niedziela, 21 maja 2017

Od Niktty CD Vito

-Vito, jesteś najbardziej bezczelnym facetem jakiego poznałam! - powiedziałam idąc obok niego. Skrzyżowałam ręce na piersi, po czym pognałam po jedzenie. Nie wiedziałam gdzie usiądę, ale co tam. Jedzenie było ważniejsze. Wzięłam wegetariańską porcję, po czym idąc w kierunku Vita, z stolika przed nim pomachały mi jakieś dziewczyny. Podeszłam do nich, a jedna z nakazała mi na chwilę usiąść. Pokazałam Vito, że zaraz przyjdę i usiadłam.
- No hej, to ty jesteś Nikitta? Ta nowa wegetarianka? - dziewczyna zapytała w prost, cóż, najwyraźniej każdy tu taki był.
- Tak, to ja. O co chodzi? - zapytałam niepewna. Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, ale to, co mi powiedziały zwaliło mnie z nóg.
- Mamy pytanie, bo, wiesz, że każdy plotkuje o tobie i Vito jako parze? - Oszołomiona tą wiadomością, bez słowa wstałam i praktycznie biegiem dotarłam do stolika Vita. Szybko powiedziałam mu co usłyszałam. Ten natomiast tylko wzruszył ramionami.
- Nie rusza cię to!? Przecież, to idiotyzm! Nie jesteśmy parą, oraz, sorry, ale wątpię aby to się zmieniło! - zbulwersowana zaczęłam jeść. Resztę czasu na stołówce siedziałam cicho, nie podnosząc wzroku znad talerza.
******
Już od godziny siedziałam w pokoju z książką w ręku. Ja i Vito? Żarty. Mimo że jest naprawdę fajny, oraz przystojny, jakoś nie wyobrażam go sobie jako mojego chłopaka. Jako przyjaciela tak. Kiedy leżałam tak rozmyślając, dlaczego ktoś stworzył taką plotkę, zadzwonił mój telefon.
- Halo? Mama? - nie sądziłam, że będzie do mnie dzwoniła. W końcu, rozstałyśmy się w niezgodzie.
- Nikitta? - Od razu poznałam, że płakała. Co się tam do cholery dzieje? - Mam dla ciebie złą wiadomość córeczko. Twój ojciec... on...
Nie dokończyła, bo znów zaczęła szlochać mi w słuchawkę. Minęło dobre pół godziny zanim ją uspokoiłam.
- Mamo, spokojne. Powiedz, co się stało? - po raz kolejny zadałam to samo pytanie.
- Niki, twój ojciec nie żyje. - Zszokowana usiadłam na podłodze - Wczoraj zabrała go karetka, był pijany i ciągle marudził, że się z tobą nie pożegnał bo był w delegacji i... zasłabł. Dziś dowiedziałam się, że miał zawał i zmarł. 
Rozłączyłam się. Wiedziałam, że powinnam była ją pocieszyć, ale nie byłam w stanie. Mój ojciec. Nie żyje. To prawda, że nie było go, gdy wyjeżdżałam, bo był w delegacji. Ale... pisaliśmy przecież. Jestem tu kilka dni, a on już zdążył się zapić na śmierć?! Siedziałam na ziemi spocona, oraz zapłakana. Amnestia wyczuła mój nastrój i położyła łeb na moich kolanach. Wtuliłam się w sierść psa, po czym wybiegłam z pokoju. Nie wiedziałam gdzie idę, chciałam po prostu wyjść i zniknąć. 
Szybko jednak zrozumiałam, że nie mam celu podróży, więc ruszyłam w kierunku stajni. Było tam kilka osób, przeszłam obok boksu Victorii obojętnie, nie reagując na rżenie klaczy. Kiedy weszłam do boksu Blue, klacz odwróciła łeb w moją stronę. Ja jednak jej nie pogłaskałam, nic dla niej nie miałam. Usiadłam w kącie boku i płakałam. Było tam strasznie duszno, ale zapach siana i koni mnie uspokajał. 
Nie wiem ile tam siedziałam, aż moje łkanie ktoś usłyszał.
- Nikitta? Co ty tu robisz dziewczyno? 
Vito?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz