- No to co robimy? - ruszyłam naprzód ciągnąc go za sobą.
- A no nie wiem. Co byś chciała.
- Zróbmy coś...hmm....szalonego! - wykrzyknęłam radośnie wymachując biedną różą na wszystkie strony.
- Szalonego? - posłał mi pytające spojrzenie. - Pamiętasz jak ostatnim razem chciałaś zrobić coś szalonego?
- Przestań. To był tylko malutki aligator.
- No, no. Malutki, a kij, który wtedy złamał w pół mógłby być twoją rączka. - prychnął chłopak.
Uśmiechnęłam się łobuzersko i ponownie pociągnęłam James'a za sobą. Ruszyliśmy ryneczkiem. Był on skromny, ale miał w sobie coś, co mnie urzekło. Dookoła otaczały go beżowe budynki, słychać było odgłos wody z fontanny, starsze panie, które kłóciły się między sobą o ceny na rozstawionych straganach, ktoś grał na akordeonie. Wkroczyliśmy do straganowego labiryntu. Zewsząd otaczała nas masa świeżych owców, warzyw i bibelotów, które aż prosiły, żeby zabrać je ze sobą.
- Kupmy coś! - przystanęłam przy jednym ze straganów.
- Nadal tak wszystko chomikujesz?
- Ja nic nie chomikuję! -zaprzeczyłam stanowczo.
- Tak, tak. A te wszystkie przeróżne ozdóbki i inne? - brunet popatrzył na mnie lekceważąco.
Spiorunowałam go wzrokiem i ruszyłam dalej.
- Kupmy herbatniki. - rzuciłam, gdy wyszliśmy spomiędzy stoisk.
- Znowu jesteś głodna?
- Nie James. Ja po prostu mam ochotę na herbatniki. - warknęłam. - A teraz chodźmy po prostu je kupić. - wskazałam palcem na pobliski sklepik.
Gdy już miałam w rączkach to, co chciałam zasiedliśmy na ławce przy fontannie otwierając paczkę i zaczynając jeść. Te szare, wstrętne potwory zaczęły się zlatywać i sępić o żarcie. Ughhh, jakbym mogła to udusiłabym je własnymi rękom.
- Macie robale. - pokruszyłam ciastko i rzuciłam w stado gołębi.
- Jak możesz ich nie lubić, przecież są słodkie.
- Są słodkie, ale wkurwiają mnie.
- Złap mi jednego. - rzekł James obejmując mnie jedną ręką.
- Jak niby mam to zrobić? - spojrzałam na niego.
- Po prostu. Złap w ręce. - uśmiechnął się łobuzersko. - Ah no tak, zapomniałem. Przecież nie dasz rady.
- Ja nie dam rady? - zdjęłam z siebie jego rękę. - Zobaczysz zaraz. - wstałam i ochoczo podeszłam do ptaków. - Kici, kici, no chodź kurczaku. - wysunęłam otwartą dłoń z herbatnikiem.
Nagle nieoczekiwanie jeden z nich podfrunął i usiadł na moją dłoń. Wystraszona zaczęłam krzyczeć i wymachiwać ręką na wszystkie strony. James rechotał się.
- To nie jest śmieszne! - warknęłam.
- Jak to nie. W dodatku w spowolnionym tempie. - pokazał mi swój telefon. Świetnie. Nagrał mnie i wstawił na My Story.
- Zapamiętam to. - skrzyżowałam ręce na piersi.
- Walka z gołębiami to rzecz, której nie można zapomnieć.
- Chodźmy już lepiej stąd. - mruknęłam, ponownie chwytając za jego dłoń.
- Bo co? Bo cię ptaki zjedzą? - brunet próbował się przekomarzać.
Nic nie odpowiedziałam tylko sprzedałam mu mocnego kuksańca w bok. Po chwili znaleźliśmy się na kamiennym mostku.
- Ładnie tu. - stwierdziłam patrząc na przepływającą tędy rzekę.
Nie doczekałam się odpowiedzi. James chwycił mnie w biodrach okręcając, i sadzając na murku mostku. Jego dłonie zjechały po biodrach, aż na pośladki. Oplotłam go lekko nogami.
- Chcesz mnie wrzucić? - zbliżyłam swoją twarz do jego.
- Może tak, może nie. - poczułam jak coraz mocniej zaciska swoje dłonie na moim tyłku.
- Niech ci będzie. - złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku.
James? Nie sądziłam, że się wyrobię XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz