czwartek, 30 marca 2017

Od Brooke CD Zaina

Zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec ostatniej przerwy i zaczynający ostatnią lekcję. Poczłapałam leniwie do klasy. Pierwszy dzień, a już mam dosyć.

*15:30 też zaczynam robić przeskoki xd*

Za równe pół godziny miałam zacząć trening. Nie miałam zamiaru się spóźnić. Powędrowałam więc do łazienki z ciuchami do jazdy. Zabrałam brązowe bryczesy i białą bluzkę z długim rękawem. Doskonale wiedziałam, że po dzisiejszej wizycie w stajni nie będzie nadawała się do niczego - jedynie do porządnego wyprania. Jednak za bardzo mnie to nie obchodziło. Gdy wyszłam z łazienki pierwsze co mnie spotkało to wzrok Everiny. Sunia wpatrywała się we mnie. Przykucnęłam, a ona od razu podbiegła do mnie, merdając ogonem. Pogładziłam Ev po głowie. Była chyba jedyną istotą, która mnie rozumiała. Głaszcząc sunie uświadomiłam sobie fakt, że przez to całe zamieszanie, które zawsze jest na początku, nie była ona jeszcze na długim, porządnym spacerze.
- Jak wrócę pójdziemy na długi spacer- powiedziałam przyciszonym głosem do psa, który patrzył na mnie tak jakby wszytko rozumiał.
Założyłam buty do jazdy i wzięłam bordową kamizelkę.

Po przekroczeniu progu stajni, udałam się od razu w stronę siodlarni. Wzięłam siodło, ogłowie oraz bordowy czaprak. W sam raz pod kolor mojej kamizelki. Nie to żebym to planowała czy coś. Dochodząc do boksu ujrzałam siwy łeb, który wyłonił się zza drewnianych, drzwiczek boksu. Klacz spojrzała w moją stronę i parsknęła zniecierpliwiona. Czyżby czekała na trening? Podchodząc coraz bliżej nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Odłożyłam sprzęt przed boksem, w przeznaczonym do tego miejscu. Uchyliłam drzwiczki aby móc wejść do środka. Pogłaskałam klacz po pysku. Oczywiście sierść klaczy była zakurzona, a miejscami brudna i posklejana. Tikani wyglądała jakby nie dbano o nią od kilku długich dni. To był właśnie minus posiadania konia z tak jasną sierścią. Westchnęłam tylko i od razu zabrałam się za czyszczenie mojej podopiecznej. Mimo, iż musiałam dużo częściej powtarzać te czynność jakoś mi nie zbrzydła, ani nie zniechęciła. Owszem na początku mojej podróży z jeździectwem nie chciałam się zbliżyć nawet do konia, ale w końcu wylądowałam w tej oto szkole. Bardzo przywiązałam się do tego konia. Mimo tak krótkiej współpracy dogadujemy się ze sobą jakbyśmy znały się od dobrych kilku lat. Pod koniec rozczesałem grzywę i ogon. Minęło ponad dziesięć minut. Wychyliłem się z boksu i chwyciłam czaprak oraz ochraniacze. W pierwszej kolejności założyłam na nogi siwki ochraniacze. Wolałam zabezpieczyć jej nogi przed nieprzewidzianymi sytuacjami na treningu skokowym. Następnie na grzbiet zwierzęcia zarzuciłem czaprak, potem siodło, a następnie założyłam ogłowie.
- Pięknie- odparłam gdy Tikani stała grzecznie w boksie, cała osiodłana.
Wyprowadziłam ją z boksu i skierowaliśmy się w stronę wyjścia. Zerknęłam na zegarek. Zostało mi dziesięć minut na rozgrzewkę. Wjeżdżając na parkur, ćwiczyło już na nim kilka osób. Przywitałam trenerkę, która stała przy bramie. Oznajmiła mi przy okazji, że dzisiejszy trening, głównie będzie się składał z pracy w parach. Kiwnęłam głową na potwierdzenie, że słyszałam z kim będę w parze - Zain. Wjechałam w głąb placu. Jechałam na luźnej wodzy aby klacz mogła się rozluźnić przed jazdą. Rozejrzałam się dyskretnie, patrząc na twarze i zachowanie innych jeźdźców. Widać, że niektórzy trenowali tu już dość długo. Ujrzałam również przeszkody, a raczej dwa mniejsze tory po obu stronach placu. Byłam ciekawa co dzisiaj będzie na treningu i czemu trenerka podzieliła nas na pary. W końcu dobiła 16, a obok mnie pojawił się Zain na swojej karej klaczy.
- Zgadnij z kim jesteś w parze - podjechał do mnie stępem
- Dostąpił mnie zaszczyt - powiedziałam z lekkim rozbawieniem w głosie
- A owszem. Jestem idealnym partnerem do treningów - odparł dumnie i uśmiechnął się
Na znak trenerki ustawiliśmy się przed nią parami tak jak nas dobrała.
- Mam nadzieję, że już się rozgrzaliście- uśmiechnęła się na początek- A więc dzisiaj pobawicie się w trenerów, w ustalonych dwójkach- zerknęłam kątem oka na chłopaka, jakoś mi nie pasował do tej roli
- Każde z osobna przejedzie tor, a na podsumowanie druga osoba będzie wypatrywać ewentualnych błędów i powie o swoich przemyśleniach- dodała
Wszystkie pary rozjechały się w swoje strony. Zresztą zauważyłam, że na dzisiejszym treningu nie było wcale tak wielu osób.
- Kto zaczyna?- spytałam gdy zbliżaliśmy się do przeszkód
- Mogę zacząć- zaproponował
Skinęłam głową na potwierdzenie. Tor nie był długi - składał się z zaledwie 5 przeszkód. Trzech stacjonat, z czego każda była wyższa od drugiej, następnie okser i... coś co przypominało mur. Cholera. Zerknęłam w stronę w stronę gdzie stał drugi tor. Tam też coś podobnego. Zain zaczął swój przejazd. Nie wiem ile już trenują, ale szło im całkiem nieźle. Zaliczyli tylko jedną zrzutkę na najwyższej stacjonacie, z powodu lekkiej nieuwagi chłopaka. Po zaliczonym przejeździe podjechał do mnie i czekał na moje zdanie.
- Nie zabiłeś się, więc jak na razie jest dobrze- powiedziałam- A no i następnym razem wypadałoby się bardziej skupić- powiedziałam i wskazałam na stacjonatę
- Wiem mój błąd- przyznał się
- Ale pomijając tylko tą jedną zrzutkę było całkiem nieźle- powiedziałam i spojrzałam na chłopaka
Zain wyraźnie ucieszył się z mojej obiektywnej i pozytywnej oceny. Teraz była moja kolej. Doskonale wiedziałam, że Tikani nie pokona muru. Od zawsze miała z tym problem, dlatego babcia nie puszczała jej na zawody. Cmoknęłam na klacz, a ta od razu ruszyła. Starałam się aby miała jak najwięcej luzu w pysku, który był u niej szczególnie wrażliwy. Pokonałyśmy pierwsze dwie przeszkody bez trudu. O następną, najwyższy okser, klacz zawadziła tylnymi kopytami, ale na całe szczęście nie zaliczyłyśmy zrzutki. Jeszcze tylko okser i mur. Dawałam klaczy, pewne znaki. Może w końcu się przełamie. Pokonałam okser. Zbliżałyśmy się do przeszkody. Musnęłam delikatnie łydkami boki siwki. Tikani pewnie zbliżała się do muru, lecz i tym razem odmówiła skoku. Zatrzymała się gwałtownie, a ja złapałam się za grzywę klaczy. Gdy byłam pewna, że na tym koniec, samica oderwała się od ziemi i zakołysała na tylnych nogach. Na początku się trzymałam, ale coś poszło nie tak i koniec końców znalazłam się na ziemi. Tikani odeszła od muru na bezpieczną odległość i stanęła za mną. Wstałam i otrzepałam się z piasku. Odwróciłam się do klaczy. Patrzyła na mnie przepraszającym wzrokiem. Pogładziłam samicę po szyi i chwyciłam za wodze. Skierowałam się w stronę Zaina, który siedział wygodnie w siodle na swoim wierzchowcu.
- Tak wiem nie za dobry przejazd- wyprzedziłam opinię chłopaka
Ten przewrócił oczami.
- A tak poza tym wszytko gra?- spytał
- Już nie raz zaliczyłam glebę- odparłam i na powrót wsiadłam na wierzchowca- A poza tym zawsze jest problem z murem- powiedziałam na koniec i wzruszyłam ramionami
Niedługo potem trenerka zawołała wszystkich do siebie.

Zain? Czy znowu zakończyłam tak, że będzie to dla cb wyzwanie? xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz