poniedziałek, 25 czerwca 2018

Od Daisy cd Zaina

Usiadłam raptownie na łóżku, rozglądając się po otaczającym mnie pomieszczeniu. W pierwszym momencie ogarnęło mnie przerażenie, ponieważ nie miałam pojęcia gdzie się znajdowałam. Po skórze mojego ramienia dmuchnął zimny powiew, który niemal od razu spowodował pojawienie się u mnie "gęsiej skórki". Było to jeszcze dziwniejsze, ponieważ nigdy nie zostawiałam choćby rozszczelnionego okna na noc. Można powiedzieć wręcz, że byłam typowym zmarzluchem. Usłyszałam czyjś oddech, co spowodowało u mnie nieprzyjemny dreszcz. Zerknęłam na łóżko obok mnie. Leżała tam wysoka postać, którą rozpoznałam dopiero, kiedy księżyc wyszedł zza nocnych chmur i rozświetlił pomieszczenie. Obok mnie leżał Zain. W tamtym momencie bardzo szybko wróciły do mnie wspomnienia wieczora. Wyprawa po kawę to jeden z najgłupszych pomysłów, na które kiedykolwiek się zgodziłam, szczególnie przy moim uczucie dyskomfortu w ciemnych przestrzeniach. Nie można było powiedzieć, że bałam się ich, po prostu nie czułam się w nich pewnie. Jednak obecność Zaina obok mnie trzeba było przyznać, że mi pomagała. Westchnęłam powoli zdając sobie sprawę jak wielki wpływ na mnie ma ten chłopak. Przecież otworzyłam się przed nim jakby był co najmniej moją rodziną lub kimś dla mnie tak bliskim, jak był Dylan. To coś niezwykłego i miałam tylko nadzieję, że mimo wszystko, jakby się nasza dalsza znajomość z Zainem nie potoczyła, on mnie nie rozczaruje, nie zostawi na pastwę losu i pożarcie ludziom. Czy ja właśnie powiedziałam w moich myślach, że Dylan mnie zostawił nie zważając na to wszystko? Co się ze mną dzieje? Chyba już w tym momencie spędzałam za dużo czasu z tym chłopakiem obok mnie, który teraz leżał taki spokojniutki, że aż słodziutki. Wydawało się to praktycznie niemożliwe, że taka energiczna, pełna życia i znajdująca się w ciągłym ruchu osoba, mogła tak spokojnie spać. Nawet usta miał zamknięte, więc właściwie nie wydawał z siebie żadnego dźwięku. Wyglądał niczym kamienna figura, zresztą spod bardzo dobrego dłuta. Jego usta, wyraźne kości policzkowe, harmonijne ciało tworzyły piękną istotę. Najdelikatniej jak potrafiłam przysunęłam się do niego i okryłam kocem, który musiał mi dać wcześniej. Nie było opcji, żebym  wtedy szyła z tego pokoju, ponieważ za bardzo się bałam. Z tego powodu właśnie pomyślałam, że warto chociaż podzielić się z nim kocem. Wtuliłam się w jego ciepły bok, a on poruszył się, mamrocząc coś pod nosem.
- Ciii, wszystko dobrze, śpij – pogładziłam go dłonią po torsie, on mruknął tylko coś, co chyba oznaczało ”mhm” i ponownie odpłynął w krainę snu.

Rano obudziły mnie głosy zza drzwi, trochę przytłumione, jednak na tyle głośne, że wybrnęłam z mojego jak zwykle płytkiego snu. Przeciągnęłam się, usiadłszy na łóżku. Sięgnęłam po telefon chłopaka, ponieważ tylko jego zauważyłam i sprawdziłam godzinę. Było dosyć późno jak na godzinę, kiedy wstaję na zajęcia, jednak tragedii nie było. Odłożyłam urządzenie, po czym przetarłam oczy i wstałam. Wyrwałam z tyłu mojego zeszytu kartkę i napisałam na niej krótką wiadomość, że poszłam do siebie, mam jego bluzę i buty oraz, że wrócę. Wtedy zebrałam moje książki i skierowałam się do wyjścia. Za drzwiami, ktoś czekał i prawie uderzyłam tę osobę drzwiami. Przed moimi oczami stanął jedyny i niepowtarzalny Harry. Spojrzał kilkakrotnie to na mnie, to na drzwi, sprawdził również kilka razy numer, jaki widniał na drzwiach, a ja czekałam cichutko jak owieczka aż coś powie.
- Nie spodziewałem się dzisiaj i tutaj takiego widoku – przyznał widocznie zdziwiony, jak nie zszokowany. Zaśmiałam się cicho, żeby nie zwrócić na siebie uwagi innych, szczególnie w tym miejscu.
- Ja ciebie też się tutaj nie spodziewałam, więc jesteśmy kwita – poklepałam go po ramieniu, po czym się odwróciłam i zaczęłam iść do siebie. – A i miłego dnia Harry!
- Miłego Daisy…
W podskokach wróciłam do siebie. Musiałam przyznać, że byłam dziwnie wyspana. Wygodne łóżko miał ten Zain. Tutaj wkrada nam się słynne przysłowie, że zawsze lepiej jest tam, gdzie nas nie ma. Może i była to prawda, jednak w tamtym momencie nie skupiałam się nad tym na tyle, żeby się nad tym głębiej zastanowić, a nie daj Boże dojść jeszcze do jakichś wniosków. Szybciutko wybrałam sobie świeże ubrania, a przed jego założeniem wskoczyłam pod prysznic, przerażona tym, że usnęłam wczoraj przed wzięciem go, co było dla mnie nieco ohydne. Musiałam to złożyć na konto zmęczenia, jednak nadal nie mogłam uwierzyć w to, że to zrobiłam. Niedługo po uporządkowaniu swojego ciała i ogólnie rzecz biorąc wyglądu, ponownie opuściłam mój pokój, ponownie kierując się do miejsca, gdzie spędziłam noc, jakkolwiek źle by to nie brzmiało. Zapukałam tam, jednak odpowiedziała mi cisza. Zrobiłam to ponownie, zarabiając kilka nieprzychylnych spojrzeń na korytarzu, jednak ja w odpowiedzi wlepiłam wzrok w liczbę wiszącą na drzwiach. Zapukałam ponownie i otworzył mi Harry.
- Ty… - przymrużyłam oczy.
- Ja… - mruknął niepewnie.
- Ty…
- Ja…
- Ty?
- Cóż... Ktoś musiał go obudzić i ciesz się, że to nie byłaś ty. Zapraszam – wpuścił mnie do środka. Skłoniłam mu się w przejściu i zachichotałam. Podeszłam do szafy, gdzie odwiesiłam pożyczony wczoraj sweter.  Po tym podeszłam do łóżka, które było już puste i usiadłam na nim. Zapadła na sekundę cisza, podczas której usłyszałam dźwięk prysznica z łazienki. – A te śliczniutkie buciki na twoich stópkach? – stojący przede mną chłopak uniósł brew. Zrobiłam smutną minę.
- Śliczniutkie są.
- Ja wiem – pokiwał głową.
- Za śliczniutkie, żeby oddać – westchnęłam, a on się uśmiechnął pod nosem.
- Tak się jednej malutkiej istotce spodobały? – zachichotał.
- Nie tylko buciki się tak bardzo spodobały… Zdecydowanie nie tylko buciki, jednak malutka istotka wie, że nie wszystko może zatrzymać i część musi koniecznie oddać.
- O mój Boże… Boję się pytać, co się tutaj wczoraj stało – pokręcił głową.
- Chcesz ze szczegółami czy bez? – zapytałam ledwo powstrzymując śmiech.
- Bez…
- Myślę, że ty byłbyś lepszy – przerwałam mu, a wtedy przez drzwi do łazienki wparował do pokoju Zain, z ręcznikiem zawieszonym wokół bioder.
- No chyba się przesłyszałem! – krzyknął, a ja wybuchnę łam niekontrolowanym śmiechem.
- Mimo wszystko cieszę się, że zdecydowałeś się na wyjście z ręcznikiem – odparł Harry, a wtedy Zain dołączył do mnie w śmiechu.
- Nie no wypaczamy tego biednego chłopaka – westchnął w końcu Zain.
- Racja – pokiwałam głową. – Więc bez szczegółów to będzie wyglądało tak, że uczyliśmy się, ponieważ dzisiaj mam pisać pewien egzamin, a później mimo starań Zaina w postaci zrobienia mi kawy, usnęłam.
- A ja nie chciałem jej budzić, więc spała tutaj – dodał brunet, a ja potwierdziłam kiwnięciem.
- Ubieraj się i idziemy jeść! Jestem głodna, a to mój wielki dzień, muszę się najeść! – zerwałam się z miejsca po chwili delikatnie skacząc w miejscu i klaszcząc w dłonie.

Zain?
Przepraszam, jednak teraz mogą być nieco krótsze opowiadania, rozumiesz...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz