Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz, na którym pokazało się zdjęcie Mirandy i jedynie wyciszyłem, chowając komórkę z powrotem do kieszeni. Westchnąłem ciężko i wszedłem do budynku akademika, kierując się prosto do swojego pokoju. Nie chciałem już z nikim rozmawiać, chciałem pójść spać, dać sobie chwilę spokoju. Od razu zamknąłem drzwi na klucz i poszedłem do łazienki. Zatrzymałem się przez dłuższą chwilę przy lustrze. Wpatrując się tępo w swoje odbicie.
- Dlaczego nic nie pamiętasz? - Wycedziłem przez zęby sam do siebie. Wziąłem szybki zamach i uderzając pięścią w lustro, rozbiłem je na małe kawałki.
Wróciłem do pokoju i zacząłem ponownie szukać informacji w Internecie, jednak nie dowiedziałem się nic nowego. To, że byliśmy parą i wyglądaliśmy na szczęśliwych już wiedziałem, ale.. kilkukrotnie znalazłem zdjęcia z Mirandą. Kiedyś podejrzewali nas o związek, jednak w jednym z wywiadów wyjaśniłem, że przyjaźnimy się od dziecka i nie potrafilibyśmy być w ten sposób razem. Czy to w pewien sposób rozjaśniło mój umysł? Ani trochę. Wszystko wciąż było ogromną zagadką, a ja nie potrafiłem sobie z tym poradzić. Rozmawiałem z lekarzem, powiedział, że pamięć powinna sama wrócić w odpowiednim momencie i jak będę skupiał się tylko na tym, moje objawy mogą się jeszcze znacznie pogorszyć. Uważa, że nie powinienem się tym aż tak przejmować i starać wrócić do normalnego trybu życia. Problem w tym, że nie pamiętam dokładnie jak powinien on wyglądać. Żyję w jednym wielkim kłamstwie i tak naprawdę nie ma mi kto pomóc. Jestem zdany tylko na siebie i mogę wierzyć w to, że wszystko sobie przypomnę, chociaż jest to cholernie trudne.
~~*~~*~~
Spałem długo, obudziłem się dopiero w okolicach południa, jednak podniesienie się z łóżka zajęło mi dodatkowe dwie godziny. Wziąłem do ręki telefon i zobaczyłem pięć nieodebranych połączeń od menadżera i jakieś dziesięć od Mirandy. Wiem, że będę musiał z nią porozmawiać, ale... ja wciąż jestem zagubiony, nie mam pojęcia co się dzieje dookoła. Wziąłem głęboki wdech i wybrałem numer do Mirandy.M: Jezus Maria! Wreszcie! Coś się stało? - Spytała, jednak jej głos nie był zatroskany, była wkurzona.
A: Nie, wszystko w porządku. Wczoraj późno zasnąłem i dopiero wstałem.
M: Na pewno?
A: Tak - odpowiedziałem krótko. Czy powinienem się ucieszyć słysząc jej głos? Widzieliśmy się trzy dni temu i rozmawiamy pierwszy raz od mojego wyjazdu, jednak nie czułem tęsknoty, co utwierdzało mnie tylko w tym, że nie znam całej prawdy.
M: Ja.. słyszałam, że Juliet wróciła do Morgan University, nie wiem, czy to dobry pomysł, żebyś przebywał ze swoją ex, która na dodatek.. nie jest do końca.. normalna.
A: Skąd wiesz, że tu jest?
M: Twój menadżer mi powiedział. Słuchaj, kochanie. Chcę dla ciebie dobrze i uważam, że powinieneś wrócić do domu. Boję się, że ona namiesza ci w głowie.
A: Zostaję tutaj i nie musisz się martwić, unika mnie, a ja i tak nie pamiętam, co się stało.
M: Tak będzie lepiej dla ciebie, nie chcę żebyś pamiętał przez co musiałeś przez nią przechodzić. Zraniła cię i to bardzo mocno, to wariatka, wykorzystała cię.
A: Nie mogę teraz rozmawiać, zaraz kończy się pora obiadowa, a jeszcze nie byłem na stołówce.
M: Dobrze, skarbie. Smacznego i.. niedługo pewnie cię odwiedzę. Kocham cię.
A: Ja ciebie też - westchnąłem. Gdyby to była prawda, pewnie wszystko wydałoby się o wiele łatwiejsze, jednak.. tak nie było.
Pospiesznie się ogarnąłem, bo naprawdę kończyła się pora obiadowa, a śniadanie nie było mi dane zjeść przez to, że tak długo spałem. Naciągnąłem jeszcze tylko buty na nogi i wyszedłem z pokoju, zamykając go na klucz. Ares prawdopodobnie miał dzisiaj lenia, tak samo jak ja, bo nawet nie podniósł się ze swojego legowiska.
Zbiegłem po schodach na parter, mając nadzieję, że zdążę. Stołówka była już prawie pusta, pozajmowane były tylko nieliczne stoliki, a przy jednym z nich siedziała Juliet. Wziąłem tackę z posiłkiem i poszedłem do niej.
- Mogę? - Spytałem, wskazując krzesło naprzeciw niej.
- Jeśli musisz. - Wzruszyła ramionami. Cholera. Czemu to wszystko jest takie trudne? Czemu nie pamiętam?
Odsunąłem krzesło i usiadłem przy stoliku. Wypadałoby coś powiedzieć, ale kompletnie nie widziałem co.
- Pojedź ze mną do miasta, na kawę - rzuciłem, bo była to jedyna rzecz, jaka wpadła mi do głowy, a Juliet właśnie zaczęła zbierać się do wyjścia.
- Słucham? - Zmarszczyła brwi.
- Proszę, może to.. w jakiś sposób pomoże mi coś sobie przypomnieć.
Juliet?
Pojedziesz? XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz