Czy wspominałem już ,że nienawidzę swojego życia? Nie ? No to nienawidzę, spędzałem dzień w szpitalu gdzie całe gówno postanowiło się wylać na moją osobę strumieniem otwartej studzienki kanalizacyjnej która była czynna ale zatkana od paru lat. I to wszystko zalało mnie, moją rodzinę i wszystko co posiadałem raczej wydawało mi się ,ze posiadam. No i teraz jebało a ja nie chciałem sprzątać. Taką metaforą mogę idealnie opisać moje aktualnie istnienie. Kiedy pokój opuścił ostatni wizytant który najwyraźniej postanowił dać mi nauczkę za słowa które kierowałem do ojca, czy ludzie nie mają tak samo pojebanego stosunku z rodzicami jak ja? Westchnąłem zamykając oczy i starając się odwrócić swoją uwagę od stałego pikania aparatu który nie wiadomo po co oznajmiał mi każde bicie mojego serca. Jak bym nie był świadom ,że żyję. Warknąłem cicho słysząc jakieś hałasy i nakryłem głowę poduszką. Jeszcze lepiej. Po chwili udało mi się usnąć. Nie potrafię stwierdzić czy sen był jakoś specjalnie powiązany z moją osobą , ale śniły mi się kaczki i gęsi, takie białe. Biegały po jakimś polu i kwakały po swojemu. Ogólnie cały sen miał raczej białą kolorystykę, białe kaczko gęsi, białe chmurki, i wtedy wchodzę ja cały na biało.. Obudziłem się i.. Czemu on jest w moim pokoju i czemu leży na szpitalnym łóżku zaraz co? Podniosłem się na łokciach i zmrużyłem oczy.
- Co do...? - wysyczałem.
- A tak sobie przyszedłem poleżeć, bo wiesz, przecież nie mam nic do
roboty -
- To poszukaj innego miejsca do opalania się, bo ta plaża jest już zajęta.
- Nie sądzę, aby było cię stać na rezerwację
- Zapewniam cię, że mógłbym kupić cały twój dom razem z tobą i twoją rodziną.
- Widać, że jesteś pusty. Nawet ludzkie życie i rodzina nie mają dla ciebie znaczenia, skoro sądzisz, że możesz ich kupić.
-Znaczą tyle ile zostały nauczone że znaczą -Mruknąłem ale to bardziej do samego siebie. Nie odzywaliśmy się już do siebie do momentu kiedy w pokoju pojawił się doktor.
-Yuu, Oli.. Mam dla was dobre wieści, ciebie Oli możemy wypuścić dzisiaj tylko musisz przyjechać za tydzień na kontrolę a ty Yuu, maksymalnie dwa dni i jesteś wolny. Lekarz pokręcił się obok mnie i wyciągnął mi wenflon z dłoni. Syknąłem widząc ślad po igle i siniaka dookoła.
Dwa dni bez tego idioty? Błogosławiona ręka boga i jego dzieło. Westchnąłem pod nosem.
-Jedź windą, polecam -Sarknął nagle mój osobisty wróg nr.1.
- Rozumiem ze to wina twojego upadku? No cóż, powinieneś chyba przywyknąć, upadki to chyba twoja mocna strona? -Uśmiechnąłem się złośliwie i podniosłem powoli z materaca szpitalnego. Złapałem torbę z ubraniami którą przywieźli mi z akademii i ruszyłem spokojnie do drzwi nie odwracając się w kierunku osobnika który aktualnie milczał. Dopiero po dotarciu do toalety zorientowałem się ,ze świeciłem tyłkiem przez ten cały czas bo miałem na sobie szpitalną koszulę..
<Yuu?>
Brawo, brawo 😂
OdpowiedzUsuń