-Nie martw się, nie jestem jedną z tych dziewczyn które zbierają włosy idoli - skrzywiłam się. - Jednak nie powiem, bo miło poznać.
Poczułam jak gniadosz trąca mnie pyskiem w plecy. No jasne. Mój rumak chce się mnie już pozbyć bo mu robię siarę. Zignorowałam podopiecznego by móc lepiej się przyjrzeć chłopakowi. W istocie wyglądał niemalże na bliźniaka Charlie'go.
-Nie wyglądasz na nową - zmienił temat.
-Bo jestem tu długo - przewróciłam oczami. - Masz szczęście że mnie poznałeś bo mogę przedstawić ci czwórkę moich rozpieszczonych dzieciaków.
Chłopak przez chwilę wyglądał na zdezorientowanego. Jednak domyślił się, że chodzi mi o znajomych. Ruszyliśmy w kierunku akademika. Wyjęłam z torebki telefon i wybrałam numer Charles'a. Ten szybko zdobył mój szacunek, całkiem dobrze dogadując się z Gracie. Czekałam, aż ten książę łaskawie odbierze ode mnie telefon. Nie należę do ludzi aż tak cierpliwych. Wsłuchiwałam się w pikanie urządzenia. Zauważyłam biegnącą w naszym kierunku Butti. Czarna sunia pobiegła do mnie i zaczęła wesoło merdać ogonkiem oraz mnie obwąchiwać. Pogłaskałam psinkę po łebku, nie tracąc nadziei na to, że Arles odbierze. Wtem rzuciła się na mnie kolejna czarna kula sierści. Santana. Westchnęłam. Oto nasze zguby się znalazły. Odsunęłam od siebie oba psiska, próbując wypatrzyć jasną i ciemną czuprynę. Właściciele niesfornych psiaków wybiegli zza zakrętu. Santana postanowił obwąchać także Will'a. Nie przepadam za pupilami moich przyjaciół, ale muszę znosić te futrzaste stworzonka. Nowo poznany zaczął kichać. Zapewne alergia. Alexander i Charles zawołali swoje kundle, a te posłusznie przy nich zostały. Czekałam aż oba osobniki znajdą się na tyle blisko by móc normalnie mówić, a nie krzyczeć. Niech trochę poczekają zanim ich przywitam i przedstawię Puth'a. Spojrzałam na kuzyna wielkiej gwiazdy kątem oka. Właśnie ocierał oczy. Biedny. Jego wina że mi o tym nie powiedział zanim chciałam go przedstawić.
-Hej głąby - odezwałam się w kierunku nadchodzących chłopców.
Ci się wyszczerzyli jeszcze bardziej wskazując na to jacy są głupi. Alexander zmierzwił mi włosy. Popatrzyłam na niego z irytacją wymalowaną na twarzy.
-Witaj księżno Heather - Charles skłonił się z uśmiechem na twarzy. - Kogo nam dzisiaj przedstawisz, jaśnie pani?
Pacnęłam go w ten pusty łeb. Niech sam się Will przedstawia. Zachęciłam go do tego gestem dłoni. Queen otarła się o moją nogę, a ja natychmiast się odsunęłam. Xander złapał sunię za obrożę, a ta spojrzała mi prosto w oczy i... zmusiłam się do podrapania jej za uchem.
-Jestem Will Puth - oznajmił brunet.
Powoli się sobie przedstawili.
-H? Jesteś spakowana do Madrytu? - blondyn zadał mi pytanie.
Szlag. Tyle o tym myśle, to już po jutrze, a ja jeszcze jestem w czarnej dupie za przeproszeniem. Westchnęłam ciężko. Mam nawet spis tego co zabrać! Eh. Nagle pomyślałam o Will'u.
-Will? - zapytałam ignorując przyjaciela - Masz plany na wakacje? Jeśli nie, to zapraszam cię do Hiszpanii. Lepiej byś nas poznał i może nawet polubił. Wiem, że prawie się nie znamy, ale Vero zrezygnowała i mamy wolne miejsce.
Charles wytrzeszczył oczy, na co jedynie mogłam się wyszczerzyć jak idiotka. W napięciu czekałam na to co powie nowo poznany. Zaproponowałam mu wyjazd, bo wydało mi się, że jeszcze nie zdobył tu zbyt wielu znajomych. A ja lubię zawierać nowe znajomości. Wydał mi się nawet całkiem... przystojny. Niewielu chłopaków określiłabym takim mianem. Z niemałą satysfakcją patrzyłam także na miny zarówno Alexandra jak i Charlesa. Will nadal milczał. Aż wreszcie rozwiał wszelkie moje wątpliwości, mówiąc te kilka słów...
Will? Prosz, dokończ to jak chcesz. Jednak ja bym TO jeszcze rozciągnęła. Uznajmy że zrobimy wiesz co, dopiero jak odpiszę na to co teraz napiszesz i ty mi odpiszesz. W sensie za moje jedno jeszcze opo. Wiesz o co chodzi, nie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz