- Tak. Samuel. – odpowiedziałem spokojnie i zmierzyłem
dziewczynę wzrokiem
Jej brązowe włosy delikatnie spływały na ramiona, a głębokie
spojrzenie zielonych oczu skupiało się na mnie. Muszę przyznać, że była całkiem
ładna.
Dziewczyna wskazała na tabliczkę, jakby chciała wytłumaczyć
skąd jej podejrzenia. Może wcale nie chodziło jej o moje podobieństwo tylko o
nazwisko? Nie ważne.
- Jasmine – przedstawiła się, posyłając mi ciepły uśmiech,
który rozświetlił jej twarz
Odpowiedziałem nieśmiałym uśmiechem i przejechałem ręką po aksamitnej
sierści Hopeful. Jasmine wyciągnęła rękę i najpierw dała powąchać ją klaczy.
Siwka bez najmniejszego zdenerwowania obwąchała dłoń dziewczyny. Jas
uśmiechnęła się lekko i pogłaskała Hope po nosie. Zadowolona klacz przymrużyła
oczy i przeniosła swój ciężar na jedną nogę, a drugą oparła o ziemię czubkiem
kopyta. Wyglądała na zrelaksowaną, nawet w obecności nieznajomego psa.
- Wiesz gdzie jest akademik? – Jas przerwała ciszę
Pokiwałem przecząco głową. Niby skąd miałbym to wiedzieć?
Mój kochany braciszek wyjaśnił mi tylko, że mój pokój znajduje się na piętrze,
ale w którym budynku już nie. No ale nie mam o co go winić. Przecież nie musi
się mną non stop zajmować. Skarciłem się w duchu za swoje samolubne myśli.
- To chodź – Jasmine ruszyła do przodu, a ja podążyłem za
nią
Suczka dziewczyny, Snowy, co kilka metrów oglądała się za
siebie, jakby upewniając się czy aby na pewno za nimi idę. Przeszliśmy przez
plac i parking. Po drodze dostrzegłem zarysy parkouru i hali. Postanowiłem, że
gdy tylko będę miał okazję rozejrzę się po całym Morgan. Chwilę potem
znaleźliśmy się przed budynkiem akademika. Weszliśmy do środka, a moim oczom
ukazał się okazały hol, portiernia i marmurowe schody.
- Który pokój? – spytała się Jas, podchodząc do portierni
- 51 – odpowiedziałem, śledząc jej poczynania
Dziewczyna wzięła odpowiedni klucz i powędrowała na górę. Ponownie
za nią podążyłem, czując się trochę niezręcznie. Będąc już na górze, Jas
wskazała mi palcem odpowiednie drzwi i wręczyła kluczyk.
- Jak coś, szukaj mnie pod piątką – rzekła, odwracając się z
zamiarem odejścia
- Dziękuję – wydusiłem w końcu z siebie i otworzyłem pokój
- A zapomniałam obiad jest od 14 : 20 do 14 : 50 – powiedziała,
zatrzymując się jeszcze w połowie schodów
Kiwnąłem głową, ale Jas chyba tego nie zauważyła, bo sekundę
później była już na końcu schodów. Nabrałem powietrza i odchyliłem drzwi. Moim
oczom ukazał się przestronny pokoik. Był przytulnie, a do tego praktycznie
urządzony. Wszedłem do środka, zamykając drzwi. Po prawej stronie dostrzegłem kolejne
drzwi i czując ciekawość, podszedłem do nich i pociągnąłem za klamkę. To była
łazienka. Uśmiechnąłem się lekko zadowolony. Dostałem w pełni urządzone
mieszkanko, ale co z bagażami… Właśnie, bagaże! Na śmierć o nich zapomniałem.
Wybiegłem z pokoju i w następnej chwili byłem już przy samochodzie ojca. W
oddali dostrzegłem jak tata żegna się z kimś uściskiem dłoni i kieruje się w
moją stronę.
Po kilku minutach wszystkie bagaże znajdowały się już w moim
pokoju. Z pomocą taty poszło to o wiele szybciej niż się spodziewałem. Staliśmy
teraz przy jego samochodzie.
- Będę się już zbierał – westchnął tata, stawiając kołnierz
swojego czarnego płaszcza – Gdzie Max? Chciałbym się z wami pożegnać.
- Jest na treningu. – uśmiechnąłem się blado – Nie wiem
gdzie.
Tata również posłał mi uśmiech i pomimo zmęczenia bijącego z
jego twarzy, jego wydawał się mieć trzy razy więcej życia. Objął mnie ramieniem
i mocno ścisnął.
- Dzwoń często i uważaj na siebie. – ojciec poklepał mnie po
ramieniu kiedy skończył mnie ściskać – I nie martw się, na pewno świetnie sobie
tutaj poradzisz.
Kiwnąłem głową na potwierdzenie i uśmiechnąłem się. Tata był
dla mnie kimś na kim mogłem polegać. Będzie mi go brakowało przez te miesiące
spędzone tutaj.
- Pamiętaj co ci mówiłem w aucie. Wyśpij się. – rzuciłem, nie
wiedząc co mam jeszcze powiedzieć
Ojciec uśmiechnął się szerzej, a w jego oczach dostrzegłem
smutek.
- Naprawdę ją przypominasz – szepnął i jeszcze raz mnie
przytulił, poczułem smutek wywołany wspomnieniem mamy i koniecznością rozstania się z tatą. Mimo tego, że jestem już dorosły, to i tak zawsze za nimi tęsknię, szczególnie za mamą.
Ojciec odwrócił się aby odszukać jeszcze Maxa i zaraz potem
miał odjechać. Patrzyłem na niego, aż zniknął mi z pola widzenia. Dopiero wtedy
wróciłem do swojego pokoju.
Spojrzałem na zegarek. Miałem jeszcze jakieś dwadzieścia
minut do obiadu i postanowiłem, że rozpakuję się za ten czas. Kiedy już
wszystkie ubrania leżały posortowane w szafach i szufladach zegar wybił godzinę
14:15. Wyszedłem z pokoju i zamierzałem iść już na stołówkę, ale kompletnie
zapomniałem, że nie mam pojęcia gdzie ona się znajduje. Poczułem się zagubiony.
Na korytarzu nie było żywej duszy, a nawet gdyby ktoś się pojawił, nie wiem czy
starczyłoby mi odwagi się zapytać o drogę. Była jeszcze druga opcja. Mógłbym
jeszcze śledzić tą osobę i może tak doszedłbym do stołówki, ale jak na złość
nikt się nie chciał pojawić. Rozejrzałem się po ścianach korytarza i
przypomniałem sobie słowa Jasmine. Gdybym czegoś potrzebował mam zajrzeć pod
piątkę? Nie ma sprawy. Wolałem żeby to Jas mnie zaprowadziła, niż miałbym się
pytać zupełnie obcej osoby. Ją przynajmniej chwilę znałem.
Skierowałem się zatem w stronę jej pokoju, patrząc na złote
cyfry wiszące na każdych drzwiach. Po chwili byłem już na miejscu. Zapukałem.
Nikt nie otworzył, więc ponownie zapukałem. Zza drzwiami leciała głośna muzyka,
więc Jas pewnie nie usłyszała. Pozwoliłem sobie wejść do środka, czując
niepewność.
- Pukałem, ale przez głośną muzykę chyba nie słyszałaś –
wytłumaczyłem się szybko
- Szczerze, wątpiłam, że tu przyjdziesz, no, ale chodź pokaże
ci stołówkę - uśmiechnęła się i zamknęła za sobą drzwi
Ruszyliśmy na stołówkę. Droga okazała się niezbyt
skomplikowana i zdołałem ją zapamiętać za pierwszym razem. Kiedy byliśmy już na
miejscu, nałożyliśmy sobie porcję smakowicie wyglądającego spaghetti i usiedliśmy
razem przy stoliku.
Nabiłem sprężysty makaron na widelec i włożyłem go do ust.
Jedzenie okazało całkiem niezłe. Spojrzałem na dziewczynę. Poczułem, że cisza
między nami jest nieco krępująca, zebrałem się w sobie i odezwałem się.
Jasmine?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz