piątek, 3 marca 2017

Od Anastazji Cd Cole'a

Już gdy tylko otworzyłam oczy wiedziałam, że to będzie mój dobry dzień. Od rana planowałam iść do stajni odwiedzić  Nehalennię. Miałam ochotę na długą przejażdżkę, a wiedząc, że dzisiaj sobota chciałam podskoczyć z radości, lecz niestety leżała na mnie Morrigan, standardowo z małym łebkiem położonym na moim brzuchu.
- Morrigan, uciekaj. – Szepnęłam i podnosząc się pocałowałam suczkę w kark. Wzięłam szybki prysznic po czym założyłam czarne bryczesy oraz czarną, luźną koszulkę z logiem ulubionego zespołu – Metallica. Moje włosy nie były zbyt długie więc nie spinałam ich, ponieważ w jeździe nigdy mi nie przeszkadzają.  Wzięłam w dłoń klucze i telefon po czym wybiegłam z pokoju zamykając go.  Nie było czasu na śniadanie więc od razu ruszyłam w kierunku stajni. Panował w niej wyjątkowo duży ruch.  Mimo wszystko ja wzięłam się szybko za czyszczenie Nah. Oczywiście nie mogło się obejść bez pieszczot.  Starałam się by wyczyścić małą bardzo dokładnie by nie zaliczyła żadnego otarcia. Miało nie być  na niej ani śladu ściółki choć to wychodziło bardzo opornie, gdyż Nehalennia miała bardzo długi ogon, którym zagarniała ściółkę i za każdym machnięciem robiła sobie okłady ze ściółki. Z kopytami nie było tyle problemu, klacz uwielbiała czyszczenie kopyt. Gdy tylko skończyłam z czyszczeniem siwki wyszłam z boksu i ruszyłam do siodlarni po siodło i ogłowie. Jako uczennica z niskim stażem nie ogarniałam zakątków stadniny i myliłam się często wchodząc tam gdzie nie powinnam. Zaczęłam rozmyślać w drodze o tym, co obecnie może robić mój ojciec. Pewnie siedzi sobie w swoim gabinecie i rozmawia z sekretarką, która siedzi a jego biurku. Eh… Mój ojciec nic się nie zmienił po śmierci mojej mamy. Tęskniłam za nią. Moje rozmyślenia przerwało zderzenie z czymś, lub raczej z kimś jak się okazało po pewnym czasie gdy w końcu udało mi się ocknąć z mojego małego „transu”. Przyjrzałam się dokładnie  postaci stojącej przede mną.
- Oh. Przepraszam. Zagapiłam się. – Jęknęłam cicho i nieco nieśmiale, co było do mnie nie podobne.
- Nic się nie stało. – Usłyszałam ciepłą barwę głosu mężczyzny stojącego przede mną. – To moja wina, mogłem bardziej uważać.
Przez chwilę próbowaliśmy się wyminąć lecz bez skutku, gdyż za każdym razem przechodziliśmy na tą samą stronę i nie mieliśmy szansy przejść obok. Zaśmiałam się cicho.
- Musze się pospieszyć, bo niedługo ciemno się zrobi. – Udało mi się wyminąć chłopaka więc zabrałam ze sobą czarne skórzane siodło, ogłowie tego samego koloru z ozdobnymi kamieniami na naczółku oraz bordowy czaprak i bordowe ochraniacze.
- Wybierasz się na przejażdżkę? – Usłyszałam.
- Tak zgadza się, moja mała musi mieć trochę chwil odprężenia. – Powiedziałam zmierzając ku boksowi Nehalenni.  Gdy tylko dotarłam na miejsce zajęłam się siodłaniem klaczy. Widziałam, że chłopak oparł się o drzwi boksu i przyglądał się uważnie wykonywanej przeze mnie czynności.
- A dlaczego pytasz? – Uśmiechnęłam się lekko odwracając się w jego stronę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz