Uniosłem brwi. Co?
-Nie mam zamiaru sobie obijać jajek dla twojego udowodnienia więzi -Złapałem czaprak z siodła i narzuciłem koniu na grzbiet. Mulatka wydała z siebie blisko nie określony dźwięk.
-No spokojnie, sam czaprak, jednak chcę mieć kiedyś dzieci -Westchnąłem i zdjąłem Zotiemu kantar, praca z nim na luzie była mi już znała, dobrze nam szło więc nie widziałem co tam fanatyczka chciała mi udowodnić. Założyłem mu na szyję linkę i ruszyłem w kierunku zakrytej stajni, jednak dzisiaj pogoda dawała się we znaki, wiało i trochę padało . Zamira szybko znalazła się za mną, prowadziła swoją pokrakę na kantarze .
-A kantar gdzie masz?
-Po co.. Nie potrzebny do dobrej pracy, to jednak tylko pomoc co ? -Puściłem jej oczko. Nie miałem zamiaru dać jej wygrać, była koniareczką która wierzyła w miłość koni , które nie mają czegoś takiego jak uczucia wyższe.. Wskoczyłem na konia i spokojnie rozpocząłem rozgrzewkę, miał rozluźnioną szyję ale wyraźnie skupiał się na poleceniach. Po paru woltach za kłusowałem i pokonałem leżący drążek. Dziewczyna za to aktualnie kazała koniu robić jakieś ukłony, głupooota. Czułem że jednak się nie dogadamy w kwestii koni. Tak poza tym była nawet spoko? Rozmawiała ze mną więc nie miałem na co narzekać. Zoti uginał się pod łydkami i plastycznie zakręcał kiedy tylko czuł sygnał.
-Jak tam? Widzę ,że twoja wspaniała więź cię daleko zaprowadziła -Podjechałem do mulatki która aktualnie siedziała już na grzbiecie konia i klepała go po szyji.
-Musi rozumieć co od niej chcę
-To jej to pokaż a nie tłumacz nie rozumie cię i tak i tak -Prychnąłem.
-Rozumie.
-Właśnie widzę.. Zoti zatrzymanie ! -Powiedziałem głośno ale pchnąłem biodrami do galopu. Oczywiście pięknie zagalopował i pilnował się okręgu który mu wyznaczałem. Skróciłem koło i ruszyłem na dziewczynę. Parę kroków przed nią skręciłem łyski i koń odskoczył w bok zmieniając kierunek. Przeszedłem do kłusa i stępu.
-Tak bardzo rozumie słowa i emocje prawda? To maszyna ja jestem jej umysłem, nie potrzebna jest więź z maszyną -Przejechałem palcami po jego krótkiej grzywie i posłałem dziewczynie któa aktualnie była naburmuszona szeroki uśmiech.
-Nie rozumiesz tej więzi!
-Nie ma czego rozumieć.. Kit i tyle. Już pobawiłaś się na koniku? Możemy iść? -Poklepałem konia i zeskoczyłem na ziemię.
-Nie, moja kolej.. Zobaczysz co potrafimy!
-Zapewne...
Patrzyłem jak dziewczyna marszczy brwi i zaczyna pracę z klaczą na kole, szło jej dobrze, kobyła posłusznie reagowała na to co jej kazano robić. Postanowiła jednak skoczyć przez jeden krzyżak i w momencie w którym już na niego najechała do pomieszczenia wpadł mały piesek i głośno ujadając ruszył do ataku. Klacz uskoczyła a dziewczyna została na przeszkodzie.. Podbiegłem do niej i pomogłem wstać.
-Ok? -Uśmiechnąłem się ponownie, zwiesiła wzrok i pokiwała głową.
-Rozumiem twoje przekonania Zamira .. Uważam je po prostu za blednę, nie zabraniam ci jednak w nie wierzyć tak samo bywa z religią, tak długo jak mi nie zaczynają pieprzyć o wielkim Bogu to jest okay.. -Uniosłem jej brodę palcami i czekałem na odpowiedź.
-Rozumiem.. Jesteś .. Dziwny -Wymamrotała i odeszła do klaczy która aktualnie obwąchiwała się z Zotim.
-To wałach więc do niczego nie dojdzie -Burknąłem widząc nieudane zapędy mojego chłopaka do siwki.
-Nic z tego stary, nie ma opcji, nie masz jajek -Zarzuciłem mu linkę na szyję i ruszyłem do stajni . Dziewczyna została w tyle z kobyłką. Klacz miała ładne ruchy i widać ,że wiedziała co robić tego jej nie ujmę. Odstawiłem wałacha do boksu i ruszyłem w kierunku z którego dobiegała mnie paplanina mulatki. Opowiadała właśnie stajennemu o czymś w jej kraju.
-Choć bo zanudzisz tego biednego człowieka -Złapałem ją w pasie i przerzuciłem przez ramię z łatwością.
-Toddy odstaw mnie ! Już !
-Nie.. Wiś grzecznie jak na porywaną królewnę przystało okay?
<zamira? ta zmiana narracji mnie mocno skonfudowała.. XD ale no wróciłam>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz