Wybiegłam z klasy z łzami w oczach, nauczycielka mocno mnie zjechała przy wszystkich. Powód? Jestem kiepska z matematyki i nie potrafię zrobić zadania. Wspaniale rozpoczęty weekend. Wbiegłam do stajni i szybko znalazłam się przy boksie Tefcia. Wsunęłam się do środka i zacmokałam w kierunku mięsistego zadu. Momentalnie całe cielsko zwróciło się w moim kierunku. Usiadłam na kostce siana i pozwoliłam grubaskowi położyć głowę na kolanach.
-Jestem głupia, jak można nie rozumieć logarytmów co? Nawet z jazdy konnej nie zrobię kariery, co dopiero z zwykłą pracą -Mamrotałam do końskiego ucha.
-Matylda! Trening za pół godziny! -Znaleźli mnie, podniosłam się i poszłam przebrać do pokoju. Kiedy wróciłam odpowiednio ubrana wszyscy już szykowali się do jazdy. Było parę osób których aż tak bardzo nie kojarzyłam ale wiedziałam że są ze mną w grupie. Założyłam Teofilowi ogłowie i wyprowadziłam go z boksu.
-Na koń -Cała grupa posłusznie wsiadała , tylko ja stałam z boku. Dogadałam sie z trenerem, znał stan moich kolan i wiedział że muszę je oszczędzać.
-Matylda dzisiaj z ziemi czy wsiądziesz?-Podszedł i spokojnie mnie zapytał.
-Mogła bym.. Mogę pojeździć? Chciała bym pogalopować -Rozmarzyłam się.
-A dasz rade?
-Jeśli bedzie mnie coś bolało dam sobie spokój -Obiecałam i z pomocą schodków wsiadłam na siwka. Dojechałam ostatnia na ring i zaczęliśmy rozgrzewkę. Po chwili grupa podzieliła się na mniejsze pod grupki i zaczęły się inne treningi. Znalazłam wolny pas zielieni i ruszyłam kłusem, potem przeszłam do galopu. I nagle usłyszałam to stare świadczące o przeskakującym kolanie chrupnięcie. Zatrzymałam konia i szybko zsiadłam. A raczej starałam się bo wylądowałam na tyłku. Kolano pulsowało a koń niepewnie szturchał mnie pyskiem w plecy.
-Co staruszku, chyba dla mnie czas? Moje wspaniałe nogi . Wiesz myślałam że ten dzień nie będzie gorszy ,a patrz udało się moje szczęście mnie zadziwia -Mruczałam zła. Po chwili podjechał do mnie chłopak.
-Hej ? Okay?
-Chwilę posiedzę, wiesz nowy rodzaj jazdy konnej -Westchnęłam. Siedział na grzbiecie bardzo ładnego kasztana. Sam w sobie wydawał się przystojny, dobrze zbudowany i ciemny, miał ciemne włosy, ciemne brwi i ciemne oczy.
-Jesteś pewna?
-Nie, dasz radę zejść i spróbować mnie przewiesić przez konia? Będę wtedy w miarę mobilna - Uśmiechnęłam się.
<Maxymilian?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz