- Utożsamiam się z Blue wiesz? Uratowałam ją z rzeźni, była... inna. Bała się, kopała. Była porzucona i niechciana. Tak jak ja... - Chłopak przestał jeść i spojrzał na mnie z zaskoczeniem - Poznałeś już moją mamę, czy uważasz, że nadaje się do opieki nad dzieckiem? - Vito milczał - Właśnie, milczysz bo nie jesteś pewien co masz powiedzieć. Nie, nie nadaje się. Urodziłam się w ich rocznicę ślubu, tata mówił, że to najszczęśliwszy dzień w jego życiu, jednak... mama mnie unikała. Nigdy nie usłyszałam od niej, że mnie kocha, ani razu mnie nie przytuliła, wydawała rozkazy. Zachowywała się tak, jakbym była intruzem w jej domu. Teraz, przez perspektywę czasu, trochę ją rozumiem. Widzisz, kiedy mój ojciec zachorował po raz pierwszy, nie mógł się ruszać. Wcale. A mama... potrzebowała kogoś, kto da jej to, czego chciała. - Uśmiechnęłam się delikatnie, a Vito dalej patrzył na mnie z dziwną miną - No nie patrz tak na mnie, to wszystko powiedziała mi babcia kilka lat temu. Wracając, zdradziła go. Z kolegą z roboty.
Wiedział że nie jestem jego córka, a mama tak naprawdę nigdy nie chciała mieć dzieci. Byłam... przeszkodą w jej karierze. Babcia mówiła mi, jak bardzo mama starała się mnie pozbyć, jeszcze zanim się narodziłam. Ale, mój ojciec jej nie pozwolił. Ten biologiczny. Miał się mną zając, ale coś nie wyszło. Wyjechał tydzień przed moimi narodzinami, i przepadł.
Pamiętam, jak raz zabrała mnie do centrum handlowego i... zostawiła tam. Pojechała do domu, a ojcu powiedziała, ze zgubiłam się w sklepach. Nie chciała mnie jednak szukać. Ale, wróciłam. Dzięki naszemu sąsiadowi.
Kiedy patrzę na Blue, jej serce jest równie zranione co moje, i, tak wiem, wiem że powiesz "Przecież konie nie odczuwają wyższych emocji", może i nie. Ale mnie i Blue nie łączy jakaś mistyczna więź, tylko przeszłość. Tego dnia, gdy moja matka przyszła do szpitala po moim wypadku, usłyszałam jej słowa. Mówiła, że los się odwraca, że ona się mnie nie pozbyła, to zrobi to ktoś inny. A myślisz, że dlaczego zgodziła się na mój przyjazd tutaj? Miała nadzieję się mnie pozbyć. Ale, zawsze była matką na pokaz. Zawsze. - Choć skończyłam już historię, zdałam sobie sprawę, że słucha mnie spora grupa osób. Zacisnęłam usta i wstałam.
- Smacznego Vito, ja się najadłam. - Robiłam wszystko, aby się nie poryczeć. Nie mogłam zrobić nic gorszego, niż zacząć płakać na oczach ich wszystkich. Nie szłam też do boksu Blue, poszłam pod akademik. Usiadłam na schodach, oparłam się na dłoniach i siedziałam. Nic innego, siedziałam w ciemności. Wszyscy mnie mijali, kilka dziewczyn powiedziały puste "Przykro mi" a jakiś chłopak poklepał mnie po plecach. Ja jednak siedziałam, nie odsuwałam się, siedziałam uparcie na środku schodów.
Mimo tego, czułam się lekka i wolna, bo w końcu ktoś usłyszał moją historię. Podniosłam wzrok, zza rogu szła kolejna grupa uczniów. I znów nawet na mnie nie popatrzyli. Czy to źle? Przynajmniej raz, nikt nie gapił się na mnie z wytrzeszczem.
Vito?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz