niedziela, 4 grudnia 2016

Od Mary C.D. Cole'a

-Ehem. Na pewno. Nie zwalaj winy na konia - powiedziałam ze śmiechem.
Cole udał obrażonego. Zbliżał się Mikołaj. Potem Wigilia. A 26 grudnia - do domu na całe ferie. Będzie mi brakowało Cole'a, Belli, Americi... Wszystkich z MU. Zatrzymałam się i popatrzyłam w niebo. Zaczął padać śnieg, a jeden z płatków spadł mi na nos.
-Pada śnieg. Za niedługo... Opuszczę to miejsce wraz z innymi, a ty tu zostaniesz - westchnęłam.
Chłopak pokiwał głową.
-Wcześniej o tym nie myślałem. Zapomniałem o tym, że w ferie wracacie do swoich domów, i dopiero po 2 tygodniach wracacie - mruknął Cole.
Nie był to wesoły, ani miły temat. On raczej przygnębiał. Dawał do zrozumienia, że nie wszystko trwa wiecznie. Że wszystko ma swój kres. Wiedziałam, że w ferie pojedziemy do Meksyku. Ojciec chciał abyśmy przestali się wstydzić mówić po hiszpańsku. No i miał tam daleką rodzinę. Nie wiedziałam jednak jak potoczą się losy innych przez te dwa tygodnie. Mam nadzieję, że potem sobie o nich opowiemy. Ze śmiechem będziemy wspominać jak płakaliśmy, żeby stąd nie odchodzić nawet na tak krótki czas.
-Jak każdy. W ferie jadę do Meksyku. Masz jakieś plany? - zapytałam przerywając ciszę.
Cole wyrwał się z zamyślenia.

Cole?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz