niedziela, 4 grudnia 2016

Od Jennifer cd Cole'a

Pomachałam chłopakowi i powoli ruszyłam w stronę akademika. Wzięłam klucz i wsadziłam w zamek po czym ostrożnie przekręciłam. Megami skakała radośnie po całym pokoju i nie miała zamiaru zatrzymywać się ani na chwilę. Już niedługo ferie , a więc wszyscy wyjadą do domów, do swoich rodzin.
Ciągle po głowie krążyły mi straszne myśli, że babcia już może nie żyć, że sprzedała gospodarstwo i mieszka u swojej znajomej lub że przebywa w szpitalu.Zestresowana sięgnęłam po telefon i wybrałam numer do babci. Cisza. Dopiero po kilku próbach udało mi się dodzwonić.Nie odebrała jednak sama Renata, lecz jej wnuczka- Penelope. W jej głosie słychać było niepokój. Wymamrotała coś pod nosem i zapytała, kim jestem.
-Nazywam się Jennifer, córka Alice- Oparłam się o parapet.
- Jeśli chciałaś porozmawiać z babcią, to spóźniłaś się.Przed chwilą zabrała ją karetka.-Słysząc te słowa zamarłam.
-Co się stało?- Prawie krzyknęłam do słuchawki.
-Nie tak głośno !-Skarciła mnie rówieśniczka-Zatrzymanie akcji serca-Dodała łamiącym się głosem.
Przełknęłam ślinę
-Zadzwoń, jak dowiesz się o jej stanie, do zobaczenia-Rozłączyłam się.Rzuciłam telefon na łóżko po czym umyłam się, przebrałam w piżamę i nakarmiłam suczkę. Szybko ułożyłam się do snu, starając się zapomnieć o wszystkim. Jednak w ostatniej chwili przypomniałam sobie o babci, co nie dało mi spać.W końcu z zmęczenia zapadłam w błogi sen.Obudziłam się o 5.50. Idealnie. Umyłam zęby ,uczesałam się i sięgnęłam do szafy. Złapałam za koszulkę z długim rękawem, bryczesy i bieliznę. Szybko stałam już ubrana. Spięłam włosy w kucyka i ubrałam sztyblety .Założyłam również czapsy. Gdy wychodziłam z pokoju była już 6.00. Szybko zajęłam się Primą, wyczyściłam ją dokładnie po czym popędziłam do siodlarni.Minęłam się z Cole'm lecz wymieniliśmy tylko kilka słów. Osiodłałam Primę i gdy wyprowadzałam ją ze stajni była dopiero 6.20.Miałam czas na chwilę swobody i rozgrzanie Primy.
Po chwili stępu na czworoboku pojawili się inni uczniowie. Klacz lekko zestresowana towarzystwem innych koni wierzgnęła niezbyt mocno. Westchnęłam i poklepałam ją po szyi.
-Nie stresuj się, za niedługo będziesz w domu- Wywołałam sztuczny uśmiech na swojej twarzy. Po lekcji zaprowadziłam klacz do boksu i udałam się na śniadanie. Zjadłam kanapkę i poszłam na lekcje. Już na pierwszej godzinie nudziłam się niemiłosiernie. Francuski nie był mi obcy , więc połowę lekcji znałam na pamięć. Nareszcie zadzwonił upragniony dzwonek.Spakowałam się i wyszłam z sali.
~~~Po lekcjach ~~~
Wyprowadziłam Primę , osiodłaną i gotową.Za chwilę miał odbyć się trening skokowy z panią Ryby Steward - matką Cole'a. Przyszłam pierwsza, lecz nie cieszyłam się długo samotnością.Po chwili wszyscy byli gotowi do lekcji. Przybyła również pani Ruby. Po krótkim wstępie mogliśmy przejść do treningu.
Pierwsza jechałam ja, kolejno za mną jechały Carmelisa , Quinlan i Americia . Gdy przeszliśmy do galopu, pani kazała mi najechać na kopertę. Prima wykonała idealny skok. Reszcie poszło równie dobrze. Stacjonatę, okser oraz szlaban pokonałyśmy wzorowo. Niestety, gdy próbowałyśmy skoczyć przez mur Prima spłoszyła się zaraz przed przeszkodą , a ja wykonałam lot nad przeszkodą.Szybko podniosłam się z ziemi pokazując, że nic mi nie jest. Poza kilkoma ranami i obtarciami czułam się dobrze.
Po treningu zabrałam Primę do stajni. Spotkałam tam Cole'a. Posłałam mu ciepły  uśmiech i dopiero wtedy dostrzegłam, że na lewym udzie mam dużą, obficie krwawiącą ranę która zaplamiła beżowe bryczesy na szkarłatny kolor.Nie przejęłam się tym jakoś specjalnie. Rozmawiałam chwilę z chłopakiem i zaprosiłam go do swojego pokoju.  Otwarłam drzwi i dostrzegłam Megami szczekającą na telefon. Dzwoniła Penny.
-Halo? No cześć-Uśmiechnęłam się
-No hej, mam bardzo złą wiadomość. Babcia nie żyje- Dziewczyna łkała do telefonu, ale mimo to dało się usłyszeć te drastyczną wieść.
-Żartujesz, tak?-Zapytałam ledwo powstrzymując łzy.
-Nie! - Usłyszeć można było przyciszony głos mojego kuzyna - Pierre'a.
-Dobra, do zobaczenia- Odparłam szybko a gdy już miałam się rozłączyć usłyszałam głos chłopczyka.
-Na ferie przyjedziesz do nas , prawda?-Zapytał z niezwykłym spokojem w glosie, jakby nie zdawał sobie sprawy z tego wszystkiego.
-Może, papa - Wymusiłam na sobie uśmiech i rozłączyłam się. Zapomniałam, że Cole cały czas stoi obok mnie. Najwyraźniej słyszał tą rozmowę, bo patrzył na mnie z współczuciem.Otarłam łzy i usiadłam na łóżku.

<Cole? Wena *o* >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz