Czułam się coraz lepiej, nic mnie nie bolało, czasem tylko odczuwałam ciągnięcie w miejscach, gdzie miałam zakładane szwy. Vito śmiał się wraz ze mną, muszę przyznać, że to musiało fajnie wyglądać dla osoby postronnej. Teraz, kiedy przypominałam sobie to wszystko, Lenę, ojca Vita czy nawet Gregoria, chciało mi się śmiać. Mimo tych przeszkód, byliśmy razem cały czas.
- Ale ty wiesz, że to w nocy to była prowokacja tak? Gdybyś nie wyszedł z łazienki nagi, nic by się nie wydarzyło - uśmiechnęłam się do niego, po czym pocałowałam go. Kiedy się odsunęłam, ponownie złapałam go za rękę i zaciągnęłam go do stajni. Wchodząc do środka, przywitałam się z Rose, dziewczyna przychodziła tu czasem, lubiłam z nią gadać gdy tylko miałam chwilkę.
- Hej Blue, jak się masz moja piękna? - zapytałam klacz, głaszcząc ją po pysku. Klacz fuknęła na mnie, a ja pokazałam jej język, na co ona zareagowała wywinięciem warg. Parsknęłam tak niekontrolowanym śmiechem, że Vito zaczął patrzeć na mnie jak na idiotkę.
Szybko pobiegłam po szczotki, a kiedy wróciłam Vito stał w boksie klaczy. Weszłam do nich i zaczęłam dokładnie czyścic klacz, chłopak przyglądał mi się z uśmiechem. Odwróciłam się przez ramię.
- No co? Wiem że cię pociągam, ale aż tak? - Tak, dziś miałam bardzo dobry humor.
Vito?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz