliżyłem się i lekko musnąłem jej usta. Dziewczyna uśmiechnęła się i zaraz odpowiedziała mi głębszym pocałunkiem.
Nagle zadzwonił jej telefon. Mara burknęła pod nosem, niechętnie wstała z łóżka i podeszła do torebki, z której wydobywał się dźwięk jej komórki.
- Yhym... Już idę- odparła i rołączyła się
- Taksówka będzie za chwilę. Diego już czeka- powiedziała mi Mara
Wstałem z wygodnego łóżka nad czym bardzo ubolewałem. Ubraliśmy się. Wziąłem walizkę i jedną z toreb. Mara zamknęła drzwi i wzięła torebkę i druga z toreb. Co one tam pakują do cholery? Wyszliśmy na podjazd, na którym czekał już chłopak. Jednak po taksówce ani śladu. Gdy położyliśmy torby na podjeździe podjechał samochód. Pomogłem im zapakować rzeczy do bagażnika. Diego już wsiadł, a Mara podeszła do mnie. Przytuliłem dziewczynę.
- Baw się dobrze, skarbie- powiedziałem
Mara się uśmiechnęła.
- Ty też- odparła po chwili i wsiadła do auta
*Tydzień/półtora tygodnia później*
Czyściłem akurat Haru. Obok mnie siedział Liam. Klacz oswoiła się już z psami, ale jakby to powiedzieć zostanie to naszą tajemnicą jak to zrobiłem. Wczoraj wróciłem z Londynu i szczerze mówiąc byłem lekko na kacu. Okazało się, że Carol postanowił na zakończenie ferii zrobić imprezę. Nie zabrakło mnie na niej oczywiście. Przewidziałem to i dlatego pistanowiłem pojechać tam pociągiem, a nie autem. Auto stało na parkingu w mieście, ale to nie był problem. Nagle klacz się ożyeiła i parsknęła radośnie. Przez drzwi do stajni weszła Mara. Widząc nas uśmiechnęła się i podeszła do nas.
- Cześć mała- przywitała się z kasztanką
Potem jej wzrok wylądował na mnie. Przytuliłem dziewczynę.
- Tęskniłam- posiedziała- Ale...- zaczeła i uśmiech zszedł jej z twarzy
Spojrzałem na Marę.
- Ej, co się dzieje?- spytałem i spojrzałem w jej brązowe oczy
- Mój ojciec widział nasze wiadomości. Nie wiem jak wogóle telfon dostał się w jego ręce- powiedziała- On tu przyjechał Cole- powiedziała
Kuźwa. Mojego ojca i tak nie było w domu. Pojechał z matką na rechabilitacje.
Wyszliśmy ze stadniny. Poszliśmy pod dom. Przy drzwiach stał wysoki i postawny mężczyzna. Obrócił się w tej chwili gdy dochodziliśmy do niego. Najpierw spojrzał na mnie i od góry do dołu zleciał mnie spojrzeniem.
Potem pojrzałam ponad mnie - czyli stojącą za mną Marę. Zawsze dopisywał mi dobry humor. Dzisiejszy dzień nie był wyjątkiem.
- Dzień dobry. Cole, miło mi- przedstawiłem się i wyciągnąłem rękę do mężczyzny
Mara? Masz co chcialaś x3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz