~~~
Wchodząc po cichu do pokoju, jakby z obawy przed zwróceniem zbytniej uwagi, nie zamknęłam drzwi, pozostawiając je lekko uchylone. Totalnie wyleciało mi z głowy żeby je później domknąć. Zostałam za to obszczekana i obskakiwana dookoła przez Brittany`ego, który widocznie czekał tu już o wiele za długo dla siebie. Cóż, nie dziwiłam mu się. Minęła chyba godzina kiedy to urządziłam sobie małą drzemkę w pobliżu Silverino. Usiadłam na łóżku, pozwalając psu wskoczyć na nie i oprzeć dwie przednie łapy o moje kolana. Jego ciemne oczy wbiły się w moją twarzy. Rozejrzałam się dookoła, szczegółowo już planując wygląd swojego pokoju. Na pewno nie pozostanie tak pusty. I zarazem nie będzie tak obładowany klamotami jak ten w Australii. Co prawda, jedna walizka była dosłownie zapełniona częścią mojego pokoju, ale nie miałam serca by jej nie zabrać. Torba w tą czy we w tą? Niewielka, jak dla mnie, różnica.Od razu postanowiłam wpakować rzeczy do szafy. Przynajmniej zajmie mi to trochę czasu. Nie obyło się bez pomocy Brittany`ego, który prawdopodobnie w poszukiwaniu czegoś dobrego, wygrzebywał ubrania. Niektóre, już zresztą obślinione, nie wyglądały tak samo zanim je wyprałam, wyprasowałam i starannie złożyłam. Uroki posiadania zwierzęcia.
Po skończeniu planowanego ogarnięcia swojej garderoby, opadłam na podłogę, po chwili będąc już atakowaną przez Brittany`ego. A właściwie nie ja tylko moje stopy, które były ulubioną częścią ciała gryzienia przez psa. Zachichotałam, gdy poczułam przez buty, mokry język ulubieńca oraz jego ostre ząbki na kostce.
Zastanawiałam się czy nie iść na pierwsze zajęcia, w celu jak najszybszego zapoznania się z otoczeniem i tokiem ich prowadzenia. Co jak co, ale musiałam przyznać Richardowi rację, że trudno będzie mi się przestawić z wszystkim co było w Australii, a co jest w Wielkiej Brytanii. A propos zmian... 5 godzin to różnica. Być może dlatego czuję się taka zaspana. Przypominając sobie słowa spotkanego dzisiaj chłopaka na temat treningów, odpuściłam sobie lekcje. Bez sensu chyba iść się katować.
~~~
W międzyczasie załatwiłam jeszcze kilka spraw z papierami w sekretariacie by mieć na resztę dnia spokój. Postanowiłam ponownie wybrać się do stajni, sprawdzić czy Silverino nadal zachowuje stoicki spokój czy też nagle mu się zmieniło, jak to w jego zwyczaju i właśnie postanawia rozpracować zamek od boksu. Nie zdziwiłabym się z tego powodu. Nie raz wykombinował coś lepszego. Podeszłam do wystającej głowy konia. Siwek z ogromnym zainteresowaniem uniósł uszy do góry, parskając cicho. Czyżby się panu już nudziło? Przejechałam po gładkiej sierści na czole ogiera. Radził sobie lepiej nawet ode mnie. Przypomniałam sobie o spacerze wraz z psem. Nie był od dawna. Czemu nie miałabym przejść się uliczkami tego ośrodka?Odwróciłam się, a moją uwagę przyciągnął biegnący blondyn z szerokim uśmiechem i plecakiem wypchanym po brzegi. Na chwilę przystanął zdyszany obok, obracając głowę w moją stronę.
-Jakby co, mnie tutaj nie było - rzucił szybko i zniknął za drzwiami i schował się w paszarni. Uniosłam do góry brwi z delikatnym uśmiechem. Widok kogoś obładowanego rzeczami był nietypowy. Obróciłam głowę i w tym samym momencie ja wraz z osobą wpadającą znaleźliśmy się na ziemi.
-Przepraszam! - męski aczkolwiek znajomy głos zwrócił się w moim kierunku. Chłopak wyciągnął w moim kierunku rękę. Z lekka zamroczona, chwyciłam się dłoni i po chwili stałam już na nogach. Wydawało mi się, że bez problemu mnie podniósł. Uniosłam pretensjonalne spojrzenie, które jednak zmalało gdy rozpoznałam w nim tego samego chłopaka, którego widziałam przy boksie Silverino. Harry...?
-O, Isabelle... - uśmiechnął się kontynuując wypowiedź, którą jednak ledwo co zrozumiałam. Po pierwsze, był zdyszany i widocznie zajęty jakąś sprawą, wnioskując po jego energicznych gestach. Po drugie, zastanawiał mnie fakt czemu stoi tu teraz bez koszulki, a tym bardziej skarpetek ani butów.
Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej, przyglądając się Harry`emu badawczym spojrzeniem. Jego rozbiegane oczy padały to na mnie to na otoczenie wokół nas.
-Następnym razem będę wiedziała, że jak coś mówisz to znaczy, że z całą pewnością się to stanie - pokiwałam w twierdzącym geście głową, nie czekając na odpowiedź z jego strony i od razu przeszłam do dalszej wypowiedzi - Spieszysz się gdzieś czy bieganie nago po terenie akademii to twoje hobby...? - Harry nie dał mi dokończyć.
-Właśnie! Nie widziałaś przypadkiem takiego kretyna z blond włosami i plecakiem wypchanym po brzegi? - brunet bardzo mocno artykułował to co mówi.
Uchyliłam usta aby odpowiedzieć, ale w ostatniej chwili przypomniał mi się obraz prawdopodobnego złodzieja ubrań, który skierował prośbę o utajeniu informacji jego przebywania. Uśmiechnęłam się niewinnie w stronę Harry`ego, kręcąc głową w zaprzeczeniu.
-Niestety nie, ale musiał wybiec ze stajni - przejechałam dłonią po obolałym od upadku udzie.
-Jak go dorwę to ino będzie błagał na kolanach o przebaczenie - chłopak szepnął pod nosem, nie zwracając uwagi na to czy go słucham czy nie.
Z uniesionymi kącikami ust, rozpięłam swoją i tak za dużą bluzę, którą przystawiłam do klatki chłopakowi. Skierował na mnie zdziwione spojrzenie, delikatnie się uśmiechając i podrzucając białą bluzę do góry.
-Może ci to nie przeszkadza, ale lepiej załóż coś na siebie. Chyba, że chcesz zostać tegorocznym top model uniwersytetu - minęłam go, gdy ten założył bluzę. Nie powiem, wyglądał w niej komicznie, jak dziecko. Delikatnie za krótkie rękawy, ale przynajmniej stonowany kolor. Wyszłam ze stajni dość szybkim krokiem, skupiając się jedynie na myśli pójścia na spacer z psem. Do pokoju nie miałam daleko. Doszłam tam w niecałe dwie minuty i zapięłam Brittany`emu smycz.
*po godzinnym spacerze*
Jakże ogromnie się zdziwiłam gdy zobaczyłam pod swoimi drzwiami stertę ubrań leżących na podłodze i znajomy widok plecaka. Otworzyłam drzwi od pokoju, przeskakując nad stosikiem i przyglądając się zakopanej w niej, obszarpanej na końcach karteczce. Brittany skorzystał z mojej nieuwagi i złapał w zęby jedną z leżących bluzek. Ukucnęłam przy rzeczach i odchyliłem liścik, czytając widocznie pisane na szybko literki.Nie byłem pewny czy to twój pokój, ale oddaj to Harry`emu i powiedz żeby okazał mi miłosierdzie. Ja nie mogę, bo czuję się zagrożony.Schowałam kartkę do kieszeni, odwracając wzrok w kierunku swojego psa. Szczęka opadła mi na dół gdy zobaczyłam rozrywaną, czarną koszulę.~NiallPS: Zapomniałbym. Pokój nr. 72 ;D
-Brit! - podeszłam, zabierając psu z pyska materiał. Jeśli to rzeczywiście własność Harry`ego to pozbył się właśnie jednej bluzki ze swojej garderoby. Upchnęłam rzeczy w w plecak, choć i tak część musiałam wziąć na ręce. Wyszłam na korytarz w poszukiwaniu numeru pokoju. Stanęłam przed drzwiami, pukając w nie. Po chwili zza nich wychyliła się znajoma buźka.
-To chyba należy do ciebie - uniosłam brwi w obojętnym wyrazie twarzy, choć wewnętrzne rozśmieszyła mnie cała sytuacja.
-Czemu masz moje rzeczy? - Harry uśmiechnął się, chwytając się jedną dłonią za szyję. Wyciągnął rękę w stronę plecaka, jednak ja cofnęłam się parę kroków do tyłu, posyłając mu złośliwy uśmiech.
-Nie tak szybko. Wisisz mi przysługę - odchyliłam lekko głowę, obejmując ubrania - A tak i jeszcze coś... - przypomniałam sobie liścik, który mam w kieszeni spodni. Wepchnęłam trzymane ubrania Harry`ego w jego ręce i wyjęłam pogniecioną karteczkę.
-To chyba od twojego przyjaciela? - rozłożyłam go i uniosłam rękę na wysokość głowy chłopaka. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
Harry?
Było wspaniałe c; Mam nadzieję, że tym razem ja nie zawaliłam sprawy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz