środa, 15 marca 2017

Od Charlotte do Cole'a

Podczas drogi do stajni New Day nie omieszkał zaprezentować nam swoich niebywałych zdolności akrobatycznych i kilka razy stanąłby dęba, gdyby nie sprawna i wyćwiczona ręka Cole'a. Piękny, kary ogier wyglądał na silnego, widoczne były ładnie odznaczające się w odpowiednich częściach ciała mięśnie.
 Sam Point był starszym od swojego towarzysza, niewątpliwie uroczym, słodziutkim bułankiem, trochę niższym od przeciętnego konia. W przeciwieństwie do karosza nie biła od niego energia, można powiedzieć, że otaczała go aura niczym niezachwianego spokoju.
- Wydaje mi się, że Day powinien dostać boks w pobliżu wejścia - kuzyn zwrócił się do mnie, jakby oczekując potwierdzenia.
Spojrzałam na zarzucającego łbem wierzchowca.
- Będzie miał widok na dziedziniec lub łąki, więc nuda mu nie straszna. Chyba nie wytrzyma zbyt długo wśród czterech ścian.
Kuzyn zgodził się ze mną nieznacznym skinieniem i tak jak zdecydowaliśmy, wprowadziliśmy karego ogiera do jednego ze stanowisk przy wrotach. Na pierwszy rzut oka wydawał się niezbyt zadowolony z umieszczenia w zamknięciu, ale zauważywszy żłób z paszą, porzucił troski na rzecz jedzenia. Całkiem mądrze.
Ruszyliśmy ramię w ramię w kierunku akademika, by samemu coś przegryźć.
- Miałabyś ochotę jutro na kolejną przejażdżkę? - panującą od kilku minut ciszę, przerwało pytanie Cole'a.
Udałam, że przez chwilę zastanawiam się nad odpowiedzią.
- Nie, raczej nie - wzruszyłam ramionami. - Chciałabym się przejechać na Poincie, jest przesłodki.
- Chyba nie będzie z tym problemu - odpowiedział mi z szerokim uśmiechem.

Cole?
Pepsi wysysa wenę xd


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz