Nehalennia stojąc na zewnątrz tuż przed stadniną grzebała
sobie kopytem w żwirze, którym wysypana była ścieżka. Widać było po niej
bardzo, że jest zniecierpliwiona, jednocześnie była trochę podenerwowana . Być
może było to obicie nastawienia innych koni, Nah była na tym punkcie bardzo
przewrażliwiona dlatego nienadawana się dla człowieka, który nie był w stanie
zapanować sam nad sobą, bo siwka od razu buntowała się i zrobiła już w ten
sposób krzywdę nie jednej osobie. Była to jedna z moich obaw odkąd jesteśmy tutaj – w Morgan
University. To miejsce jest pełne wielu ludzi i zwierząt, a gdybym odpowiadała
za każdą wyrządzoną krzywdę… Nie, nie myślmy o tym. Widząc, że Cole podąża wraz
ze swoim koniem przez stajnię uśmiechnęłam się lekko i zwinnie wskoczyłam na
klacz. Założyłam rękawiczki siedząc w siodle i złapałam za wodze w jedną ręką i
nachyliłam się nad szyją siwki i poklepałam ją po łopatce.
- Zobacz kochana jaki przystojniak do ciebie przyszedł. – Zaśmiałam się. Nah wyciągnęła pysk w stronę kasztana i przyjaźnie prychnęła.
- Znajomości już mamy za sobą. Możemy ruszać? – Wyprostowałam się w siodle i spojrzałam na wsiadającego chłopaka.
- Jasne. – Odrzekł i dał łydkę ogierowi. Ja sama natomiast cmoknęłam i Nah sama ruszyła, nienawidziła kiedy dawało się jej łydkę przez co ciężko z nią zająć się jakimś konkretnym sportem. Ruszyliśmy w stronę lasu. Mimo iż była wczesna godzina było bardzo ciepło. Nie było wiatru, a słońce lekko grzało nasze plecy. Ptaki, które powoli wracały z ciepłych krajów słodko śpiewały nad głową.
- A więc, Cole, jesteś tu zapewne dłużej niż ja. Opowiedz mi coś o tym uroczym miejscu. Przyznam szczerze, że pierwszy raz jestem w Wielkiej Brytanii, wolałam siedzieć w moim kraju, jednak ostatnio się trochę pozmieniało… - Westchnęłam cicho po czym postarałam się rozchmurzyć .
- Od dawna tutaj jesteś? Jak ci się wiedzie?
- Zobacz kochana jaki przystojniak do ciebie przyszedł. – Zaśmiałam się. Nah wyciągnęła pysk w stronę kasztana i przyjaźnie prychnęła.
- Znajomości już mamy za sobą. Możemy ruszać? – Wyprostowałam się w siodle i spojrzałam na wsiadającego chłopaka.
- Jasne. – Odrzekł i dał łydkę ogierowi. Ja sama natomiast cmoknęłam i Nah sama ruszyła, nienawidziła kiedy dawało się jej łydkę przez co ciężko z nią zająć się jakimś konkretnym sportem. Ruszyliśmy w stronę lasu. Mimo iż była wczesna godzina było bardzo ciepło. Nie było wiatru, a słońce lekko grzało nasze plecy. Ptaki, które powoli wracały z ciepłych krajów słodko śpiewały nad głową.
- A więc, Cole, jesteś tu zapewne dłużej niż ja. Opowiedz mi coś o tym uroczym miejscu. Przyznam szczerze, że pierwszy raz jestem w Wielkiej Brytanii, wolałam siedzieć w moim kraju, jednak ostatnio się trochę pozmieniało… - Westchnęłam cicho po czym postarałam się rozchmurzyć .
- Od dawna tutaj jesteś? Jak ci się wiedzie?
Teraz chyba mi nie wyszło z ilością xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz