Obudziłam się rano, no, może trochę później bo zegarek w moim telefonie pokazywał dziesiątą. Amnestia i Duma smacznie spały, uśmiechnęłam się pod nosem. Wtedy poczułam też ruch obok, to Vito przekręcił się na drugi bok. Zdając sobie sprawę, że w końcu nie mogę chodzić w tym samym cały czas, znalazłam kawałek czystej kartki i nabazgrałam wiadomość, napisałam, że idę do siebie do pokoju, aby się przebrać oraz, że jeśli będzie chciał, możemy spotkać się potem w stajni. Wychodząc z pokoju, zabrałam Amnestię, swoje rzeczy, założyłam ubrania i wyszłam z pokoju. Będąc już u siebie, szybko weszłam pod prysznic. Myślałam o wczoraj, o tym co się wydarzyło.
Kiedy wyszłam z pod prysznica, już czysta i ubrana w czarne jeansy, wiązaną koszulę w której nie zapięłam dwóch guzików od góry, na nogach miałam buty na koturnie w kolorze koszuli, za to na głowie, perukę której tak nienawidziłam. Wychodząc z Amnestią z pokoju, miałam zamiar iść do Blue. Klacz już dawno mnie nie widziała, poza tym, dziś mogłam mieć trening, co prawda, dalej musiałam zachować szczególną ostrożność, klacz jednak była już grzeczna. W stajni, kiedy klacz była już wyczyszczona, a sprzęt do jazdy był tuż obok, zadzwonił mój telefon. Normalnie, klacz zaczęłaby się rzucać, teraz jednak powąchała ciekawa moją torbę, w której miałam strój w którym tu przyszłam, oraz telefon właśnie. Wyjęłam go i zaskoczona, zobaczyłam, że dzwonił pan Kris, właściciel konia którego chciałam zakupić przed wypadkiem. Myślałam, że El Dorado został już sprzedany.
- Halo? - powiedziałam opierając się o boks, czując jak Blue próbuje zjeść moją perukę, odegnałam ją odepchnięciem dłoni.
- Dzień dobry! Słyszałem o pani wypadku, naprawdę mi przykro, jednak słyszę konie, już w porządku? - mężczyzna był bardzo miły, cóż, mężczyzną nie można go nazwać bo chłopak był tylko dwa lata starszy niż ja.
- Tak, właśnie wracam do formy jeździeckiej - zaśmiałam się, a Kris mi zawtórował, w tym momencie przy Blue stanął Vito. Chciał się zapytać z kim rozmawiam, było to naprawdę łatwe do zauważenia, ja jednak machnęłam ręką, aby się uspokoił.
- To dobrze, ja jednak dzwonię w sprawie El Diablo, kupiec zrezygnował bo jego córka już nie chciała konika, poza tym, nawet nie wiedziałem że ten facet chcę kupić fryza dla dwuletniej dziewczynki! A kiedy oferta stała się znów aktualna, od razu pomyślałem o pani! Była pani nim zachwycona, prawda?
- Tak, Diablo to wspaniały koń. Czyli, mam rozumieć, że mogę go zakupić? - zapytałam, wolałam się upewnić. Niektórzy nie chcą potem sprzedawać koni.
- Tak, właściwie, mogłaby pani przyjechać jeszcze dziś. Mam dzień wolny, to co? Chcę pani spotkać ponownie Diablo? - Kiedy to usłyszałam, na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech.
- Tak, przyjadę dziś o... postaram się przed piętnastą, jednak nie obiecuję.
- Dobrze, czekam. Do widzenia.
- Do widzenia.
Kiedy odłożyłam telefon, Vito stal obok i przypatrywał mi się z zaciekawieniem. Uśmiechnęłam się i zaczęłam siodłać klacz. Nie dałam mu dojść do słowa, zaczęłam nucić jakąś melodię, a kiedy szłam z osiodłaną klacz na padok, pocałowałam go szybko i znikłam za drzwiami. Trening poszedł wspaniale! Cóż, może oprócz tego, że nie mogłam się skupić i cztery razy wylądowałam na ziemi, jednak, była to moja wina, ponieważ spadałam przy najmniejszych przeszkodach. Wracając do pokoju, ktoś stanął za mną zaraz po tym, jak otworzyłam drzwi, a kiedy się odwróciłam, zauważyłam nikogo innego, jak Vita. Uśmiechnęłam się do niego, po czym oparłam się o framugę drzwi.
- No co? Pisałam, że się spotkamy i się spotkaliśmy. Chcesz czegoś jeszcze? - w moim głosie, można było wyczuć rozbawienie, dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że to co powiedziałam, po wczorajszym wieczorze, zwłaszcza dla Vita mogło brzmieć dwuznacznie.
Vito?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz