Po wymianie zdań w końcu udało mi się przekonać Quinn aby pojechała do szpitala. Nadal niezadowolona pozwoliła mi zanieść się do auta. Całe szczęście, że miałem kluczyki w kieszeni. Otwarłem z trudem drzwi i posadziłem Quinlan na przednim siedzeniu uważając na kostkę. W drodze do szpitala w samochodzie panowała napięta cisza. Na miejscu czekaliśmy chyba z ponad godzinę zanim przyjęli Quinn. Kazali mi zostać na korytarzu.
Po badaniu i włożeniu skręconej kostki Quinn w gips
wsiedliśmy ponownie do auta. Dziewczyna zrobiła to już o własnych siłach, a ja
ją tylko asekurowałem, na co reagowała groźnym spojrzeniem. W drodze powrotnej
Quinn wybuchła nagle.
- I po co mnie tam zabierałeś?! Przez to teraz wcisnęli mnie
w jakiś gips i nawet nie wiem kiedy będę mogła jeździć znowu! Wszystko
zepsułeś! – krzyczała
- Słuchaj. – starałem się jej wytłumaczyć zdając się na
wiedzę przyszłego weterynarza – Gdybyś poczekała z tym dłużej byłoby o wiele
gorzej. Kto wie czy w ogóle mogłabyś jeszcze jeździć!
Quinn rzuciła mi tylko wściekłe spojrzenie zdając sobie
sprawę, że mam rację. Byłbym skłonny sądzić, że pomyślała nawet, że to jedyna
mądra rzecz jaką dzisiaj powiedziałem. Kiedy byliśmy już na miejscu pomogłem
jej wysiąść z auta i przejść przez drzwi akademiku.
- Dam radę - warknęła tylko
Quinn? Trochę krótsze, bo muszę już zmykać xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz