niedziela, 1 stycznia 2017

Od Samuela CD Jasmine

Kiedy nieznajoma zapytała się czy jestem bratem Maxa poczułem małe rozczarowanie. Czy wszyscy tutaj będą rozpoznawać mnie, bo jestem do niego podobny? Czasem naprawdę mam ochotę napisać sobie na czole czerwonym markerem: NIE JESTEM MAXEM. Choć wątpię, czy cokolwiek by to dało.
- Tak. Samuel. – odpowiedziałem spokojnie i zmierzyłem dziewczynę wzrokiem
Jej brązowe włosy delikatnie spływały na ramiona, a głębokie spojrzenie zielonych oczu skupiało się na mnie. Muszę przyznać, że była całkiem ładna.
Dziewczyna wskazała na tabliczkę, jakby chciała wytłumaczyć skąd jej podejrzenia. Może wcale nie chodziło jej o moje podobieństwo tylko o nazwisko? Nie ważne.
- Jasmine – przedstawiła się, posyłając mi ciepły uśmiech, który rozświetlił jej twarz
Odpowiedziałem nieśmiałym uśmiechem i przejechałem ręką po aksamitnej sierści Hopeful. Jasmine wyciągnęła rękę i najpierw dała powąchać ją klaczy. Siwka bez najmniejszego zdenerwowania obwąchała dłoń dziewczyny. Jas uśmiechnęła się lekko i pogłaskała Hope po nosie. Zadowolona klacz przymrużyła oczy i przeniosła swój ciężar na jedną nogę, a drugą oparła o ziemię czubkiem kopyta. Wyglądała na zrelaksowaną, nawet w obecności nieznajomego psa.
- Wiesz gdzie jest akademik? – Jas przerwała ciszę
Pokiwałem przecząco głową. Niby skąd miałbym to wiedzieć? Mój kochany braciszek wyjaśnił mi tylko, że mój pokój znajduje się na piętrze, ale w którym budynku już nie. No ale nie mam o co go winić. Przecież nie musi się mną non stop zajmować. Skarciłem się w duchu za swoje samolubne myśli.
- To chodź – Jasmine ruszyła do przodu, a ja podążyłem za nią
Suczka dziewczyny, Snowy, co kilka metrów oglądała się za siebie, jakby upewniając się czy aby na pewno za nimi idę. Przeszliśmy przez plac i parking. Po drodze dostrzegłem zarysy parkouru i hali. Postanowiłem, że gdy tylko będę miał okazję rozejrzę się po całym Morgan. Chwilę potem znaleźliśmy się przed budynkiem akademika. Weszliśmy do środka, a moim oczom ukazał się okazały hol, portiernia i marmurowe schody.
- Który pokój? – spytała się Jas, podchodząc do portierni
- 51 – odpowiedziałem, śledząc jej poczynania
Dziewczyna wzięła odpowiedni klucz i powędrowała na górę. Ponownie za nią podążyłem, czując się trochę niezręcznie. Będąc już na górze, Jas wskazała mi palcem odpowiednie drzwi i wręczyła kluczyk.
- Jak coś, szukaj mnie pod piątką – rzekła, odwracając się z zamiarem odejścia
- Dziękuję – wydusiłem w końcu z siebie i otworzyłem pokój
- A zapomniałam obiad jest od 14 : 20 do 14 : 50 – powiedziała, zatrzymując się jeszcze w połowie schodów
Kiwnąłem głową, ale Jas chyba tego nie zauważyła, bo sekundę później była już na końcu schodów. Nabrałem powietrza i odchyliłem drzwi. Moim oczom ukazał się przestronny pokoik. Był przytulnie, a do tego praktycznie urządzony. Wszedłem do środka, zamykając drzwi. Po prawej stronie dostrzegłem kolejne drzwi i czując ciekawość, podszedłem do nich i pociągnąłem za klamkę. To była łazienka. Uśmiechnąłem się lekko zadowolony. Dostałem w pełni urządzone mieszkanko, ale co z bagażami… Właśnie, bagaże! Na śmierć o nich zapomniałem. Wybiegłem z pokoju i w następnej chwili byłem już przy samochodzie ojca. W oddali dostrzegłem jak tata żegna się z kimś uściskiem dłoni i kieruje się w moją stronę.
Po kilku minutach wszystkie bagaże znajdowały się już w moim pokoju. Z pomocą taty poszło to o wiele szybciej niż się spodziewałem. Staliśmy teraz przy jego samochodzie.
- Będę się już zbierał – westchnął tata, stawiając kołnierz swojego czarnego płaszcza – Gdzie Max? Chciałbym się z wami pożegnać.
- Jest na treningu. – uśmiechnąłem się blado – Nie wiem gdzie.
Tata również posłał mi uśmiech i pomimo zmęczenia bijącego z jego twarzy, jego wydawał się mieć trzy razy więcej życia. Objął mnie ramieniem i mocno ścisnął.
- Dzwoń często i uważaj na siebie. – ojciec poklepał mnie po ramieniu kiedy skończył mnie ściskać – I nie martw się, na pewno świetnie sobie tutaj poradzisz.
Kiwnąłem głową na potwierdzenie i uśmiechnąłem się. Tata był dla mnie kimś na kim mogłem polegać. Będzie mi go brakowało przez te miesiące spędzone tutaj.
- Pamiętaj co ci mówiłem w aucie. Wyśpij się. – rzuciłem, nie wiedząc co mam jeszcze powiedzieć
Ojciec uśmiechnął się szerzej, a w jego oczach dostrzegłem smutek.
- Naprawdę ją przypominasz – szepnął i jeszcze raz mnie przytulił, poczułem smutek wywołany wspomnieniem mamy i koniecznością rozstania się z tatą. Mimo tego, że jestem już dorosły, to i tak zawsze za nimi tęsknię, szczególnie za mamą.
Ojciec odwrócił się aby odszukać jeszcze Maxa i zaraz potem miał odjechać. Patrzyłem na niego, aż zniknął mi z pola widzenia. Dopiero wtedy wróciłem do swojego pokoju.
Spojrzałem na zegarek. Miałem jeszcze jakieś dwadzieścia minut do obiadu i postanowiłem, że rozpakuję się za ten czas. Kiedy już wszystkie ubrania leżały posortowane w szafach i szufladach zegar wybił godzinę 14:15. Wyszedłem z pokoju i zamierzałem iść już na stołówkę, ale kompletnie zapomniałem, że nie mam pojęcia gdzie ona się znajduje. Poczułem się zagubiony. Na korytarzu nie było żywej duszy, a nawet gdyby ktoś się pojawił, nie wiem czy starczyłoby mi odwagi się zapytać o drogę. Była jeszcze druga opcja. Mógłbym jeszcze śledzić tą osobę i może tak doszedłbym do stołówki, ale jak na złość nikt się nie chciał pojawić. Rozejrzałem się po ścianach korytarza i przypomniałem sobie słowa Jasmine. Gdybym czegoś potrzebował mam zajrzeć pod piątkę? Nie ma sprawy. Wolałem żeby to Jas mnie zaprowadziła, niż miałbym się pytać zupełnie obcej osoby. Ją przynajmniej chwilę znałem.
Skierowałem się zatem w stronę jej pokoju, patrząc na złote cyfry wiszące na każdych drzwiach. Po chwili byłem już na miejscu. Zapukałem. Nikt nie otworzył, więc ponownie zapukałem. Zza drzwiami leciała głośna muzyka, więc Jas pewnie nie usłyszała. Pozwoliłem sobie wejść do środka, czując niepewność.
- Pukałem, ale przez głośną muzykę chyba nie słyszałaś – wytłumaczyłem się szybko
- Szczerze, wątpiłam, że tu przyjdziesz, no, ale chodź pokaże ci stołówkę - uśmiechnęła się i zamknęła za sobą drzwi
Ruszyliśmy na stołówkę. Droga okazała się niezbyt skomplikowana i zdołałem ją zapamiętać za pierwszym razem. Kiedy byliśmy już na miejscu, nałożyliśmy sobie porcję smakowicie wyglądającego spaghetti i usiedliśmy razem przy stoliku.
Nabiłem sprężysty makaron na widelec i włożyłem go do ust. Jedzenie okazało całkiem niezłe. Spojrzałem na dziewczynę. Poczułem, że cisza między nami jest nieco krępująca, zebrałem się w sobie i odezwałem się.

Jasmine?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz