sobota, 20 maja 2017

Od Samuela cd Vicky

Kiedy Vicky odeszła w objęcia Morfeusza, zasypiając spokojnym snem, rozejrzałem się po jej pokoju. Był przytulnie urządzony, w podobnej konfiguracji mebli jak mój i chyba całej reszty uczniów Morgan. Wciąż zastawiało mnie to, czemu William zdecydował się poprosić akurat mnie abym z nią został. Po reakcji Victorii domyśliłem się, że nie było to do końca w jego stylu. No ale, nie miałem już za bardzo siły by drążyć dalej temat i wymyślać coraz to nowsze scenariusze i powody dlaczego to ja stałem się tym szczęściarzem. Zerknąłem na jedną z półek zapełnionego regału i przejrzałem tytuły książek. "Gniazdo orłów", "Czemu ty?"... Vicky w swej biblioteczce miała chyba wszystkie gatunki literackie świata. Po chwili przeglądania jeden z tytułów przykuł moją uwagę. Sięgnąłem po książkę i przyjrzałem się jej okładce. Zaciekawiła mnie jeszcze bardziej, bo domyśliłem się, że to tematyka sci-fi, czyli krótko rzecz ujmując - moje klimaty. Otworzyłem książkę na pierwszej stronie i zacząłem czytać.
Nie wiem ile dokładnie minęło czasu, ale po przeczytaniu trzydziestu czterech stron moją uwagę odwrócił cichy jęk. Jego źródłem najprawdopodobniej była śpiąca Vicky. Zagiąwszy róg zaznaczyłem sobie gdzie skończyłem czytać i przeniosłem się po cichu wraz z krzesłem bliżej łóżka dziewczyny. W razie czego chciałem być w pogotowiu. Na przykład gdyby znów miała ten atak paniki. Gdyby nie byłoby wtedy Willa na linii kompletnie nie wiedziałbym co robić. Jęk jednak okazał się być fałszywym alarmem i Vicky na powrót spała kamiennym jak mi się zdawało snem. Powróciłem do czytania książki, ale po przeczytaniu kilku linijek literki zaczęły sobie ze mnie robić żarty i biegały sobie po całej kartce. Oczy same mi się zamykały i w końcu dałem za wygraną.

Kiedy się obudziłem byłem przykryty miękkim kocykiem, za oknem świtało, a w miejscu gdzie spała Victoria zastałem rozkopaną pościel. Przetarłem zmęczone nocnym czytaniem oczy i wyciągnąłem telefon by sprawdzić która godzina. Wyświetlacz wskazywał 7:43. Całe szczęście, że dziś była niedziela, bo gdybym zaspał tak w tygodniu na bank dostało by mi się od trenerów i najpewniej Maxa też. Od strony łazienki dobiegał cichy szum. Domyślałem się, że Vicky najprawdopodobniej bierze prysznic. Wstałem obolały jak pokrzywiony staruszek. Zdecydowanie nie polecam spania całej nocy w takiej pozycji. Z jękiem przeciągnąłem się, odstawiłem pięknie krzesełko na swoje pierwotne miejsce i poskładałem kocyk. Już miałem wychodzić z pokoju dziewczyny, ale pomyślałem, że tak dziwnie bez jakichkolwiek słów pożegnania czy czegoś takiego, sobie zniknąć. Na biurku dostrzegłem kolorowe karteczki samoprzylepne i wpadłem na pewien pomysł. Oderwałem pierwszą z góry i nabazgrałem na niej coś w stylu:
Jakby co, szukaj mnie w pokoju nr 51. c:
Przykleiłem ją następnie na drzwi i cichutko wypełzłem na korytarz. Pognałem do swojego pokoju żeby jeszcze choć na chwilę przytnąć sobie komara zanim wparuje Max i będzie mnie wyciągał na jakieś przejażdżki. Hope na pewno byłaby szczęśliwa, aczkolwiek nie miałem teraz na to siły. Perspektywa zawinięcia się w cieplutką pościel była zbyt kusząca.
W pokoju padłem na swoje łóżko i niemal od razu zasnąłem.

- Sammy? - obudził mnie stłumiony głos Maxa, który dobijał się do moich drzwi. - Jesteś tam w ogóle?
- Mhhmmm... - mruknąłem, naciągając kołdrę po same uszy. Było mi tak milutko, a ten musiał jak zwykle mnie denerwować.
- Dobra, wchodzę.
Zawiasy wydały z siebie cichutki jęk, co było znakiem, że braciszek wszedł sobie do środka. Otworzyłem jedno oko i zerknąłem na szatyna. Stał z zasłoniętymi jedną ręką oczami.
- Mam nadzieję, że nie biegasz sobie nagi. - nie miałem siły odpowiadać, więc tylko westchnąłem. Max odsłonił patrzałki, a jego wzrok padł wpierw na buty walające się w nieładzie przy łóżku, a potem na mnie. - A tobie co? Gdzieś ty się szlajał wczoraj? Kaca masz?
Lawina pytań spadła na mnie i na dobre obudziła. Szkoda tylko, że w gratisie dostałem też zirytowanie, którego pełne było moje spojrzenie.
- Nie. Nie mam kaca. Nigdzie się nie szlajałem. Wróciłem grzecznie o 22 do Morgan. Mogę iść dalej spać? - wyrecytowałem znudzonym tonem.
- Spać? Stary, nie widziałem cię na śniadaniu, więc teraz po ciebie wstąpiłem. - po chwili ciszy dodał - Jest 14.00.
Rozszerzyłem oczy ze zdziwienia. Tyle przespać?
- Zbieraj się. Zaa... - Max spojrzał na swój zegarek - ...dokładnie 6 minut zaczyna się obiadek. Mam poczekać aż się ogarniesz?
Z głębokim westchnieniem zsunąłem się z łóżka i poczłapałęm do łazienki.
- Rób co chcesz - wymamrotałem po drodze.

Maximilian uparł się jednak żeby poczekać. Po kilku minutach ogarnąłem się na tyle żeby nie straszyć przechodniów i razem zeszliśmy na stołówkę. Nabrałem sobie porcję na talerz i rozejrzałem się w poszukiwaniu stolika, gdzie siedziała Victoria. Jest. Przysiadłem się.

Vicky? Sorki, że tak długo musiałaś czekać xd Proszę, nie bij patelnią!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz