piątek, 19 maja 2017

Od Zaina cd. Brooke

Usiadłem na metalowym pręcie London Eye, nie zamierzając wcale ruszać się z miejsca. Kto to widział żeby znikać tak i nawet nie poinformować? A poza tym zawsze byłem ciekaw jak to jest widzieć cały Londyn z takiej wysokości. Chyba nikt nie wpadł na pomysł by oglądać go z tego miejsca. Niestety, kochana paczka nie pozwoliła mi na długie odczuwanie satysfakcji w tej chwili, dzwoniąc całkiem niepotrzebnie po straż pożarną.
-Jak ty tu wlazłeś? - mężczyzna w czarnym mundurze rozejrzał się dookoła z widocznym rozbawieniem.
-Widzi pan... ktoś mnie do tego zmotywował! - krzyknąłem, posyłając z góry wymowne spojrzenie grupce przyjaciół. Głównie Lewisowi i Brooke - Ale następnym razem wejdę tam gdzie mnie będą musiały specjalne siły lotnicze ściągać - wyszczerzyłem się.
Po pożegnaniu się ze strażakami ruszyłem w kierunku znajomych. Już w tamtej chwili wiedziałem, że w najlepszym wypadku oberwę przez głowę od Lewisa, który na zewnątrz wyglądał jakby miałby zrezygnować z wszystkiego, po prostu się odwrócić i odejść.
-Fajnie było? - spytał z wyraźnie słyszalnym zirytowaniem. Uśmiechnąłem się złośliwie.
-Żałuj, że cię tam nie było... Widok piękny - mrugnąłem do Brooke, która przewróciła oczami.
-Mówiłem, że najlepszym pomysłem było pojechanie do psychiatryka... - Dominic mruknął do Louisa, który delikatnie przytaknął głową.
-Nie pomogliby, Dominisiu... - pokręciłem głową.
-To prawda - odezwała się Brooke z szerokim uśmiechem.
-Co powiedziałeś? - chłopak stanął sztywno jakby mu wbijali szpilkę w plecy. Zrobiłem niewinną minę.
-Nic - przeciągnąłem teatralnie słowo, odwracając wzrok. Stopień narażania się komukolwiek chyba przekroczył granicę normy.
-Za chwile wylądujesz w tej wodzie - warknął Dom.
-O nie... nie podsuwaj mu jeszcze lepszych pomysłów - Lewis ruszył pierwszy, widocznie unikając rozmowy na temat nowego planu, którym chciałem się z nim podzielić.
-Ale on jest cudowny! - podbiegłem do niego. Z przyzwyczajenia chłopak odsunął się na bok, jeszcze przez chwilę mnie obserwując czy nie zamierzam wykonać jakiegoś niepokojącego ruchu.
-Nie, bo się poważnie zastanowię nad tymi łańcuchami - Brooke utrzymywała kroku Dominicowi, który szedł z tyłu. Posłałem jej szeroki uśmiech, unosząc brwi.
~~~
-Nie ma mnie! - usłyszałem zza drzwi pokoju. Zdążyła się wyczulić i chyba rozpoznaje poszczególne kroki - wie kiedy to ja do niej idę. Niedobrze...
-To poproszę sekretarkę do mnie - przewróciłem oczami.
-Jej też nie ma...
-To zaczekam pod drzwiami - wzruszyłem ramionami, opierając się o drzwi. Odpowiedziała mi cisza. Nie ma sprawy, nie robi mi żadnego problemu siedzenie pod ścianą. Nie ruszę się stąd, a ona i tak prędzej czy później musi wyjrzeć. Zobaczymy ile tak wytrzyma.
W pewnym momencie drzwi się otworzyły, a ja padłem plecami na podłogę. Spojrzałem w górę na rozbawioną minę dziewczyny. Uśmiechnąłem się, unosząc ramiona do góry.
-Minęło piętnaście minut... siedziałeś tu cały czas? - skierowała wzrok z zegarka z powrotem na mnie.
-Mówiłem, że zaczekam. Poza tym... - podniosłem się na nogi, mijając ją w wejściu - Przyszło do mnie coś co ci się spodoba. A przynajmniej powinno - stanąłem na środku pokoju, witając się z Everiną. Dziewczyna w mgnieniu oka znalazła się tuż obok z zarysowanym uśmiechem na twarzy. Roześmiałem się widząc, że jednak podziałało.
-Co to? - założyła ręce do tyłu.
-A nie powiem ci... - uśmiechnąłem się, mrugając oczami. Jej mina spoważniała. Zmierzyła mnie spojrzeniem. Rozsiadłem się wygodnie na łóżku - Dowiesz się w swoim czasie, słońce - puściłem jej oczko.
-Mnie nie trzyma się w niepewności. I wiesz co... - podeszła do łóżka, kładąc się na nim za mną - Nie robi się tak złośliwcu - oberwałem w plecy. Uśmiechnąłem się szeroko sam do siebie, po chwili przybierając poważny wyraz twarzy i odwróciłem się w jej stronę.
-Za co to było? - zmrużyłem oczy.
-Za karę - wytknęła język. Przechyliłem głowę na bok, grożąc palcem.
-Nie ładnie tak się bić... A wiesz, że nie powinno się tak robić, jak wiadomo, że i tak przegrasz - uniosłem kąciki ust. Brooke prychnęła cicho pod nosem, odwracając spojrzenie.
-Raczej nie ładnie mówić, że się dla kogoś coś ma i nie zdradzić co to - przewróciła oczami, opierając policzek o dłoń. Westchnąłem, mimowolnie się uśmiechając i położyłem głowę na poduszkę, patrząc na niezadowoloną twarz dziewczyny. Posłała mi urażone spojrzenie.
-Zobaczysz... zresztą jeszcze tego nie mam. Musisz być grzeczna - wzruszyłem ramionami - Tylko bez takiej miny proszę - pstryknąłem ją w nos za co mi się odwdzięczyła przejeżdżając ręką po głowie. Wziąłem głęboki wdech, zaciskając usta i oczy, po chwili je mrużąc.
-To jesteśmy kwita - wyszczerzyła się i podniosła na nogi, schodząc z łóżka.
-A jak powiem, że mam propozycję nie do odrzucenia? - spytałem, wpatrując się w biały sufit pokoju. Po chwili męczącej ciszy skierowałem na nią żywe spojrzenie.
Rozpakowywała właśnie torbę po jeździe konnej. Ubrana była w białe krótkie spodenki i granatowy t-shirt widocznie podkreślający jej talię. Dziwne, że zwróciłem na to uwagę. Przyglądałem się jej w milczeniu.
-Nie odzywasz się... a to niepokojące - posłała mi przelotne spojrzenie, składając poszczególne ubrania.
-Czekam na odpowiedź z twojej strony - przewróciłem się na brzuch, marszcząc brwi. Przecież nie bez powodu się nie odzywam chyba nie?
-Niby jaką? - wzruszyła ramionami.
-Nie słuchasz mnie... - stwierdziłem, wstając z łóżka - Wychodzę i nie wiem kiedy wrócę - starałem się aby zabrzmiało to poważnie.
-Tylko się nie obrażaj na długo, księżniczko! - krzyknęła rozbawiona gdy wychodziłem z pokoju.
-Już się o to nie martw - rzuciłem i wyszedłem z pokoju, dopiero teraz uśmiechając się szeroko.
~~~
Sharika ganiała za czerwoną wstążką, z którą męczyłem się chyba z jakieś pół godziny. Musiałem nawet zasięgnąć radę u specjalisty wiązania takich rzeczy. Moja siostra była wspaniała w wydawaniu poleceń.
D: Kto ciebie uczył wiązać sznurowadła, co? ~ dziewczyna zaśmiała się w słuchawkę.
Z: Ta sama osoba co ciebie ~ odgryzłem się ~ Zresztą sznurowadła to nie to samo co kokardka. To cholernie trudne i denerwujące...
D: To już wiesz jak się muszą czuć osoby w twoim towarzystwie ~ zgadywałem, że gdybym mógł spojrzeć na jej twarz to widniałby na niej szeroki uśmiech.
Z: Bardzo śmieszne. Nie gadaj tylko doradzaj ~ mruknąłem. Chciałem zabrać wstążkę kotce, jednak ta chwyciła mnie za rękę pazurami i nie zamierzała puścić. No i jestem udupiony.
D: Pamiętasz ten wierszyk o myszkach, który mówiła nasza mama gdy uczyliśmy się wiązać?
Z: Ten sam kiedy do Safaa o mało nie popłakała się gdy wymyśliła sobie, że kot te myszy zjadł? ~ zaśmiałem się, głaszcząc Sharikę po głowie ~ Jakżebym mógł nie pamiętać? Sam jej dokuczałem przez tydzień ~ powiedziałem ciszej.
D: No właśnie... ~ westchnęła
Z: Ty też zresztą. Dobra, dam radę. Dziękuję za niesamowicie pomocną radę, buziaki ~ pożegnałem się i rozłączyłem rozmowę, zwalając przy okazji kotkę z pudełka.
Po jakichś piętnastu minutach męczarni z pudełkiem, kokardą i Shariką, wszystko było gotowe. Nie powiem, że nie byłem zadowolony. Na sam koniec pod prezentem włożyłem malutką karteczkę. Wyjrzałem zza drzwi na ciemny korytarz. Brooke chyba teraz śpi. I bardzo dobrze. Wystarczy mi kilka minutek. Nie będę wspominał jak zdobyłem klucze od jej pokoju, ale było trudno. Niech się czuje zagrożona. Niczym zawodowy detektyw przeszedłem z jednej strony korytarza na drugi i otworzyłem cicho drzwi pokoju numer 20. Na całe szczęście Everina nie narobiła rabanu. Położyłem pudełko pod szafą, mając skrytą nadzieję, że dziewczyna je zauważy. A tym bardziej, że moja karteczka z jakże cudownym dopiskiem nie zapodzieje się gdzieś. Spojrzałem w kierunku łóżka, na którym spała Brooke. Tak słodko wygląda. Wróciłem do swojego pokoju, biorąc szybki prysznic. Spojrzałem na łóżko pełne papierów, wstążki i innych rzeczy. Oraz na rozwaloną na nich Sharikę.
-No i gdzie ja mam spać królewno? - poprawiłem opadające na czoło włosy i położyłem się, biorąc szarą na ręce. Po chwili kotka zaczęła mruczeć. Uwielbiałem ten dźwięk - to właśnie powód dlaczego lubię koty.

Brooke?
W razie wątpliwości proszę kierować się do mła

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz