- Ciii, wszystko dobrze, śpij – pogładziłam go dłonią po torsie, on mruknął tylko coś, co chyba oznaczało ”mhm” i ponownie odpłynął w krainę snu.
Rano obudziły mnie głosy zza drzwi, trochę przytłumione, jednak na tyle głośne, że wybrnęłam z mojego jak zwykle płytkiego snu. Przeciągnęłam się, usiadłszy na łóżku. Sięgnęłam po telefon chłopaka, ponieważ tylko jego zauważyłam i sprawdziłam godzinę. Było dosyć późno jak na godzinę, kiedy wstaję na zajęcia, jednak tragedii nie było. Odłożyłam urządzenie, po czym przetarłam oczy i wstałam. Wyrwałam z tyłu mojego zeszytu kartkę i napisałam na niej krótką wiadomość, że poszłam do siebie, mam jego bluzę i buty oraz, że wrócę. Wtedy zebrałam moje książki i skierowałam się do wyjścia. Za drzwiami, ktoś czekał i prawie uderzyłam tę osobę drzwiami. Przed moimi oczami stanął jedyny i niepowtarzalny Harry. Spojrzał kilkakrotnie to na mnie, to na drzwi, sprawdził również kilka razy numer, jaki widniał na drzwiach, a ja czekałam cichutko jak owieczka aż coś powie.
- Nie spodziewałem się dzisiaj i tutaj takiego widoku – przyznał widocznie zdziwiony, jak nie zszokowany. Zaśmiałam się cicho, żeby nie zwrócić na siebie uwagi innych, szczególnie w tym miejscu.
- Ja ciebie też się tutaj nie spodziewałam, więc jesteśmy kwita – poklepałam go po ramieniu, po czym się odwróciłam i zaczęłam iść do siebie. – A i miłego dnia Harry!
- Miłego Daisy…
W podskokach wróciłam do siebie. Musiałam przyznać, że byłam dziwnie wyspana. Wygodne łóżko miał ten Zain. Tutaj wkrada nam się słynne przysłowie, że zawsze lepiej jest tam, gdzie nas nie ma. Może i była to prawda, jednak w tamtym momencie nie skupiałam się nad tym na tyle, żeby się nad tym głębiej zastanowić, a nie daj Boże dojść jeszcze do jakichś wniosków. Szybciutko wybrałam sobie świeże ubrania, a przed jego założeniem wskoczyłam pod prysznic, przerażona tym, że usnęłam wczoraj przed wzięciem go, co było dla mnie nieco ohydne. Musiałam to złożyć na konto zmęczenia, jednak nadal nie mogłam uwierzyć w to, że to zrobiłam. Niedługo po uporządkowaniu swojego ciała i ogólnie rzecz biorąc wyglądu, ponownie opuściłam mój pokój, ponownie kierując się do miejsca, gdzie spędziłam noc, jakkolwiek źle by to nie brzmiało. Zapukałam tam, jednak odpowiedziała mi cisza. Zrobiłam to ponownie, zarabiając kilka nieprzychylnych spojrzeń na korytarzu, jednak ja w odpowiedzi wlepiłam wzrok w liczbę wiszącą na drzwiach. Zapukałam ponownie i otworzył mi Harry.
- Ty… - przymrużyłam oczy.
- Ja… - mruknął niepewnie.
- Ty…
- Ja…
- Ty?
- Cóż... Ktoś musiał go obudzić i ciesz się, że to nie byłaś ty. Zapraszam – wpuścił mnie do środka. Skłoniłam mu się w przejściu i zachichotałam. Podeszłam do szafy, gdzie odwiesiłam pożyczony wczoraj sweter. Po tym podeszłam do łóżka, które było już puste i usiadłam na nim. Zapadła na sekundę cisza, podczas której usłyszałam dźwięk prysznica z łazienki. – A te śliczniutkie buciki na twoich stópkach? – stojący przede mną chłopak uniósł brew. Zrobiłam smutną minę.
- Śliczniutkie są.
- Ja wiem – pokiwał głową.
- Za śliczniutkie, żeby oddać – westchnęłam, a on się uśmiechnął pod nosem.
- Tak się jednej malutkiej istotce spodobały? – zachichotał.
- Nie tylko buciki się tak bardzo spodobały… Zdecydowanie nie tylko buciki, jednak malutka istotka wie, że nie wszystko może zatrzymać i część musi koniecznie oddać.
- O mój Boże… Boję się pytać, co się tutaj wczoraj stało – pokręcił głową.
- Chcesz ze szczegółami czy bez? – zapytałam ledwo powstrzymując śmiech.
- Bez…
- Myślę, że ty byłbyś lepszy – przerwałam mu, a wtedy przez drzwi do łazienki wparował do pokoju Zain, z ręcznikiem zawieszonym wokół bioder.
- No chyba się przesłyszałem! – krzyknął, a ja wybuchnę łam niekontrolowanym śmiechem.
- Mimo wszystko cieszę się, że zdecydowałeś się na wyjście z ręcznikiem – odparł Harry, a wtedy Zain dołączył do mnie w śmiechu.
- Nie no wypaczamy tego biednego chłopaka – westchnął w końcu Zain.
- Racja – pokiwałam głową. – Więc bez szczegółów to będzie wyglądało tak, że uczyliśmy się, ponieważ dzisiaj mam pisać pewien egzamin, a później mimo starań Zaina w postaci zrobienia mi kawy, usnęłam.
- A ja nie chciałem jej budzić, więc spała tutaj – dodał brunet, a ja potwierdziłam kiwnięciem.
- Ubieraj się i idziemy jeść! Jestem głodna, a to mój wielki dzień, muszę się najeść! – zerwałam się z miejsca po chwili delikatnie skacząc w miejscu i klaszcząc w dłonie.
Zain?
Przepraszam, jednak teraz mogą być nieco krótsze opowiadania, rozumiesz...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz