-Hej Cole - posłałam chłopakowi uśmiech.
Odwzajemnił go.
-Wejdź. Chciałaś poćwiczyć z Haru? - odparł.
Pokiwałam głową i otwarłam bramkę. Kasztanka grzecznie za mną podążyła. Wsiadłam na klacz i od razu popędziłam ją do kłusa. Podjechałam do Cole'a.
-Co ty na to żeby pojechać w teren? - zagadnęłam.
Brunet zaśmiał się. Chyba to w nim lubiłam. Nie był nikim złym. Ale umiał zaszaleć. Haru potrząsnęła swym brązowym łbem.
-Nie ma sprawy - wzruszył ramionami.
Szybko wyjechaliśmy z czworoboku na leśną ścieżkę. Gdzieniegdzie można było jeszcze zauważyć pojedyncze kupki śniegu. Na razie jechaliśmy stępem. Bacznie obserwowałam las, sprawdzałam czy nic nas dziś nie zaskoczy. Cole jechał w tyle na Avengerze. Od niedawna w MU,
pojawili się moi przyjaciele - Raffaele i Carmen Valenciano. W sumie to poznałam brata Camy na lekcjach gry na pianinie. Gdy mi się "znudziło" to wyjechaliśmy. Potem już nie zobaczyłam moich amigos aż Diego nie powiedział mi że byli na zawodach w San Sebastian gdzie Raffe zajął drugie miejsce. Pamiętam jaki był rozemocjonowany gdy opowiadał mi o niezwykłym talencie Raphael'a i o urodzie jego młodszej siostry. Haru ciekawie rozglądała się dookoła. Grzecznie szła, dość energicznym jak na nią, stępem.
-Kłus? - zapytałam jadącego za mną Cole'a.
-Za niedługo zaczyna się tor do cross'u. Wypadałoby nawet zacząć galopować - powiedział.
Kiwnęłam głową i cmoknęłam na Hanę. Klacz momentalnie przyśpieszyła. Mimo to, pozwoliłam poprowadzić Cole'owi na Avengerze. Lepiej znali tą trasę. Odczekałam chwilkę po czym dałam kasztance sygnał do galopu. Haru nigdy nie miała specjalnych problemów z cross'em. Ale prawda była taka że wolała zamknięty parkur od wolnej przestrzeni. Na horyzoncie pojawiła się pierwsza przeszkoda. Raz, dwa, trzy... Łydki.
Klacz odbiła się od ziemi, tylko po to by za chwilę znów wylądować. Tym razem za przeszkodą. Może i była niska, ale mi wystarczyła nawet taka. Pogalopowałyśmy dalej. W oddali majaczyła sylwetka Cole'a na kasztanie. Następną przeszkodą był rów. Haru już od jakiegoś czasu nie bała się wody, a to wszystko było zasługą Cole'a. Następnie 11 kolejnych przeszkód. Wszystkie pokonane z idealną precyzją. Na końcu toru stał brunet. Zatrzymałam Haru i już stępem podjechałam do Cole'a.
-Coraz lepiej - uśmiechnął się.
Zaśmiałam się.
-Nic by się nie udało gdyby nie twoja "terapia" odnośnie lęku nad wodą - odparłam.
Chłopak pokiwał głową jakby to było oczywiste.
-A... Co sądzisz o Raffaele'u? Jest naprawdę dobry... Mimo narowistej klaczy - podsunęłam temat.
Przez chwilę zapanowało milczenie. Ja cieszyłam się z przyjazdu starych przyjaciół, ale nie wiedziałam przecież co na ich temat myśli Cole. Bo tak jakby... Zawsze siadałam w ich towarzystwie, a brunet po prostu się dosiadał. Nie byłam pewna czy mu to odpowiada.
Cole? A tak może być?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz