Strony

sobota, 10 czerwca 2017

Od Brooke CD Zaina

Zimna woda spłynęła po mojej twarzy. Otarłam ją szybko ręką. Zain powoli wchodził w strumienie wody. Zachęcając mnie jednocześnie do podejścia. Już dzisiaj brałam kąpiel - w błocie. I do tego mam być mokra teraz? Chłopak wyszedł, mokry i stanął na przeciwko mnie.
- Czy ty zawsze musisz tak wszytko analizować?- poprawił wilgotne włosy, który opadały mu na twarz
- Z tobą inaczej się nie da- pokręciłam głową
W tym momencie, nie zważając na nic, Zain chwytając mnie w pasie uniósł nad ziemią i powędrował w stronę wody. Postawił mnie dopiero gdy był pewien, że nie ucieknę i jestem chociaż trochę mokra. Westchnęłam tylko i wyłapałam spojrzenie czekoladowych oczu Zaina.
- Zadowolony?
- I to bardzo- wyszczerzył się
Było dosyć duszno, a woda dawała bardzo przyjemne oderwanie od ciepłej pogody. Zain jak małe dziecko rozłożył ręce i zaczął kręcić się dookoła własnej osi. Takie duże dziecko. Wybuchnęłam śmiechem. Kątem oka rozejrzałam się dookoła. Przechodzący ludzie patrzyli na nas. Nie dziwiłam się. Dwójka wariatów stoi pośród strumieni wody i bawi się w najlepsze. W końcu brunet stanął przede mną i oparł dłonie o kolana zginając się w pół. Zakładam, że zakręciło mu się z głowie.
- Wybawiło się dziecko?- kucnęłam i spojrzałam na niego z rozbawieniem
Pokiwał niezdarnie głową z łobuzerskim uśmiechem. Wyprostował się i wyciągnął do mnie ręce. Już jego uśmiech mi zdradził, że coś kombinuje. Pchnęłam lekko chłopaka, ale przez to, że grunt był śliski od ciągle płynącej wody, a jemu niedawno kręciło się w głowie, stracił równowagę i wylądował na tyłku. Będzie bolało. Miałam rację - jęknął z bólu.
- Moja kość ogonowa jest ci bardzo wdzięczna- prychnął i próbował podnieść się powoli do pionu
Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Naburmuszony, wilgotny Zain, leżący na ziemi przez mniejszą od siebie osóbkę.
- Dobra idziemy bo nam sklepy pozamykają- pociągnął mnie za sobą
Czyżby ktoś miał dosyć? Wyszliśmy, zostawiając za sobą na bruku mokre ślady. Ciepłe światło latarni, które niedawno zdążyły się zapalić, kiedy jeszcze na dobre się nie ściemniło. Niebo przybrało różne barwy od zachodzącego słońca. Oddalaliśmy z od centrum. Byłam tam pierwszy raz, a lepiej orientowałem się w terenie od niego. Przynajmniej tak mi się wydawało.
- Ale sklepy są tam- odwróciłam się i wskazałam w kierunku, z którego niedawno przyszliśmy
- W takim stanie nie będą na nas przychylnie patrzeć- zaśmiał się- Jest ciepło, przejdziemy się i trochę wyschniemy.
Dobra muszę przyznać - ten pomysł nie był głupi. Ruszyłam w ślad za brunetem po chwili się z nim zrównując. Z betonowego chodnika wkroczyliśmy na piaszczystą dróżkę. Kręciło się tutaj znacznie więcej ludzi albo mi się tylko wydawało. Każde takie miejsce miało swojego rodzaju urok, ale oprócz różnego zagospodarowania przestrzenią nie różniły się bardzo. Dopiero teraz naprawdę odczułam, że jest duszno. Nie zdziwię się jak w nocy albo jutro będzie padać. Zaskakująca pogoda jak na to miejsce. Ubrania nie wyschły za bardzo, ale ważne było to, że się z nas już nie lało. Po szybkim obejściu parku znów weszliśmy na bruk i kierowaliśmy się w stronę centrum. Zain wszedł do pierwszego sklepu. 

Z kieszeni wydobył kawałek papieru, na którym było wszytko zapisane. Ruszył miedzy regałami niewielkiego sklepu. Wyprzedził mnie i szedł kilka kroków przede mną. To było nie fair. Był wyższy, a co za tym szło - miał dłuższe nogi. W końcu dałam sobie spokój z ganianiem go i zwolniłam do normalnego dla mnie tempa. Nie będzie trudno go znaleźć biorąc pod uwagę, że sklep był niewielki. Chyba, bo Zain jest przecież zdolny do wszystkiego. Szłam sobie między regałami z jedzeniem, aż w końcu moim oczom ukazała się jego sylwetka i zadarta do góry głowa. Stanęłam przy nim i mój wzrok powędrował za jego, na górną półkę.
- Co za idiota umieszcza tam produkty?- oburzył się chłopak
- Tylko się tak nie spinaj- mruknęłam ze złośliwym uśmiechem na twarzy
- Mam pomysł. Stworzymy piramidę- kolejny genialny pomysł w jego główce się narodził
Zain kucnął i wskazał na swoje barki.
- A piramidy nie mają kształtu ostrosłupa?- zastanowiłam się
- Przestań popisywać się znajomością geometrii- burknął niezadowolony zapewne z tego, że ktoś podważa jego świetny plan
- Po prostu mi zaufaj- dodał i wstał wlepiając swoje czekoladowe oczka w moją osobę
- Moje życie wtedy będzie zagrożone- założyłam ręce na piersi
- Raz. Jeden raz. Czy to takie trudne?- spytał zrezygnowany
- To nie tak, że ci nie ufam. Po prostu coś mi podpowiada, że kiedyś przez coś takiego ucierpię- próbowałam zachować powagę
Chłopak spojrzał na mnie poważnie.
- Jak nie dostarczymy tych płatków do domu to jutro rano zabije nas fala niezadowolenia i morderczych spojrzeń ze strony moich kochanych sióstr- takiej powagi u niego nigdy nie widziałam
Wyświetlanie tumblr_ns90i1SVPY1r7eta3o1_400.jpg- Niech będzie, ale nie myśl sobie, że twoja poważna mina i argumenty mnie do tego przekonały- pogroziłam palcem, a po chwili siedziałam już na barkach Zaina
Nie miałam problemu z chwyceniem odpowiedniej paczki. Szybciej niż myślałam wylądowałam z powrotem na ziemi i wcisnęłam mu do rąk opakowanie płatków.
- Proszę bardzo, uratowałam nasze tyłki przed jutrzejszym, strasznym porankiem- wydusiłam z udawanym entuzjazmem
- Och jak dobrze mieć kogoś takiego- odparł upodabniając ton głosu do mojego sprzed chwili i nie czekając na moją reakcję ruszył dalej
Skrzywiłam się.
- Nie mówi takim głosem więcej- mówiłam bardziej do jego pleców, ale mogę przysiąc, że zapewne teraz się szczerzył i był bardzo zadowolony z siebie
Oczywiście zakupy bez jakiejś głupiej zabawy to nie zakupy, przynajmniej dla Zaina. Postanowił bawić się w chowanego i uciekać jednocześnie przede mną. Jak na razie siedzieliśmy tu już od dobrych dwudziestu minut, a ja nie wiedziałam gdzie jest Zain. Jak mogłam go zgubić w takim sklepie? Gdy chciałam już sobie odpuścić nagle usłyszałam jak coś się wali przede mną. Podchodząc bliżej zauważyłam również jak Zain odbija się od jakiegoś faceta, ochroniarza, i zdezorientowany rozgląda się dookoła. Widocznie zagapił się i wpadł na mężczyznę przy okazji hacząc ciałem o niewielki i mało stabilny regał z produktami, które w większości znalazły się na ziemi. Ochroniarz sklepu zmierzył go surowym spojrzeniem i coś powiedział. Byłam za daleko aby to usłyszeć. Brunet szybko rozejrzał się dookoła, a gdy mnie zobaczył wskazał na mnie. Podeszłam bliżej, ale praktycznie od razu zostaliśmy wyproszeni.
- Tylko pogratulować- mruknęłam do chłopaka
Wtedy zaczął mi tłumaczyć jak to było, że kompletnie nie zauważył na swojej drodze mężczyzny, a nie jego winą było to, że regał był niestabilny.
- A co by było gdyby mnie przygniótł?- oburzył się, a ja tylko przewróciłam rozbawiona oczami
Wylądowaliśmy przed sklepem, a do samego progu doprowadził nas ochroniarz niezadowolony z tego, że w ogóle musiał się ruszać i odprowadzać jakąś dwójkę, która zrobiła w sklepie problem. To znaczy Zain zrobił problem, a ja na całe nieszczęście zostałam w to wplątana, bo mu towarzyszyłam.
- I nie kupiliśmy tych płatków- westchnął
- Sam jesteś sobie winien- wzruszyłam ramionami
Rozejrzeliśmy się dookoła, a na horyzoncie, naszym oczom ukazał się kolejny sklep. Nie czekając dłużej ruszyliśmy w jego kierunku. Był to zdecydowanie większy sklep niż poprzedni. Weszliśmy do środka, a gdy chciałam się obrócić i zadać pytanie Zainowi, go nie było. Już na stracie go zgubiłaś, Brooke. Gratulacje. Rozejrzałam się dookoła. Westchnęłam cicho. Może jak poczekam sam się znajdzie?
- No już- usłyszałam chwilę potem za sobą i odwróciłam się od razu, Zain się znalazł i przytaszczył koszyk- Bo potem będziesz marudzić, że ciebie nóżki bolą, a ten sklep jest dużo większy od poprzedniego- dodał
Uniosłam jedną brew ku górze. Czy on wiedział do czego ten przedmiot tak naprawdę służy? Po chwili brunet przewrócił oczami i pomógł mi usiąść w koszyku na zakupy. Opłacało się nie być wysoką. Przynajmniej mieściłam się tam bez problemu. Już sobie wyobrażałam w takiej sytuacji Zaina.
- Proszę. Nawigujesz- Wręczył mi karteczkę, którą wcześniej, w domu wręczyła mu mama.
Szybko przeleciałem ją wzrokiem. Weszliśmy na halę, a chłopak nie czekając ruszył przed siebie w wyznaczonym kierunku. Cieszyłam się, że do zakupu nie było tak wiele rzeczy. Pod koniec powoli przestały się mieścić razem ze mną w koszyku.
- Zainuś?- odchyliłam do tyłu głowę aby móc spojrzeć na chłopaka- Ale trzeba dokupić coś słodkiego. Bo bez cukru nie przeżyję za długo- dodałam gdy jego wzrok powędrował w dół na moją twarz
https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/de/2a/76/de2a767283f34efe5676f5270a3462b0.jpg- A ja nie jestem wystarczająco słodki?- odparł z udawanym oburzeniem
- Wygląda na to, że nie aż tak bardzo- zaśmiałam się
- Kobiety...- mruknął pod nosem kręcąc głową
W sumie nic nie musiałam robić. Poza mówieniem chłopakowi jakie, kolejne produkty trzeba kupić. Po objechaniu sklepu wszystko co było na liście, no dobra prawie wszytko, znajdowało się ze mną w środku, w koszyku. Ale nie było słodyczy.
- Zapomniałeś o czymś- przypomniałam mu
- Co znowu?
 Po długich przemyśleniach Zain przypomniał sobie i uśmiechając się pod nosem pchnął koszyk w odpowiednim kierunku. 
- Proszę bardzo. Do wyboru do koloru- powiedział chłopak z nieschodzącym uśmiechem na twarzy gdy znaleźliśmy się w odpowiednim miejscu
Koszyk w mgnieniu oka zapełnił się różnego rodzaju słodyczami, a potem skierowaliśmy się do kas. Z małą pomocą Zaina wygramoliłam się z koszyka. Zakupy znalazły się w siatkach i szliśmy już z powrotem do auta, które było zaparkowane dalej niż zapamiętałam. Odkładając zakupy do bagażnika, Zain dostał kolejne wyzwanie. Dużo trudniejsze od poprzedniego. Trzeba było jechać do sklepu ogrodniczego, który znajdował się kilkanaście minut od centrum, bardziej na uboczu miasta. Czyli szykowało się jeszcze więcej przygód.

Brunet zaparkował na sporym parkingu. Wysiedliśmy z auta.
- Tylko zróbmy tak aby i stąd nas nie wyrzucili dobra?- powiedziałam przed samym wejściem
Nie wiem czy usłyszał, ale poczułam się zignorowana. Zain ruszył po koszyk, bo stwierdził, że i tym razem będzie niezbędny nam do życia. Następie okazało się, że dział, który był nam potrzebny znajdował się po drugiej stronie sklepu.
- Źle zaparkowałeś. Trzeba było zaparkować bliżej działu z ogrodem tam gdzie mamy iść- odparłam stając na metalowych kratkach koszyka, który już po chwili został wprawiony w ruch przez chłopaka
Musieliśmy objechać większość sklepu aby trafić do odpowiedniego działu. 
I tym razem oczy pojedynczych osób idących obok nas były zwrócone 
https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/c3/ed/d0/c3edd0d4af88a4b57dd29eb36aab51e9.jpgw naszym kierunku. Objechanie czy dla Zaina obejście sklepu ni zajęło tak długo jak mi się na początku wydawało. Zain oczywiście źle wykręcił koszykiem i zahaczył nim o donicę z jakimś sporym krzewem, który stał na skraju. Szybko rozglądając się, mając jeszcze w głowie wydarzenie sprzed dwóch godzin, czy nikt tego nie widział ruszyliśmy dalej.
- Weź zacznij uważać- syknęłam odwracając się w jego stronę
Parzyłam z góry co mi bardzo odpowiadało, bo nieczęsto dochodziło do takowej sytuacji.
- Sama tym pokieruj to wtedy pogadamy- zatrzymał koszyk
- Okej, ale bez ciebie na pokładzie- zeskoczyłam na ziemię
Zain westchnął zrezygnowany, ale nic więcej nie komentując ruszył dalej przed siebie. I tym razem szukał czegoś innego niż tego co było potrzebne. Na swojej drodze znalazł jakąś łopatę, za której pomocą prawie przywalił jakiemuś facetowi w twarz gdyby ten w porę się nie odsunął. Następny był młotek, który wypadł mu z rąk i na całe szczęście ominął jego stopę. Oczywiście wszystkiemu winne było jakieś dziecko, które bawiło się z innym w berka i uciekając wpadło na bruneta.
- Odłóż to i szukaj czego potrzeba- powiedziałam opierając się o wózek
Pokiwał głową. Prowadzenie tego wcale nie było takie trudne. Wychodzi na to, że to on nie umie kierować. Jednak niedużo czasu musiało minąć nim się przekonałam, że jest odwrotnie. Szliśmy już do kas gdy tym razem ja nieumiejętnie pokierowałam koszykiem i strąciłam coś co stało nam na drodze oraz niewielkie zakupy znajdujące się na pokładzie koszyka. To już, niestety, zostało zauważone. Czemu musiało się to stać akurat tu? Podszedł do nas jakiś facet i oprócz tego co stało się przed chwilą oznajmił, że na monitoringu widać jeszcze wcześniejsze wybryki Zaina.
 - Jeden do jednego- powiedział gdy znaleźliśmy się przed budynkiem
Radości nie było końca. W sumie czemu tu się dziwić. Zain nie ukrywał swojej radości przez całą drogę powrotną do auta. Wsiadłam do auta i czekałam, aż ruszymy. Wracając do domu, odezwał się we mnie głód. A wiadomo, że godna kobieta to zła kobieta. Spojrzałam na Zaina.
- Wiesz co?
- Nie wiem, oświeć mnie.
- Głodna jestem- odparłam nie odrywając od niego swojego spojrzenia
- To dobrze się składa, bo ja również- oderwał na chwilę wzrok od drogi aby spojrzeć na mnie
Dał kierunkowskaz, a tuż po skręcie dało się zauważyć parking jakiejś restauracji.  
~***~
- No co tak długo?- od razu na korytarzu pojawiła się mama chłopaka
- Napotkaliśmy kilka małych problemów- odparł od razu brunet, posyłając mi wymowne spojrzenie i mijając mamę skierował się do kuchni
- I to niby moja wina tak?- mruknęłam
- Głównie to tak- odparł po zastanowieniu, a na jego twarzy zagościł wredny uśmiech
W odpowiedzi pokazałam mu język.
Zain pokręcił głową i westchnął. Stanęłam w wejściu do kuchni opierając się o framugę drzwi, a w miedzy czasie Zain odłożył siatki z zakupami.
- Nie czekaliśmy z kolacją. Myśleliśmy, że wrócicie szybciej- wytłumaczyła kobieta również wchodząc do pomieszczenia
- To nawet dobrze się składa bo zjedliśmy na mieście- brunet promiennie uśmiechnął się do rodzicielki
Kierując się korytarzem na piętro na swojej drodze spotkaliśmy jeszcze ojca Zaina. Ahh no tak, on również czekał na swoje zakupy. Nie pomyliłam się - zapytał o to, a brunet bez wahania odpowiedział na pytanie:
- No właśnie, nie udało nam się nic kupić. Głównie to jej wina- wskazał na mnie
- Też miałeś w tym swój udział. Nie jesteś taki święty- burknęłam
- Dobrze już dobrze. Sam tam jutro pojadę bo sądząc po tym ile czasu spędziliście na samych zakupach musieli was wyrzucić nie tylko stamtąd- stwierdził rozbawiony spoglądając raz na mnie raz na syna
- Nie prawda- zaprzeczył Zain- wyrzucili nas tylko z tych dwóch- powiedział z każdym słowem ściszając głos
Mężczyzna zaśmiał się pod nosem i minął nas aby zniknąć w jednym z pomieszczeń. Skierowałam się do na górę, a Zain wskazał mi pokój, w którym spędzę dzisiejsza noc. Weszłam do środka, zamykając za sobą drzwi. Cisza i spokój. Spojrzałam przez okno, które znajdowało się naprzeciw drzwi. Słońce już zaszło przez co zrobiło się szarawo. Postanowiłam zniknąć w łazience. Ciepłe strumienie wody spływały po moim ciele. Szybko się ogarnęłam i rozłożyłam się na łóżku. Dopiero teraz poczułam zmęczenie ogarniające całe moje ciało. Skrzypnięcie drzwi, które po chwili stanęły otworem. Uniosłam wzrok znad ekranu telefonu. Nikt inny jak tylko Zain. Twarz chłopaka ukazała się, a następnie zobaczyłam jego całą sylwetkę i usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Podniosłam się do pozycji siedzącej chociaż przyznam, że wygodnie się leżało. Zmierzyłam spojrzeniem Zaina.
- A było tu tak spokojnie- mruknęłam
- Przede wszystkim było tu nudno beze mnie, ale widzę, że dałaś radę- uśmiechnął się szeroko- Posuń się grubasie- mruknął i położył się obok
- I kto to mówi- oburzyłam się i założyłam ręce na piersi robiąc jednocześnie miejsce chłopakowi
Zain spojrzał na mnie i zaśmiał się.
- Wyglądasz jak dziecko, któremu zabrano lizaka.
Na moją twarz wstąpił lekki uśmiech.
- Jesteś głupi.
- Wiem, nie raz mi to mówili- wzruszył ramionami
Ziewnęłam i rozejrzałam się po pokoju za jakimś zegarem chcąc się dowiedzieć która jest obecnie godzina.
- O widzę, że ktoś tu jest zmęczony- uśmiechnął się pod nosem
W sumie nic w tym dziwnego.
Nim się obejrzałam, a chłopak przyciągnął mnie i wylądowałam w jego ramionach. Czułam jego ciepło przebijające się przez ubrania. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Powieki z każdą chwilą zaczęły ciążyć coraz bardziej, aż w końcu zasnęłam.

ZEEJNUŚ?
Resztę zostawię tobie
Masz swoje wszystkie zdjęcia xd
.: 2537 słów :. Życiowy rekord. Spięłam tyłek i nawet wyszło. Lecę zapisać to w kalendarzu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz