Kiedy Nikitta zsiadła z konia miałem ochotę jej coś zrobić, takiego czegoś nie próbował by odwalić nawet mój ojciec który słynął ze swoich dziwnych metod dosiadania koni. Puściłem białego psa i stałem , po prostu stałem. Była mi dosyć obca ale już mi na niej zależało. Czemu? Kij to wie ! Kiedy wtuliła twarz w futro jej psa miałem ochotę .. co miałem ochotę? Nie wiem, krzyknąć na nią? Nie wiele by to dało wiec tylko do niej podszedłem i ukucnąłem przed dziewczyną.
-Przysięgam, nie znam cię ale przysięga na bogów , szatana i wszystko co istotne w egzystencji, jak jeszcze raz takie coś odwalisz to osobiście ci coś zrobię -Syknąłem.
-Przeprasza, nie moja wina, ona by się nie uspokoiła -Wymamrotała smutna w bok psa.
-Uspokoiła czy nie, mogłaś mocno się uszkodzić,-Podniosłem się i wysunąłem w jej kierunku rękę oferujac jej drugi raz dzisiaj już pomoc we wstawaniu. Skorzystała i tym razem.
-A teraz, jak już doznaliśmy porcji wariactwa i dzikości zapraszam do mojego konia -Zaprowadziłem dziewczynę do boksu Viktorii która aktualnie , dla odmiany, jadła siano.
-witam, Hallo die Pferde - Wszedłem do boksu wpuszczając Nikitte za mną i poklepałem delikatnie bok kobyły. Ta podniosła głowę i zaciekawiona skierowała ją w kierunku dziewczyny, wyciągnęła szyję i musnęła wargami jej włosy. Nikitta lekko prychnęła i odsunęła się z uśmiechem.
-Oto, nikitta, dziewczyna która planowała samobójstwo w stylu ojca -Prychnąłem do kobyły a ta zaciekawiona dźwiękiem patrzyła na mnie i tupnęła .
-Widzisz , nawet ona jest zszokowana -Zaśmiałem się i pokazałem na klacz oburącz. Nikitta założyła ręce i uniosła brew. Patrzyła na mnie jak na idiotę.
-Oczywiście -Pokazała mi język.
-Och młoda damo! Tak nie wypada! -Zakrzyknąłem udając głos nauczycielki z dzisiaj. W odpowiedzi dostałem głośny śmiech i kolejne pokazanie języka.
-Dobra dobra, ale serio jak planujesz się zabić to daj wcześniej znać, kupię ładne kwiatki -Westchnąłem i wyszliśmy z boksu.
-Dowiesz się pierwszy -Obiecała z dłonią na piersi.
-Trzymam cię za słowo moja droga !
Powoli ruszyliśmy do boksu szalonej klaczy. Stała aktualnie skulona w kącie boksu. Podniosła na nas jedno ucho i lekko chrumknęła w kierunku swojej właścicielki.
-Hej -Przywitała się cicho dziewczyna i weszła powoli do boksu. Kobyła momentalnie do niej podeszła i pozwoliła się dotknąć. Ciekawe czy lata pracy z ojcem pozwolą mi .. Zanim skończyłem myśleć wszedłem do boksu. Kobyła stała nie funie i łypała na mnie okiem dalej pozwalając się dotykać Nikicie.
-Piękny koń, ale trzeba ją ostro oduczyć tego bo może się stać krzywda -Wymamrotałem i odwróciłem od niej wzrok, kolejny mały krok spowodował że klacz się cofnęła. Jednak po długiej ciszy wróciła do właścicielki.
-Wiem, uratowałam ją z rzeźni, ciężko z nią bywa - Spokojnie powiedziała Nikitta.
-Rozumiem cię, mieliśmy wałacha który nikomu się nie pozwalał nawet dotykać, długo z nim walczyliśmy.
-Walczyliście?
-Ja i ojciec, on prowadzi hodowlę i coś ala szkółkę dla koni.
-I co z wałachem ?-Powoli wycofaliśmy się z boksu i ruszyliśmy ku stołówce.
-Chodzi pod siodłem u jakiejś dziewczynki, podobno łagodny jak osiołek, ale zostawił mi wiele wspomnień -Podniosłem lekko koszulkę ukazując moje poprzecinane różowymi szramami plecy.
<Nikitta?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz