wtorek, 13 lutego 2018

Od Emerson do Kino

Z plikiem kartek spiętych jedynie kolorowym spinaczem i słuchawkami w uszach ruszyłam w kierunku głównej stajni, gdzie w towarzystwie Sunshine miałam zamiar pouczyć się do zbliżającego się wielkimi krokami sprawdzianu z biologii. Nigdy nie byłam prymusem w przedmiotach ścisłych, chociaż nie miałam też z nimi znacznego problemu. Aczkolwiek powtórzenie przed testem nigdy nikomu na złe nie wyszło. Z rytmiczną piosenką odtwarzaną z ipoda szłam żwirową ścieżką, wtórując cicho pod nosem głosowi Rity Ory. Swoje spojrzenie wbiłam w nagryzmolone notatki, próbując już wtedy zapamiętać część obowiązkowej treści. Jakież było moje zdziwienie, gdy ktoś nagle na mnie wpadł, wytrącając mi jednocześnie większość kartek z rąk.
Zdusiłam okrzyk zaskoczenia, cofając się o krok do tyłu.
Przez dłuższą chwilę jedynie stałam jak słup soli, wpatrując się w plecy jakiegoś ucznia i wierzgającego przed nim nerwowego konia. Dopiero kiedy rozjuszony wierzchowiec porzucił pomysł skakania i prychania, chłopak odwrócił się w moim kierunku.
Z ciekawością lustrowałam wysoką postać Azjaty, szybko obejmując wzrokiem jego bladą twarz o wyraźnych, ostrych rysach i jego ciemne oczy mocno odznaczające się na alabastrowej skórze.
- Przepraszam? - uchyliłam lekko usta, kolejny raz w ciągu tych kilku minut będąc zaskoczoną. Mimo miłego wyglądu, głos Azjaty bardziej przypominał lód aniżeli ciepłe gofry. Chociaż w ciągu swojego niezbyt długiego życia słyszałam bardziej zirytowane tony.
- Nic się nie stało - odpowiedziałam pospiesznie, chcąc jak najszybciej się stamtąd zmyć. Zajęłam się zbieraniem porozrzucanych notatek, które zdążyły już nieznacznie przesiąknąć wilgotnym śniegiem.
Cholera.
Spoglądając ponownie na chłopaka, wmusiłam większość swojej energii w lekki uśmiech.
- Jesteś pewna, że niczego nie zgubiłaś? - kolejna porcja chłodnego tonu i jedynie pozornej troski sprawiła, że coraz bardziej ciągnęło mnie do znalezienia się gdziekolwiek, byle nie tam.
- Nie jestem pewna, ale życie to improwizacja - zażartowałam niepewnie, jednak zaraz przystąpiłam do realizacji swojego planu ucieczki. - Spieszę się.
- Ah, tak, przepraszam - powtórzył przeprosiny, na co zareagowałam jedynie lekkim skinieniem głową. Kiedy znalazłam się poza zasięgiem jego wzroku, przewróciłam oczami, ponownie wkładając słuchawki i zwiększając głośność utworu.

Spięłam włosy w wysoki koński ogon i wygładziłam rozczochraną grzywkę. Coraz częściej zastanawiałam się jak wyglądałabym w jasnych zamiast ciemnoczekoladowych włosach.
- Jayden? - skierowałam swoje pytanie do siedzącej na moim łóżku przyjaciółki, która od rana zajmowała się tworzeniem dla nas nowej playlisty do biegania. Przegryzając wargę stukała w ekran ipoda, wybijając rytm jednej ze słuchanych właśnie piosenek.
- Hm? - podniosła wzrok znad ekranu, uśmiechając się z rozbawieniem na widok mojego niezgrabnego kucyka.
- Jak myślisz, pasowałby mi blond? - zawinęłam na palec wskazujący jeden z dłuższych kosmyków, rozmyślając nad zadanym przez siebie pytaniem.
- Wydaje mi się, że wyglądałabyś super - odpowiedziała po chwili zastanowienia, ale zamiast wrócić po tym do poprzedniej czynności, zaczęła przyglądać się własnej fryzurze. - Co ciekawe ja chciałam zmienić kolor na podobny twojemu i zapuścić grzywkę.
Zaśmiałam się krótko.
- Wymiana?
- Chyba żartujesz - parsknęła. - Najpierw muszę skończyć kreować swój wizerunek w Morgan. Na razie znam tylko waszą paczkę, to zdecydowanie za mało osób na zmianę.

W przerwie między bieganiem wpadłam prędko do sklepu, by kupić nam coś do przegryzienia i do picia. Mimo iż na zewnątrz nie było zbyt ciepło po wstępnej przebieżce dopadło mnie straszne pragnienie. Jayden poprosiła jedynie o gumę do żucia. Wybrane produkty ułożyłam na ladzie, uśmiechając się życzliwie do sprzedawczyni i zaczynając grzebać w kieszeniach w poszukiwaniu drobniaków.
Od czynności tej oderwał mnie znajomy głos.
- Proszę policzyć razem i doliczyć siatkę - Azjata zwrócił się do kasjerki, wywołując zarówno u mnie, jak i u niej zaskoczenie. Człowiek-niespodzianka.
Kiedy na mnie spojrzał, zdobyłam się na lekki uśmiech. Ostatnim spośród rzeczy, które chciałam, było robienie awantury w sklepie.
Gdy wyszliśmy na dwór, zapięłam rozpiętą wcześniej do połowy szarą bluzę o skrzyżowałam ramiona na wysokości klatki piersiowej.
- Dzięki za tamto - uprzejmość przede wszystkim. - Ale potrzebuję tych rzeczy w trybie natychmiastowym, bo czeka mnie jeszcze pięć kilometrów do przebiegnięcia - uśmiechnęłam się lekko ironicznie, spoglądając kątem oka na stojącą nieopodal Jayden.

Kino?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz