Strony

piątek, 30 grudnia 2016

Od Angie cd

Jadąc za Laylą już piętnaście minut później byłam na miejscu. Zaparkowałam najbliżej jak się dało i wyskoczyłam z garbusa.
- Zgaduję, że nie przyjechałaś tu na spacer - zagadnęła Layla zerkając znacząco na moją przyczepę.
- Słuszne spostrzeżenie. Ja do akademii - kiwnęłam głową.
- W takim razie będziemy się często widywać, ponoeważ uczę tutaj opieki stajennej. - Uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie po czym dodała - A przy okazji...ciekawe...ubranie.
Spojrzałam na swoje odbicie w szybie samochodu. Byłam ubrana zupełnie normalnie. Czarne zimowe buty z których wystawały grube skarpety były związane czerwoną i niebieską sznurówką. Pasiaste rajstopy, ledwo widoczne spod jasnobrązowego płaszcza, pięknie komponowały się z równie pasiastym dłgim szalikiem. Do tego czerwona czapka z pomponem na moich różowych włosach i tego samego koloru rękawiczki bez palców.
Wzruszyłam ramionami.
- Powiesz mi gdzie jest mój pokój, czy będziemy tu sterczej jak kołki na tym mrozie?

Dowiedziałam się, że nauczycielka właśnie spieszyła się na swoją lekcję, ale dobrodusznie postanowiła, że poświeci mi chwilkę swego cennego czasu. Po drodze wskazała mi stajnię, w której powinnam znaleźć przygotowany dla mojego konia boks, a parę minut później stanęłyśmy przed budynkiem, w którym miałam zamieszkać. W tym momencie zaczęłam się poważnie zastanawiać, czy wszystkie internaty wybudowane w Anglii po roku 1997 wyglądają jak Hogwart.
- Masz klucz - Layla wcisnęła mi do ręki kluczyk do pokoju numer 36 - rozgość się, rozpakuj, wyprowadź konia. Przepraszam, że tak to wszystko szybko załatwiamy, ale już jestem spóźniona na lekcję.
- Myślę, że uczniowie nie będą nażekać - powiedziałam tylko gdy już odchodziła.

Mountain Dew był dosyć podenerwowany, gdy wreszcie wyprowadziłam go z przyczepy. Do tego gdy wychodził poślizgnął się na lodzie. Drobił w miejscu i rozglądał się z przerażeniem, jednocześnie wąchając nowe zapachy. Kręcił głową w jedną i w drugą nie wiedząc gdzie jest i czemu jest tu tak zimno. Specjalnie nie strzygłam go w tym sezonie, wiedząc, że inaczej zamarznie w tej Wielkiej (I Dalekiej Od Równika) Brytani. Do tego miał na sobie derkę, która niestety rozpięła mu się gdy tak się szarpał.
- Weź się na chwilę zatrzymaj - mówiłam do niego, bezskutecznie próbując złapać powiewający przy każdym ruchu materiał, który dodatkowo pogarszał sprawę. - Stój ,ośle jeden!
Wreszcie udało mi się zapiąć derkę, ale koń wcale się nie uspokoił.
- No dobra, jak chcesz - westchnęłam i zdjęłam szalik.
Zawiązałam go tak, żeby zakrywał oczy konia i dopiero w tym stanie mogłam spokojnie doprowadzić Dew do stajni. Nie wiedząc gdzie zostawić osprzęt, ułożyłam wszystko pod boksem. Stwierdziłam, że jak znajdę siodlarnię, to wszystko przeniosę. Tym czasem poszła do pokoju się rozpakować...a na miejscu zastałam pewną niespodziankę.

C.D.N.
obiecuję, że następnym razem już nie będę taka egoistyczna i dam komuś do dokończenia ;*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz